Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2008, 10:52   #5
maciek.bz
 
maciek.bz's Avatar
 
Reputacja: 1 maciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skał
Ludo Bubbletown podczas podróży zastanawiał się nad ostatnimi wydarzeniami. Najpierw dotarł do małego, acz uroczego miasteczka Verdu. Jak zwykle zwiedzanie rozpoczął od wizyty w karczmie. Jej jakże wymowna nazwa „Pod Winnym Dzbanem” bardzo mu się spodobała. Rzeczywiście wino było tu znakomite, a jaka kompania się znalazła. Od razu do gustu przypadł mu Georg. Piło się z nim świetnie. I chociaż Ludo nie dotrzymywał mu w tym krzepy, to mu się to podobało. Co prawda Georg co chwila mówił do niego „krasnoludzie”, a Ludo nie należał do przedstawicieli tej burzliwej rasy. Był niziołkiem. Co prawda starym, miał duży nos i wielu naprawdę myliło go z krasnoludem, ale jednak był niziołkiem. Poznał również Ann, wesołą ludzką dziewczynę i Dolwena, elfa. W miłym towarzystwie dzieją się miłe rzeczy, a miłe rzeczy, jak powszechnie wiadomo sporo kosztują, więc i sakiewka stawała się coraz chudsza, aż w końcu na próżno było w niej szukać czegokolwiek.
Trzeba by się rozejrzeć za jakimś zarobkiem.” – pomyślał Ludo. Na szczęscie Ann znalazła jakieś ogłoszenie. Praca kuriera niezbyt odpowiadała niziołkowi, który stworzony był do wyższych celów. On miał walczyć ze straszliwymi bestiami, miał ratować wioski, a nie donosić listy. Ale w końcu żadna praca nie hańbi, a i zarobek był z tego niezły. Dwadzieścia koron wesoło zabrzęczało w sakiewce. Ludo uśmiechnął się, niebawem bowiem kolejne dwieście miało zagościć u niego w trzosie. Z resztą list był nie do byle kogo, bo do księcia Lemurii.

I wyruszli w drogę. Podróż przebiegała bez większych trudności. Doszło do kilku potyczek, w których Ludo pełnił dość marginalną rolę, raz nawet, podczas potyczki z goblinami nocą nawet się nie obudził. I tak podróżował na swym wspaniałym towarzyszu Samie, kucu, którego kupił kulawego za bezcen, a znajomy cyrulik opatrzył go i teraz Sam wesoło podskakiwał. W podróży można było dopiero dokładniej przyjrzeć się Ludo. Długie, siwe, poskręcane włosy wylewające się spod hełmu, broda takiego samego koloru zaplatana wzorem krasnoludów w dwa warkocze. Do tego zbroja skórzana, tarcza i toporek. Ludo wyglądał w tym wszystkim nieco śmiesznie, mało kto wziołby go za wojownika, a nim przecież właśnie był.

-Słyszeliście historię, jak pokonałem straszliwego smoka, który terroryzował wioskę w Middenlandzie? Nie? Przecież wszędzie o tym mówią! Bardowie w całym Imperium wysławiają moją odwagę! Widzę, że będzie trzeba nadrobić. Otóż pewnego dnia, podczas mojej podróży doszedłem do pewnej wioski, której nazwy już nie pamiętam. W każdym razie do dziś stoi tam mój pomnik ufundowany przez mieszkańców. Gdy wszedłem do wioski chłopi rzucili się na ziemię i poczęli błagać mnie, abym pokonał bestię, która ich terroryzuje – straszliwego czarnego smoka. Jak wiadomo, ze mnie człowiek honoru, więc zgodziłem się chętnie... – Ludo urwał i pokazał palcem przed siebie.
Przed nimi znajdowała się wioska, a raczej to, co z niej zostało. Na wielkim drzewie powieszeni byli wieśniacy! To wszystko przedstawiało okropny widok.
Ludo zrobił się zielony na twarzy i zwymiotował. Takiej makabry jeszcze nie widział w swoim życiu. Na zaproponowane przez towarzyszy przeszukanie domów pokiwał głową i poszedł za resztą.
 
maciek.bz jest offline