Ciepłe łzy zostawiały smugi na policzkach Róży. Zaczęła tak bardzo szlochać, że wydawało się, iż się po prostu zaraz udusi. Zamknęła oczy i starała się odciąć od tego świata. Przestała się czołgać tylko zwinęła się w kłębek i płakała. Jak dziecko, którym przecież była.
Zakładnicy mieli wrażenie, że wobec okazanego nieposłuszeństwa, dziewczyna zostanie zaraz zmasakrowana. Tylko czekali aż bandzior podejdzie i albo jej przyłoży, albo od razu zastrzeli, bo po co się przejmować jakimś dzieciakiem.
Ale wtem kobieta, która już zdążyła sie narazić, ponownie stanęła w czyjejś obronie. Gest wyciągniętej ręki był jak symbol, oznaczał pomoc, dobre serce, ciepło, przyjaźń i wiele innych. Róża nie wiedziała czym był pokierowany ten konkretny gest, wiedziała natomiast że ona sama pewnie nie wyciągnęła by ręki w takiej sytuacji. W pierwszej chwili mając zamknięte oczy i płacząc nie zauważyła wcale, ze ktoś chce jej pomóc. Była zagubiona, rozdarta między dwiema możliwościami jakie miała. I była prawie pewna, że obie możliwości kończyły się śmiercią.
I wtedy zobaczyła wyciągniętą w swoją kierunku rękę.
Przed oczami stanął jej obraz z dzieciństwa, gdy idąc z mamą przez park jadła loda, i potknęła się. Starła sobie kolano a lód, który wylądował na ziemi, był już nie zdatny do zjedzenia. Zaczęła wtedy płakać najgłośniej jak potrafiła, była smutna, bo przecież dla dziecka stracony lód i zdarte kolano to tragedia. Ale mama podeszła do niej i wyciągnęła rękę, mówiąc, że nic się nie stało, i że zaraz dostanie drugiego loda.
Róża zdawała sobie sprawę, że teraz nic słodkiego nie dostanie. Ale może jeśli jednak wstanie z tej podłogi, jakoś uda się uratować życie. Tak, stawka była o wiele większe, niż kiedy była dzieckiem. Chwyciła dłoń kobiety i pozwoliła zaprowadzić się pod okienko, zupełnie jakby była marionetką. Łzy nadal spływały z oczu, ale już nie szlochała, nie błagała, i nie patrzała na rabusiów. Na jej twarzy zapanował dziwny spokój.
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |