Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2008, 20:21   #6
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Kiedy wyjeżdżała na studia w jej garderobie przeważały sukienki. Mama wysłała za nią do Louvain pudła z kapeluszami, których Anka, nowoczesna dziewczyna, nie chciała zabrać. Na toaletce trzymała szkatułki z biżuterią, nic szczególnie drogiego, na to była za młoda, i nawet w chłodnej Brukseli używała czasem parasolki chroniącej od słońca.
Inny człowiek.
To było kiedyś takie ładne miasto, przestrzeń, niespotykana w ciasnych miastach Europy, parki, sto razy zieleńsze, bo tu wszystko miało tropikalny rozmach, ludzie, którzy nigdy się nie spieszyli. Nawet w porcie, w dzielnicach biedoty, było spokojnie i bezpiecznie. Przeżegnała się przed kościołem świętej Marty, zaniedbany trawnik, pusto, jedna młodsza od niej dziewczyna Bakongo z dzieckiem, siostry w większości wyjechały. Wrócą, obiecywała sobie w myślach, wrócą. Idąc ulicami złapała się na tym, że szuka wzrokiem białych kobiet. Wrócą.
Inny kraj.
Sama Anka w obszernej bluzie, męskim kapeluszu, wiązanych butach za kostkę i spodniach z kieszeniami też nie przypominała białej damy. Szła pewnym krokiem w myślach roztrząsając warianty rozmowy, która ją czekała. Nareszcie może zrobić coś konkretnego, bo od kilku miesięcy miotała się, próbując zapanować nad rozpaczą za pomocą bezsensownych działań.
Powroty nie są możliwe, nie ma już Konga.

***
Od czasu ogłoszenia najemniczego zaciągu, portowe kafejki stały się jeszcze bardziej ludnym miejscem. Chyba nadmiar bodźców sprawił, ze nie rozpoznała wuja Staszka.
Ale kiedy już przysiadła się do stolika, wuj ze swoją dobroduszną twarzą i cygarem w dłoni boleśnie przypominał o dawnym życiu. Anka nie musiała wiele opowiadać. Znał jej rodziców. Upartych jak osły, z ich wiarą w Czombe i w to, że będzie dobrze, z ich miłością do domu wśród plantacji, z poczuciem odpowiedzialności za swoich, murzynów z wiosek od pokoleń związanych z majątkiem. Ndaku ja Monene – tak miejscowi nazywali ponad 70- letni budynek z arkadami i taka nazwa przyjęła się dla plantacji Bielańskich. Nie chciała, by wuj się rozpłakał, więc udawała, ze nie widzi ruchów chustki. Sama tak bardzo starała się być twarda i była bardzo wdzięczna, że jej to umożliwił, nie marudząc, że nie powinna jechać, że to nie miejsce dla niej. Rozumiał.
- Merci beaucoup, Monsieur – wyciągnęła rękę do Simona Katangi. – Kiedy wyruszamy? Kiedy mogę wsiąść na statek? Będą może płynąć jakieś białe kobiety? Głupie pytanie – roześmiała się – chyba jestem ostatnia w tym mieście. Kapitanie mam ochotę pana ucałować – wyglądała teraz ślicznie, dwudziestokilkuletnia, delikatna, niebieskooka blondynka, uradowana, bo spotkało ja coś miłego.
- Dziękuję – powiedziała jeszcze cicho, po polsku, do wuja.

Popłynie na krwawą wojnę.
 
Hellian jest offline