Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2008, 00:37   #35
hija
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
Impreza. Ogarnięty wojenną pożogą Neoberlin nie dostarczał zbyt wielu rozrywek. Tutaj, w bunkrze, atmosfera z dnia na dzień robiła się coraz trudniejsza do zniesienia. Wystraszeni, ściśnięci na o wiele za małej powierzchni ludzie zaczynali mieć siebie nawzajem dość. Po prostu. Po ludzku. Najzwyczajniej w świecie. Balang, takich jak ta, którą naprędce urządził Horst, nie było zbyt wiele. Była to zatem okazja, której nie sposób przepuścić.
Droga z dolnych laboratoriów do klitki, którą zajmował Horski okazała się dostatecznie długa, by Kamilla zdążyła wymówić się od udziału w libacji bólem głowy. Ys nie skomentowała tego głośno, ale rzucone z ukosa spojrzenie mówiło wiele. Choć nie była to jej sprawa, sypianie z Biedermeierem tylko po to, żeby podnieść swoją pozycję w bunkrze było dosyć… Zbyt długo szukała słowa, które określić by mogło ten układ, toteż zaniechała ocen. Własne morale nie uprawniało jej do wystawiania ocen komukolwiek. Ich cyrk – ich małpy.

Resztę drogi pokonała sama. Nawet, gdyby była tutaj po raz pierwszy, unoszący się w korytarzu marihuanowy dym poprowadziłby ją bezbłędnie. Uchyliła ostrożnie ciężkie, wzmacniane ołowiem drzwi, uważając przy tym, żeby nie zrobić krzywdy komuś, kto mógłby stać za nimi. Zbyt często łatała nieuważnych mieszkańców bunkra. Dołączyła do świętujących w chwili odpowiedniej, aby usłyszeć
-…podglądać jak się Ys bzyka z tym… dobra, dobra! Nie patrzcie tak na mnie, to było niechcący. Ale dobra jest. Zbuduję sobie nowy. Ten niech wam dobrze służy, dzieciaki! – salwa śmiechu, która gruchnęła, gdy skończył mówić była bezpośrednio związana ze stojącą za nim Yseult. I jego miną, gdy tknięty przeczuciem obejrzał się za siebie.
- Dzięki za słowa uznania, Fixxxer – uśmiechnęła się krzywo, unosząc w górę szklankę, którą wcisnął jej dłoń Józef. Była z nim w dobrej komitywie- regularnie uzupełniał jej zapasy. W końcu skręt dotarł i do niej. Zaciągnęła się gryzącym dymem, spod przymkniętych powiek obserwując Axela tarmoszącego włosy Tanji. Coś w środku niej drgnęło. Odwróciła się od nich, krzywiąc się, jak gdyby ktoś wcisnął jej do bimbru trzy cytryny. Ta mimowolnie zaobserwowana czułość sprawiła jej ból. Bólu należało unikać.

W pokoiku wrzało. Ktokolwiek nie był dostatecznie pijany, natychmiast dostawał karną kolejkę. Poza Malakiem. Z twarzą przypominającą chmurę gradową próbował się wkomponować w kanapę. Jego zachowanie było na tyle nienaturalne, że wyglądał, jakby był tu z przymusu. Jakby… gdyby byli odrobinę trzeźwiejsi, jego obserwująco-oceniające spojrzenie zapewne niemiłosiernie by ich denerwowało. Yseult szła łeb w łeb z ochoczo polewającym Józefem. Chyba trochę żałował, że niedługo już jej tu nie będzie. Nikt nie miał wątpliwości, co do ich szans na powrót. Nawet najśmielsi optymiści woleli nie poruszać tego tematu. Kątem oka spostrzegła, że Tanja szepce coś Axelowi. Chciała podsłuchać ich rozmowę. Mogli wiedzieć coś ważnego, a była niemal pewna, że jeszcze sporo czasu minie zanim jej zaufają. W zasadzie miała to w głębokim poważaniu, ale jeśli już byli skazani na wspólną podróż do Świebodzina… musieli ze sobą współpracować. Im mniej przed sobą zatają, tym większe mają szanse. Obróciła się przez ramię, chcąc ruszyć w ich kierunku, gdy tuż przed jej oczyma pojawiła się znienacka roześmiana twarz Fixxxera. Procenty i opary ośmieliły go chyba, bo przygarnął ją do siebie i zanurzył nos w jej włosach. Ys stała sztywno, kątem oka patrząc się na niego jakby zobaczyła własną babcię tańcząca kankana na posterunku SD. Ocknął się po chwili i pociągnął ją ku swoim znajomkom.
- Chośśś, przszstawię Cię! Axel! To Ys, ta wiesz – był już dobrze zrobiony, bo próba puszczenia oka Axelowi skończyła się okrutnymi reperkusjami w postaci utraty równowagi. Szczęśliwie dla samego siebie, wciąż trzymał w uścisku Yseult – To Axel i ta… no, Tanja. Ja nnnie mog-hep-ę iśśść z wami, ale! A! – podjął zgubiony wątek – Tamten to Malak… – sapnął.
- Zawsze tak? – Padło zadanie ściszonym głosem pytanie. Obecność trzeźwego w coraz bardziej pijanym towarzystwie powoli stawała się zadrą.
- Ta. – Odpowiedział Heintz. – Spięty, jakby mu kij w dupę wepchnął. Nic go nie ruszy!
- Nic?
– brew Ys podjechała do góry. Osiągnęła właśnie taki stan, w którym skłonna była zrobić niemalże wszystko. – Chcesz się przekonać?
- O-ja-jebię!
– zawył wiedzący na co się zanosi Fixxxer. Maria zaśmiała się gardłowo. Wszyscy byli pijani. Poza Malakiem.
- Zakład? – mężczyzna przeszedł do sedna.
- O co?
- O błogosławieństwo!
– palnął Horst stawiając na stole swoje maleństwo: ostatnią flaszkę markowego absyntu. Oczy dr Stein zaświeciły jaśniej od wybuchu bomby atomowej.
- Masz tu jakąś muzykę?

Nim zdążyła odgasić skręta w przepełnionej popielniczce, z głośników popłynęła muzyka. Nie znała tego, ale miało całkiem niezły rytm. Powłóczystym krokiem ruszyła w stronę Malaka, który zaczynał się chyba domyślać o co chodzi. Była pijana. Była odurzona. Była cholernie napalona. To jego wyobcowanie w jakiś sposób ją podniecało. Pozwoliła kitlowi zsunąć się ze szczupłych ramion. Biodra zaczęły poruszać się w rytm muzyki – zwalniając i przyspieszając na przemian. Była tuż przed nim. Na wyciągnięcie ręki. Obutą w delikatny bucik na wysokim obcasie stopę wsunęła między uda siedzącego mężczyzny. Wierzchem stopy, niejako mimochodem, otarła się o jego krocze. Całe jej ciało podążało za muzyką w zmysłowym tańcu. Nachyliła się nisko. Tak, że poczuł zapach jej skóry. Przycisnęła kolano do jego klatki piersiowej unieruchamiając go trochę i jednocześnie zaglądając mu w oczy. Zadartym noskiem trąciła jego policzek, próbując wciągnąć go w grę. W muzykę. Musnęła szyję i płatek ucha mężczyzny. Nim zareagował okręciła się doń plecami i wypięła, na krótką chwilę eksponując swoje wdzięki. Podwinięta dla wygody spódnica właściwie więcej odsłaniała, niż ukrywała.

W drugim końcu pokoju dało się słyszeć ciche westchnienie Fixxxera:
- Jak mu od tego nie bryknie, to koleś jest pedałem.
Yseult, pochłonięta przez muzykę, nie usłyszała tego komentarza.

Tańczyła.
Rytm przyspieszył.
Przysiadła na kolanach oniemiałego Franka i odszukała jego dłonie. Płynnym ruchem ułożyła je sobie na biodrach. Biodrach, które w tej chwili poruszały się bardzo szybko i wymownie. Uniosła w górę ramiona i odrzuciła do tyłu głowę. Oparła się w końcu plecami o jego tors i zanurzyła palce w jego włosach. Choć nie przestawała się zmysłowo wić, czekała na jego reakcję. Na jakikolwiek znak.
 
hija jest offline