Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2008, 00:56   #37
MigdaelETher
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Melodia urwała się w połowie refrenu. Jedynym docierającym teraz do uszu Mery dźwiękiem był przenikliwy głos syren policyjnych. Nagle w tę kakofonie i jazgot wdarł się tryumfalny okrzyk bandyty. Marysia uniosła lekko głowę, żeby lepiej widzieć żywo dyskutujących napastników. Nie do końca pojmowała sens rozmowy...

Może porozumiewali się jakąś grypserą?! Pewnie wynieśli coś z bankowego sejfu, ale co?

Z miejsca w którym leżała widziała ich tylko od pasa w górę i to nie zbyt dokładnie. Dziewczyna zadrżała. Do głowy uparcie powracała natrętna myśl o bombie. Mężczyzna w czarnym płaszczu wydał dyspozycje, bandyci rozpierzchli się po banku. Jeden z kluczami w ręku zmierzał wprost w jej stronę. Mery błagała w duchu żeby dosięgnął go nagły atak katarakty albo wyrostka robaczkowego! Co kolwiek! Byleby tu nie dotarł, byleby jej nie zauważył!

W tym samym czasie drugi złapał za klapy rannego i powlókł go za kontuar. Nawet ze swojej kryjówki Marysia widziała wyraźnie, że stan biedaka był poważny. Mężczyzna już nawet nie próbował się bronic, pojękiwał coraz słabiej, a jego twarz przybrała kredowobiały odcień. Biedak nie pociągnie długo, jeśli ktoś go nie opatrzy. Dziewczyna wbiła nienawistne spojrzenie w miejsce gdzie jak sądziła leżał spec od pierwszej pomocy. Bohater teraz siedział cicho.

Napastnik był coraz bliżej ich spojrzenia na chwilę sie spotkały... Dziwne mężczyzna uśmiechnął się, tak jakoś... przejmująco smutno, to było odpowiednie słowo. Nagle Marysie ogarnęła fala tęsknoty za Łodzią, ciotką, wujem i wszystkimi, którzy tam zostali. Ciekawe czy oni też ja czasem wspominali, ciekawe czy było by im smutno, gdyby stało się jej teraz coś złego. Pewnie nie. Na pewno już o niej dawno zapomnieli.

Twardy, stanowczy głos brutalnie przypomniał jej, że nie siedzi na schodach pałacyku Kalmanowicza tylko leży na twardej, zimnej bankowej posadzce. To co działo się na głównej sali było przerażające. Mężczyzna w czarnym, skórzanym płaszczu i wojskowych butach przechadzał sie niczym SSman po Umszlag placu, wskazując kolejnych od odstrzału. Marysi było smutno, żal ściskał za gardło a łzy cisnęły się do oczu, biedni ludzie.

Do momentu...aż palec bandyty nie został wycelowany w jej kierunku.

Ja, czemu ja!? Co ja ci chuju pieprzony zrobiłam !? - cały smutek wyparował, w jednej chwili wypalony, płomieniem gniewu.


Podniosła się powoli. Wytarła umazaną błotem i łzami twarz. Drzwi za nią otworzyły się, do środka wpadł powiew chłodnego jesiennego wiatru, niosący ze sobą krople deszczu.
Dziewczyna wyprostowała się i po raz pierwszy rozejrzała po sali. Z tej perspektywy wszystko wyglądało inaczej.

Pan dociekliwy, młody chłopak, najprawdopodobniej jej rówieśnik... Co ten palant sobie myślał, chyba w dzieciństwie naoglądał się za dużo filmów o Rambo.
Zgrabna, brunetka, jedna z pan pomocnych bez szemrania ruszyła w kierunku okienka... I co idiotko, teraz to jesteś grzeczna i posłuszna, trzeba było wcześniej zgrywać bohaterkę!?
Druga, krótko obcięta, elegancko ubrana kobieta wstała szybko, jak na komendę... Ta też, wielka negocjatorka, odwołująca się do pięknych ideałów solidarności i jedności narodowej. Urodziła się w niewłaściwych czasach, powinna była przyjść na świat w epoce bratobójczej wojny secesyjnej w Stanach Zjednoczonych, pewnie poradziała by sobie lepiej od Lincolna!

Nagle uwagę Mery przykuła drobna,wciąż leżąca na podłodze, postać. Dziewczyna czołgając się, próbowała oponować... coś tłumaczyć płaczliwym głosem.

Kurwa, no pięknie, jeszcze to było nam potrzebne. Co z tego gówniaro , ze nie masz jeszcze osiemnastu lat. Murzynki w Rwandzie też nie miały i co im to pomogło?! Głupia smarkula, jeszcze bardziej ich wkurzy...cudnie może od razu nas zastrzelą!

Druga pani pomocna, jednak miała trochę oleju w głowie. Pochyliła się nad przerażoną dziewczyną i łagodnie przemawiając wyciągnęła do niej rękę. Nastolatka, jak nieufne, dzikie zwierzątko popatrzyła na nią, wielkimi, załzawionymi oczami. Drżąc ze strachu przyjęła pomocną dłoń i pozwoliła poprowadzić się we wskazane miejsce.

Mama gąska ze swoim małym pisklaczkiem, zauważyła cynicznie Marysia.

Zacisnęła zęby i ruszyła w kierunku okienka. Po drodze zdejęła płaszcz. Cała jej sylwetka była jedną wielką manifestacja gniewu i wściekłości. W oczach nie było ani kropli łez, tylko złość i nienawiść do wszystkich tu zgromadzonych.

Pieprzeni bandyci! Cholerni idioci, którzy ich wkurzyli! To wszystko ich wian!

Marysia była sama przeciwko całemu światu... no może nie całkiem. Oprócz niej ofiarą tej parszywej bandy padł ten biedny, bogu ducha winny człowiek, który teraz dogorywał za kontuarem. Mery zatrzymała się przy okienku numer "1". Spojrzała przez szybę, leżący na podłodze, w kałuży krwi biedak już prawie się nie poruszał. Jeśli teraz coś zrobi, może mu bardziej zaszkodzić niż pomóc, musi poczekać na odpowiednią okazje. Z furią rzuciła płaszcz na ubłocone kafelki i równie demonstracyjnie usiadła na nim. Jeszcze raz omiotła całą salę nienawistnym wzrokiem. Żeby nie zacząć wariować, Marysia skupiła swoje myśli na planowaniu pomocy rannemu mężczyźnie. Zerknęła na zegarek była 12:49. Odruchowo, jakby chcąc się upewnić spojrzała, na wiszący w okienku numer "2" srebrny, staromodny czasomierz.
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 18-07-2008 o 10:59.
MigdaelETher jest offline