Marcon łypnął spode łba na staruszka. Nie podobało mu się to wszystko, jednak jeśli była szansa na wyrwanie się stąd to chciał ja wykorzystać. A taki starzec? Po co nam on? Będzie najwyżej spowalniał ucieczkę. Oczywiście pod warunkiem, że nie poleci do strażników i nas im nie wyda. Tak. Znał już takich ludzi... Wepchną swój nos tam gdzie nie potrzeba a potem wydadzą wszystkich za kilka dni wolnego lub jakieś żarcie... Wolał takim ludziom nie ufać.
Chwilkę trwało to namyślanie, po czym Marcon warknął: -Spadaj staruszku, jak nie chcesz żebyśmy ci pogruchotali kości! |