Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2008, 00:01   #7
Vincent
 
Vincent's Avatar
 
Reputacja: 1 Vincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodze
Kasia była trochę przybita. Nawet słowne zaczepki nie skutkowały, a mało która kobieta potrafi (lub chce) się im opierać. Chris postanowił dać sobie z nią spokój – „jak przestanie się fochać, to sama zacznie gadać”.

W sklepie nie było klientów, a z wszystkimi naprawami i reklamacjami Chris uporał się już wczoraj, więc postanowił zająć się przeglądem zegarków. Zaczął od tych na wystawie – chodziły idealnie. „W końcu dlatego je tam ustawiłem” – pomyślał zadowolony, a złość na kotkę odchodziła powoli w niepamięć. Gdy ruszył do gabloty na środku pokoju ze sportowymi modelami japońskich Casio, Kasia podjęła rozmowę:

- Krzychu... ostatnio zachowujesz się dość dziwnie. Znam Cię od lat... od wielu lat. Po tym wypadku kolejowym zmieniłeś się.

"Nie, Kaśka, nie będę ci się tłumaczyć. Nie lubię się tłumaczyć, poza tym kobiety też nie lubią, jak facet się tłumaczy. Zachowują się, jakby tego chciały, ale przecież wcale tego nie chcą, to tylko taka gra pozorów." – pomyślał, a na głos powiedział:

- Hmmm? Jak to się zmieniłem?

Chris słuchał jej wywodów i układał w głowie konkretną wymówkę.

- Kasiu, na żarty ci się zebrało, czy za dużo „Z archiwum X” oglądałaś wieczorem na DVD? Jak to się zmieniłem? – Chris zaczął się sobie przyglądać – Jestem taki sam, wyszedłem z tego bez szwanku, nadal mam ciemne włosy- tutaj pociągnął kosmyk z lewej strony tak, aby mieć go przed oczyma – i metr osiemdziesiąt dwa - rozłożył ręce bezradnie - Przecież mnie znasz, wiesz, że studiowałem na politechnice... no dobra, elektronika to nie był mój ulubiony przedmiot, ale pamiętam, że coś takiego miałem… poza tym robię w tym zawodzie nie od dzisiaj. A to, że jakiś kretyn który pewnie kupił sobie papierek doktora zdiagnozował mi alergię, to nic na to nie poradzę. Wcześniej tego nie sprawdzałem, po prostu trzymałem się od kotów z daleka.

- Wpadłeś w jakieś dziwne towarzystwo? Krzychu jacyś ludzie Cię dzisiaj od rana szukali, jeden z nich miał broń.. Krzychu, bierzesz coś?.

To Chrisa zainteresowało, nawet bardzo. „Kto może mnie szukać? Z mafiami nigdy nie zadzierałem, dealerów też nie znam. Aniołki wykryły moją zasłonę? Mogą być albo bardzo dobrzy w swoim fachu, albo bardzo kiepscy. Jak są dobrzy, to mogli już zapomnieć jak nie wzbudzać podejrzeń na Ziemi, a jak to żółtodzioby to jeszcze muszą się bardzo dużo nauczyć” – gdy o tym myślał usłyszał głos w swojej głowie, wyraźny prawie jak Kaśki, ale trochę inny:

- Szefie, ktoś włamał się do naszego mieszkania, wydaja się czegoś szukać. Pięciu, po mowie rozpoznaje, że chyba niebiańscy... – to była Nila. Chris przez sekundę rozważał te słowa, ale starał się nie pokazać po sobie Kaśce, że coś jest nie tak. „W sumie to niewiele zrobię, jeśli jest ich pięciu... ale dobrze byłoby tam być... Najpierw Kaśka, potem niebiańscy".


- Jestem czysty, wiesz, że nie tykam tego ścierwa. Powiem od razu, że do sekty też nie wstąpiłem. Chyba nie myślisz, że Marsjanie mnie podmienili, wtedy, podczas wypadku? - spojrzał na nią krytycznie - Już dawno udowodniono, że na Marsie nie ma życia, a jeśli było, to nie było inteligentniejsze od naszych glonów. Czy to jakiś nowy program telewizyjny, z tych podobnych do „Mamy cię!”? A propos punktualności… to chyba dzisiaj nadrobiłem zaległości, prawda? I znowu muszę wyjść, możesz zamknąć trochę wcześniej. Jak przyjdzie ten koleś od srebrnego Rolexa, który ci go zostawił do naprawy, to oddaj mu go i powiedz, żeby kupił sobie jakiś oryginalny, bo wątpiłem, czy stać go na oryginalne zamienniki części… Jak przyjdzie ktoś w garniturze, to pokaż mu zegarki z wystawy, a jak w jeansach to te z środkowego regału… a jak w dresie, to powiedz, że sklep adidasa jest na Grabiszyńskiej. – powiedział i ruszył szybkim krokiem w stronę drzwi, jednak wychodząc odwrócił się i rzucił jeszcze:

- A jak przyjdzie kobieta, to na pewno sobie poradzisz – powiedział z uśmiechem na ustach. Biegnąc do auta wyjął komórkę i zaczął rozmowę:

- Cześć, tu Samsaviel. W Krakowie, na Królewskiej 7 przez 2 mam mały oddział z góry. Co najmniej pięciu. Możliwe, że kontakt, z którym umówiłem wczoraj jednego od Baala, sypnął. Przyślecie kogoś z dołu? Potrzebuję ze trzech, czterech. Nie tych żarłoków od Haagenti, ani tych od ładunków wybuchowych. Najlepiej kogoś z naszych, od mojego Pana Kronosa, albo od Księcia Baala. Nie chcę też piromanów, to moje mieszkanie... – mówił Chris przekręcając kluczyki w stacyjce, choć wiedział, że ma nikłe szanse na otrzymanie posiłków. Komórkę podtrzymywał głową i ramieniem, a gdy położył lewą rękę na kierownicy światło odbiło się od tarczy zegarka i poraziło go w oczy. Spojrzał na nią. 12:25, 27 sekund. 28 sekund. Chris uśmiechnął się w myślach. Wcisnął sprzęgło, wrzucił jedynkę na ręcznej skrzyni biegów i ruszył w stronę swojego domu. „Jeśli nie dostanę posiłków to skorzystam z umiejętności Nili, żeby dowiedzieć się, co robią… Chociaż nie, przecież ona sama pewnie ich podsłuchuje. Może jak dowiem się, co tam się dzieje, spróbuję odesłać jednego z nich gdy nadarzy się okazja?”
 

Ostatnio edytowane przez Vincent : 04-07-2008 o 13:45. Powód: drobne poprawki - akapity, kursywy itp
Vincent jest offline