Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2008, 02:21   #2
Vincent
 
Vincent's Avatar
 
Reputacja: 1 Vincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodze
„Uwielbiam, gdy wszystko idzie dokładnie tak, jak to zaplanuję. W sumie nasz kontakt nie był zbyt przekonujący, gdy zapewniał, iż zależy mu na spotkaniu i dobrze zrobiłem, że dopilnowałem tego osobiście.” –Chris sunął spokojnie w swoim czarnym, lekko podstarzałym BMW wąskimi uliczkami Krakowa, powoli zbliżając się do swojego mieszkania. Widać było, że chłód zaczyna dokuczać tym lżej ubranym przechodniom. Dzień się kończył.

- Cześć Kiciuś – powiedział w progu drzwi, gdy zobaczył Nilę siedzącą przed TV, oglądając „Teksańską masakrę piłą łańcuchową”. „Klasyka” – przebiegło przez myśl Krzyśkowi.

- Miauu – odpowiedziała od niechcenia, nie ruszając się z fotela. ”Skapnęła się, że ma dobry humor i nie będę się jej czepiać… w sumie ma rację.” Przez chwilę Chris chciał opowiedzieć jej o tym, jak gładko udało mu się wszystko załatwić, ale jednak zmienił zdanie.

- Ścisz troszkę – powiedział spokojnym głosem, przechodząc przez salon i kierując się do swojego pokoju. Nilaihah nie zareagowała.

- Ścisz – powtórzył trochę głośniej, gdy doszedł do drzwi. Nadal nic. Obrócił się w jej stronę i zmierzył ją swoimi błękitnymi oczyma, które płonęły zbyt pięknie w świetle pięćdziesięciowatowych żarówek, aby należały do zwykłego śmiertelnika. W sumie nie tylko oczy sprawiały takie wrażenie, ale cała jego postawa.

Kotka w końcu wcisnęła przycisk na pilocie swoją białą łapą, mocno kontrastującą z resztą czarnego futra. „W końcu” – Krzysztof delikatnie uśmiechnął się do kociaka, choć ona już ponownie gapiła się w pudło wyrzucające z siebie krwawe obrazy.

Chris zniknął w drzwiach życząc jej dobrej nocy, samemu zabierając się za rozgrzewkę. „Utrzymywanie formy fizycznej jest jak najbardziej wskazane. Niekiedy można dzięki niej szybko rozwiązać problem”. Po piętnastu minutach oparł nogi o łóżko i zaczął robić pompki. Sześćdziesiąt pompek, na dokładne wykonanie każdej – dokładnie jedna sekunda. Kolejne trzydzieści w drugiej minucie ćwiczeń, jedna na dwie sekundy i jeszcze dwadzieścia w trzeciej, z taką samą precyzją. „Przerwa”. Usiadł zmęczony na łóżku i wbił oczy w swój srebrny, szwajcarski zegarek Adriatica delektując się upływającymi sekundami. Wskazówka przesuwała się ze wspaniałą precyzją. Zaczął obserwować ją, gdy była po lewej stronie tarczy i wskazywała czternaście sekund. Później sięgnęła małego kwadracika, w którym była cyferka oznaczająca dzień miesiąca. Wskazówka zaczęła spadać w dół, sekunda po sekundzie, a gdy przecięła napis:

Quartz
Water resistant 100m


zaczęła poruszać się ponownie w górę. Z dokładnie taką samą prędkością przesuwała się zahaczając kolejne metalowe znaczniki umieszczone na białej tarczy. W końcu przecięła cyfrę „12”, jedyną godzinę zaznaczoną na cyferblacie. Czternaście przeskoczeń wskazówki, które dopełniły pętlę, trwały tak samo długo jak czternaście mierzone w którymkolwiek innym miejscu, mimo, że można byłoby się spodziewać, iż na finiszu przyspieszy. Chris obserwował jeszcze pięć takich cykli, wszystkie były tak samo dokładne. Przynajmniej na tyle, na ile był w stanie to wykryć.

Jeszcze jedna seria pompek w wykonaniu Chrisa, taka sama jak poprzednia. Podczas tej serii jego ciemne włosy solidnie mu dokuczały obijając się o policzki i wpadając do otwartych ust, gdy robił wdech, jednak wykonywał serię poprawie nie zważając na to. Przyzwyczaił się trochę do tej niedogodności, nigdy nie lubił wiązać włosów z tyłu, nawet na czas ćwiczeń. W dodatku nie były według niego na tyle długie, żeby to wyglądało sensownie – jego włosy miały może ze dwadzieścia centymetrów… W końcu skończył, a na usta spłynęła mu słona kropla potu. Wstał i zaczął planować jutrzejszy dzień.

„Jak zwykle, na dziesiątą muszę być w pracy. Przez jakieś pięć minut będę się obijać w łóżku, potem wstanę. Założę zegarek, ogolę się… nie, teraz się ogolę. Zaraz po prysznicu” – rozmyślając uwolnił ze spodni swój ogon, który wcześniej był zawinięty wokół paska. Przez chwilę był trochę spłaszczony, ale już po piętnastu sekundach wyglądał idealnie – śnieżnobiały, mięciutki, puszysty długi ogon, pasujący idealnie do białej słodziutkiej tygrysiczki z różowymi uszkami, ale nie do demona.




Chris spojrzał na swoje przekleństwo gniewie i zamerdał nim energicznie z niezadowolenia. Po chwili mu przeszło i ponownie skupił się na tym, co rano będzie musiał zrobić. „Razem z dojazdem do sklepu zajmie mi to wszystko jakieś czterdzieści minut. No, może 45, zależnie od ruchu. Wstanę o 8:45, będę miał pół godziny zapasu. W sam raz aby zaczepić jedną lub dwie dziewczyny i pogadać chwilę, albo żeby przejść się po rynku i obejrzeć wystawy.” – gdy chwilę ochłonął po treningu, nastawił budzik po czym ruszył w stronę łazienki. Rozebrał się. Wszedł do kabiny i puścił na swoje ciało chłodny strumień wody. Zegarka nie ściągał. Wodoodporny. Stał pod prysznicem jakieś pięć minut delektując się przyjemnym, oczyszczającym chłodem, po czym podkręcił trochę temperaturę i zaczął się szorować szorstką gąbką. Gdy już miał wychodzić puścił całkiem gorącą wodę, żeby było mu ciepło zanim zdąży się wytrzeć w ręcznik. Później założył bokserki i ogolił się dokładnie przy lustrze. Nie lubił zarostu, szczególnie wąsów. Poszedł spać spokojny, ten dzień zaliczył do zdecydowanie udanych.



Następnego dnia rano




Chris obudził się na dźwięk budzika. Od razu na pierwsze takty, leżał jednak spokojnie czekając aż zacznie dzwonić trochę głośniej. Przez okno wpadały promienie słońca. „Mhmm… całkiem szybko zrobiło się jasno… to chyba nie jest normalne o tej porze roku” –spojrzał na zegarek. „Co do licha!?” – pomyślał, a na tę myśl nałożył się inny głos

- Oj, chyba zaspałeś. – to była Nila. „Wredny futrzak przestawił zegarek. Zrobił to, gdy spałem, czy gdy poszedłem pod prysznic? Tak czy inaczej, jestem spóźniony. O osiemdziesiąt minut w tym momencie” – pomyślał, ale nie zamierzał burzyć swojego planu tylko po to, żeby zmniejszyć spóźnienie. Kotka zgrabnie opuściła mieszkanie Krzyśka.

- Wracaj tutaj, cholerny Czarnuchu!! – krzyknął za nią, ale nie przyniosło to efektu. Zrezygnował też z użycia „rozmowy umysłowej”, aby dosięgnąć kotkę wyzwiskami. Pokierował myśli na inne tory. „Tak czy inaczej, jest już solidnie spóźniony”. Zabrał zegarek ze stolika i pobiegł pod prysznic „Odkąd jestem w tym ciele nigdy nie musiałaś na mnie czekać, nic ci się nie stanie jak raz się spóźnię. To tyle, odnośnie sklepu „Kate’s cloacks & jewellery” i jej właścicielki” – myślał wycierając włosy w pośpiechu. Wskoczył w niebieskie jeansy Pierre Cardin i naciągnął na kark czarno-zieloną koszulę, spryskał nadgarstki zapachem Puma Black, potarł nimi o szyję. Założył buty, kurtkę skórzaną i był gotowy – tylko paska do spodni nie chciało mu się zakładać. Nosił go tylko dlatego, że ładnie wyglądał, bo w sumie potrzebny nie był. Wziął portfel, kluczyki i pobiegł do auta.

Przygotowanie się zajęło mu piętnaście minut, choć miał na to pół godziny. Za to na drodze panował już większy ruch i podróż się wydłużyła. Na miejscu był za sześć dwunasta, jednak nie miał zamiaru się tłumaczyć albo zwalać winę na innych. Już stojąc w futrynie drzwi zaczął swoją gierkę. Przez moment taksował Kasię spojrzeniem, po czym powiedział:

- Cześć! Nie wierzę własnym oczom. Radzisz sobie beze mnie, nawet nie zadzwoniłaś, mimo, że się spóźniłem tyle czasu. Nie martwiłaś się o mnie? Że coś mi się stało? - podszedł dwa kroki i znowu przystanął.

- Że napadły mnie sfrustrowane kobiety, wykorzystały i zostawiły w lesie? Może się zwolnię, skoro już mnie nie potrzebujesz? Widzę, że dobrze sobie radzisz sama –powiedział Chris, a pomyślał: „Dziwne, że nie wydzwaniała minutę po dziesiątej… przecież od dawna się nie spóźniłem. Od bardzo dawna. No i ona przecież nie ma pojęcia o zegarkach… o biżuterii, tak. O zegarkach, nie.”
 

Ostatnio edytowane przez Vincent : 01-07-2008 o 18:55.
Vincent jest offline