Tuman kurzu przykrył na kilka minut główne centrum obozu, dwaj straznicy natychmiast gdzieś znikneli, a sami z coraz to większym trudem rozróżnialiście kształty w niknacym słońcu. Gdy pył, a także i emocje opadły zauważyliście sporą grupę dziwnie ubranych i głośno "wydzierających" się na siebie Huronów, którzy otaczali zgliszcza jakiegoś małego budyneczku. Gdy zbliżyliście się kilka kroków usłyszeliście urywane odgłosy ciągle nadbiegających członków gangu:
- ... rozpierdolili je... kurwa teraz... jutro mieliśmy wygrać... zajebie Runersów, jeżeli to oni... dawać gnata... ktoś musiał podkablować...
Chwilę później ktoś krzyknął, iż znalazł zdrajcę i rzucił się na chłopaka z długimi fioletowymi włosami z nożem w ręku, wszyscy jakby zapominając o wybuchu zaczeli oklaskiwać walczących. Jednak po chwili w tle pojawiła sie ogromna postać, silnie zbudowanego i poważnego Hurona:
- Stać! - wykrzyknął wielkolód, wszyscy natychmiast zamarli. Musimy być silni, nie mozemy się wdawać w bezcelowe kłótnie, co wy robicie? Zabili Josepha, a teraz rozpierdolili nam nasz wóz a wy sie nawzajem wyrzynacie? Cioty jesteście!
Dziwnym trafem nikt nie sprzeciwił sie wymierzonym obelgą, a nawet większość zaczeła potakiwać głowami.
__________________ "Niektórzy patrzą na świat i pytają: Dlaczego?
Inni patrzą na swoje marzenia i pytają: Dlaczego nie?"
George Bernard Shaw |