Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2008, 09:24   #15
Xawante
 
Xawante's Avatar
 
Reputacja: 1 Xawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwu
Kaśce wydawało się,że czas stanął w miejscu. Próby zmuszenia się do logicznego myślenia przyniosły pewien skutek. Fakt nadal sytuacja była beznadziejna, ale obezwładniający strach jakby zelżał... Delikatnie, powoli uniosła głowę.
Lepiej poznać "potwora z szafy" niż ciągle wyobrażać sobie, pazury i pysk pełen ostrych kłów- znów ludowe mądrości babci były tym co przyszło jej do głowy.
Do jej uszu doleciał stłumiony odgłos syren. W sercu pojawiła się iskierka nadziei, że ten koszmar niedługo się skończy, ale słowa jednego z bandytów rozwiały jej złudzenia.
Boże, oni nie mają masek...przecież...chcą nas pozabijać czy liczą na to, że jesteśmy zbyt przestraszeni aby zapamiętać ich wygląd???
Zauważyła jak mężczyzna wyjmuje staroświecki zegarek na łańcuszku, przedmiot wydawał się tutaj nie na miejscu jakby...jakby przeniesiono go z innej epoki.Przesunął palcem wskazówki.
-Gotowe.Teraz mam nadzieję, że dostaniemy, to po co przyszliśmy. Bo przecież liczy się kasa, prawda?
W tym momencie rozległ się cichy jęk. Kaśka odwróciła głowę w jego kierunku. Jakiś mężczyzna najwyraźniej zwijał się z bólu. Ludzie wokół niego odsuwali się, jakby zwiększenie odległości mogło zapewnić im bezpieczeństwo.
Mężczyzna, jeszcze chwilę temu "bawiący się swoim" zegarkiem, ruszył w kierunku zwijającego się zakładnika. Jego postawa i ton głosu nie wróżył jęczącemu niczego dobrego...
Nagle świat jakby zafalował, rozmył się. Kaśka zamrugała kilka razy.
Cholerny stres- pomyślała.
Sytuacja robiła się co najmniej niebezpieczna dla zwijającego się na podłodze mężczyzny.
Co robić??? Cholera, cholera... przecież on mu zaraz coś zrobi, zresztą facet najwyraźniej potrzebuje pomocy. Jeśli umrze tym popaprańcom będzie już wszystko jedno czy przeżyjemy czy nie, trup jest trup.
Kiedy w niej instynkt samozachowawczy i chęć przeżycia walczyły z odruchem niesienia pomocy, rozległ się spokojny kobiecy głos.
-Poczekaj- powiedziała dziewczyna- Pozwól mu jakoś pomóc. W waszym interesie jest chyba aby nikomu z zakładników nie stała się krzywda. Jeśli on umrze to będzie oznaczało rozbój ze skutkiem śmiertelnym, a za to mogą posadzić was najmniej na 25 lat... Mówiąc to dziewczyna podniosła ręce do góry...
Kaśka zadrżała. To co zrobiła tamta ... było bardzo odważne i cholernie ryzykowne. Czuła, że jeśli nie stanie się cud to będą dwa trupy i już wiedziała, że nie może po prostu leżeć i nic nie robić. Nie będzie chować się za plecami innych jak jakiś tchórz...
Powoli klękła i podniosła ręce, które ewidentnie się trzęsły. Przełknęła ślinę i spojrzała na dziewczynę.
- Ona ma rację ... pozwólcie mu pomóc. - starała się aby jej głos brzmiał pewnie ale zdawała sobie sprawę jak marnie jej to wychodzi.
-To wy macie broń i dyktujecie warunki. Nie róbcie mu krzywd. Pozwólcie się nim zająć. Przecież nie jesteśmy w stanie wam w żaden sposób zagrozić. Proszę...
Sama nie wiedziała skąd wzięło się w niej tyle odwagi. Właściwie nie wiedziała nawet czy to odwaga czy skrajna głupota. Wiedziała tylko, że musiała tak postąpić inaczej, po wszystkim, nie mogłaby spojrzeć sobie w oczy.
 
Xawante jest offline