Kot zauważywszy co knują dwunogi, doskoczył zwinnie do torby i choć był mały, nie miał większych problemów by przeciągnąć ją po lodzie poza zasięg drąga łowców.
- Cholera co jest?!
- Chyba trąciłem kijem torbę i spadła. Nie widzę stąd gdzie leży.
- Tam coś biega po chałupie! – stwierdził zdziwiony Erni. - Tam jest kot!
- Jaki kot?
- No ten co to niby myszy miał łowić a zamiast tego szczał mi na buty!
- Ej... co on robi?! A KYSZ TY!!! KSZSZSZ!!! Pójdziesz!!! – Arkas zaglądając z daleka przez okno wymachiwał rękoma, czerwony na twarzy. – WON, ZOSTAW, PSIK!!!
Za późno. Zwinne kocie łapki bez trudu pozbyły się klina z zamka klatki.
- Oooo w mordę! – jęknął Arkas.
- Te! Dokąd?
- Wilk uciekł!
- Co?
- Wilk zwiał!
- Jak zwiał?! Jak zwiał, te, czekaj! Psia jego...! – Erni również pognał na tyły chaty, znikając wam z widoku.
Upragnione BRZEDĘK, i Kall`eh popchnąwszy lekko drzwiczki wydostał się z klatki. Wolność jednego wilka wzbudziła entuzjazm u reszty watahy. Kall`eh nie próżnuje. Chwyta w zęby masywne poroże jelenia i używa go jako tarana, by rozgiąć nagrzane pręty klatki Baybarsa. Poroże okazuje się do tego idealnym narzędziem. Kiti wzywa kolejną śnieżną zawieruchę, i łańcuch Amadeusza zamienia się w ośnieżoną pięknie mozaikę. Jednocześnie, zamarzają kłódki, a wygięte pręty klatki Baybarsa stygną. Baybars przekłada głowę przez wykrzywione pręty, jedna łapę... oj... zakli...?! Wierci się trochę, z trudem, bo z trudem, śmiesznie to wygląda, ale w końcu puszysta biała kula przeciska się na zewnątrz. Wolny!
Amadeusz naprężył łańcuch, oczka zatrzeszczały, zazgrzytały. CHRUP! Kawałki sopelków rozsypały się wokół, a wolny Amadeusz, z obrożą i dyndająca na niej resztką łańcucha, skoczył do przodu, wreszcie oddychając swobodniej. Lunar zatoczył się w klatce i położył się, nieprzytomnie wpatrując się w dal. Kiti zawzięcie uderza z hukiem od wewnątrz o drzwi swojej klatki, zasapana, ale z niegasnącym zapałem. Wreszcie, zamrożona kłódka pęka i biała wilczyca wyskakuje ze swojej klitki.
W progu chaty stanął mężczyzna. To Erni! Powoli zrobił pierwszy krok, wchodząc na lodową posadzkę.
Spod płótna okrywającego dużą klatkę dobiega gromkie warczenie i seria krótkich porykiwań.
- A ty dokąd?! – wrzask Arkasa z zewnątrz. – Kurde felek, już trzy zwiały!!! Wynosimy się!!! – rzucił i pognał po konia, nie bacząc na to, że Erni został.
__________________ - Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith. |