Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2008, 13:54   #42
wojto16
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Był zaskoczony tym, że jego słowa wywarły tak pozytywny skutek. Stawiając na szali swoje życie był pewien, że zakończy się to w najlepszym razie groźnym postrzałem. Nie czuł się bezpieczny nawet mimo odbezpieczonego zawczasu colta, który zalegał w jego kieszeni. Mógł najwyżej kątem oka złowić ruch jej palców na cynglu. Miałby wtedy bardzo mało czasu żeby paść na ziemię, wyciągnąć broń z kieszeni, wycelować i strzelić w nogę. Starał się nie dopuszczać do siebie myśli, że nie zdąży paść albo wystrzelić i dostanie prosto w głowę. Właśnie, dlatego był zaskoczony, gdy oczy kobiety wyrażające do tej pory szaleństwo nagle stały się normalne. Na dodatek podniosła broń i przestała patrzeć się w jego kierunku. Chciał błyskawicznie do niej doskoczyć i wytrącić jej broń, ale uprzedził go jeden z partyzantów, który niecnie wykorzystując moment jej zakłopotania zdzielił ją w twarz. Zrobił to z taką siłą, że kobieta poleciała w tył parę metrów. Być może poleciałaby nawet dalej gdyby nie zatrzymała się na ścianie. Ostatecznie uspokoił się, kiedy ciemnowłosa bezwładnie zsunęła się po ścianie.
- Dzięki – rzekł partyzant - To chyba przez twoją gadkę tak się zamotała.
- Nic specjalnego – odpowiedział nieco znudzonym głosem. Wewnętrzny lęk, który czuł zaniknął zupełnie. Kamilla szybko pobiegła przed siebie po drodze lekko go odpychając. Rzuciła się w ramiona Yseult płacząc na jej ramieniu. Frank przyklęknął i podniósł broń upuszczoną przez napastniczkę.
- Broń pulsacyjna? Mam nadzieję, że nikt nie będzie miał nic przeciwko jak sobie ją przywłaszczę. Moja schrzaniła się jakiś czas temu.
Schował swój nowy nabytek do kieszeni i zabezpieczył colta. Kiedy wstał otoczyła go grupa partyzantów gratulująca mu dobrze przeprowadzonej akcji. Cieszyły go te gratulacje i podziękowania, choć z ich powodu nie czuł się zbyt komfortowo. Nie przywykł do podziękowań za udzieloną pomoc. Poczuł jak ktoś włożył mu do ręki 50 marek. Rozejrzał się po całym pomieszczeniu wypatrując Barka. Jednak wciąż nie wyszedł ze swojego biura. Z tego, co udało mu się podsłuchać wynikało, że nikt nie znał tej kobiety ani nie wiedział jak dostała się do bunkra. Na pewno była związana z prywatnymi sprawami Barka, które go nie interesowały podobnie jak sam Bark.
„A było to takie spokojne i bezpieczne miejsce” – pomyślał.
Do pomieszczenia weszła Helga Stieffenhauer ze swoją siostrą i zadała pytanie:
- Jedziemy?
- Jedziemy – odpowiedział – Przyda mi się łyk świeżego powietrza. To miejsce już mi się przejadło.
- Moment, moment – usłyszał za plecami. Odwrócił się w stronę Kamilli Thompson, która wyglądała wyraźniej lepiej niż przed chwilą - Nazywasz się... Malak, prawda? Dziękuję ci. Mało, komu dziękuję, ale... Dziękuję.
Podziękowała też Yseult, po czym ponownie się rozpłakała. Frank uśmiechnął się do niej. Szczerze.

Wrócił jeszcze do swojego pokoju. Musiał zebrać wszystkie swoje rzeczy. Jego ekwipunek elektroniczny zepsuł się, ale teraz w bazie partyzanci wydali mu nowy. Najbardziej ucieszył się z laptopa otrzymanego od Schlaufena. Dzięki temu miał zapewnione, że przez całą podróż nie będzie się nudził. Spojrzał na wazon, do którego ktoś włożył kilka czerwonych róż. Chwilę się na nie popatrzył aż wreszcie wyjął jedną. Wyrwał kartkę z notesu i zapisał na niej: ‘To na pocieszenie. P.S: Wolę jak ludzie wołają na mnie Frank, a nie Malak.”. Złożył kartkę z notesu, spakował wszystkie rzeczy i udał się na spotkanie.

Przybywszy zauważył, że jeep już jest cały załadowany bronią i żywnością. Towarzyszył im również oddział uzbrojonych partyzantów. Wpierw podszedł do Johna, którego postanowił wypytać o ostatnie wydarzenia.
- A więc jak jest z tym Barkiem i tą kobietą?
- Nie wiadomo. Ponoć zaraz po tym incydencie Bark dostał gorączki i wyleguje się w łóżku. Ta kobieta ma dopiero być przesłuchana. Swoją drogą zauważyłem, że znowu się tym obnosisz – zmienił temat wskazując palcem na łańcuszek Franka.
- W końcu czeka tam na nas grupa religijnych fanatyków. Lepiej żeby od razu wiedzieli, kim jestem. Wówczas będą znacznie bardziej rozmowni.
- Rozumiem. Jeszcze jedno. We Frankfurcie będziecie musieli uzupełnić zapasy. Później pojedziecie dalej do Świebodzina.
- Tyle, że przy okazji będziemy zmuszeni zrobić mały rekonesans. Kto z nami jedzie poza Helgą?
- Jej siostra.
- Aha. Nie mam więcej pytań. Może poza jednym. Co dalej zamierzasz robić?
- To, co trzeba.
- Takiej odpowiedzi się spodziewałem.

Na pożegnanie wyszło im tylko kilku partyzantów. Wśród nich była Kamilla Thompson. Nim wsiadł do pojazdu przekazał jej różę z kartką mówiąc:
- Ktoś kazał mi to przekazać.
Ten ktoś wsiadł do jeepa ledwie wciskając się między ludzi, a zapasy. Próbował początkowo usiąść w swojej nietypowej pozycji, ale w końcu zrezygnował z tego zamiaru. Wreszcie wszyscy wsiedli i mogli ruszać. Przejeżdżając przez miasto widział wysuszone trupy zalegające ulice miasta. Identyczne trupy widział już wcześniej w kanałach. Całe miasto wyglądało na zrujnowane.
- Dobrze, że nie płaciłem czynszu za mieszkanie w tym miesiącu – powiedział do siebie. Wtedy zobaczył, zombi leniwie sunącego w ich kierunku. Tego stwora widział już wcześniej w zamkniętej części stacji metra. Tam jednak wcale się nie ruszał, więc nie wzbudzał jego strachu. Teraz zresztą też nie z powodu opancerzonego jeepa, w którym byli póki, co bezpieczny. Odruchowe sięgnięcie po broń zostało przerwane przez spokój mechanika wciskającego mały guzik. Z opon coś się wysunęło. Od tego czegoś odbijały się promienie słońca. Blask został zasłonięty przez krew przeciętego na pół zombi.
- Sprytne, choć moim zdaniem zbyt tandetne.
Teraz na miejscu Helgi siedział człowiek z kombinatu o jakże intrygującym pseudonimie, Syfek. Widać było, że dobrze znał drogę przez ruiny. Poza trupami w oczy rzucały się otwarte rakiety wbite w ziemię należące do Kombinatu. Z nich najprawdopodobniej wychodziły wszystkie stwory, które spowodowały cały ten rozgardiasz. Zaczęły się rozmowy na temat tego, co widzieli na zewnątrz.
- Powiem jedno. Nie należy teraz tego roztrząsać. Tego typu rozmowy nie zmienią nic. Z drugiej strony milczenie też nie, więc jak chcecie sobie rozmawiać na ten temat to rozmawiajcie.
Uruchomił swój laptop i sprawdził znajdujące się w nim pliki.
- 30 quizów. Hans wie, co dla mnie najlepsze.
Nie bacząc na żadne hałasy wziął się za ich rozwiązywanie dla zabicia czasu. Samochód kilka razy podskoczył niczym na wybojach. W końcu przekroczyli wyłom w murze i opuścili to przeklęte miasto. Dostrzegł skrzynkę Marii Kleiner zabezpieczoną 9-cyfrowym hasłem. To też go nie interesowało. Po wyjeździe z miasta musieli jeszcze przejechać do Frankfurtu pas ziemi jałowej. W trakcie jazdy spostrzegł jakąś grupę na czele, której stał kapłan.
- To chyba chrześcijanie i ci fanatycy, o których nam wspominano. Lepiej zachować szczególną ostrożność.
Skończył rozwiązywać quizy, przeciągnął się ziewając, schował laptopa i upewnił się, że łańcuszek jest widoczny.
 
wojto16 jest offline