Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-07-2008, 23:46   #9
sante
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
- Tom! - pośród drzew rozniosło się wołanie -Tom! Czombe wraca! - krzyczał mężczyzna biegnący w stronę Tomasza.
- Gdzie wraca? O czym ty bredzisz? - Dzik spojrzał na kolegę z zdziwieniem na twarzy.

Młody Brytyjczyk zatrzymał się i przez chwile łapał oddech.
- Mówię ci, Czombe wraca! Nie ma sensu siedzieć w tej dziurze i pilnować durnej kopalni. Będą formować żandarmerie. Jedziemy? - chłopak wydawał się rozradowany
- Hmm, wiesz, że to nie głupi pomysł? - zamyślił się na chwilę - Leopoldville pewnie?
- Tak. Bierzemy co nam winni i jedziemy.
- Dobra - Tom kiwnął potakująco w stronę Charlesa.

15 listopada Leopoldville

- Gdzie on się do cholery podział? Miał tu na mnie czekać... - poirytowany Tomasz dopalał papierosa, wypatrując jednocześnie swojego kolegi, którego poznał będąc ochroniarzem w firmie wydobywczej. - Gorąco... przeklęty kraj. Czasem zastanawiam się co jest gorsze, Afryka, czy też Syberia.- rzucił na ziemię niedopałek i przygniótł wojskowym butem. - Trzeba się zabrać jednym z tych transportów. Później może go odnajdę w jednostce.

Dzik podszedł za ludźmi kierującymi się do furgonetek. Wręczono mu plik banknotów, a później zawieziono wprost do wojskowego biura.

Dzik to mężczyzna o średniej posturze ciała, wzrostu około 180cm. Ma czarny dłuższy włos z siwymi kosmykami. Twarz zdobi mu dość krótko przycięta broda. Piwne oczy z ponurym znudzeniem obserwują otoczenie. Na szyi ma zawieszony mały, złoty krzyżyk.

Wraz z szóstką innych ludzi, którzy prawdopodobnie dotarli tu drogą powietrzną, trafił do pomieszczeniu gdzie przeprowadzano standardowe pytania rekrutacyjne. Nie rozwodził się nad tym co i gdzie robił. Właściwie poprzestał na tym, że walczył po stronie Czombego w ostatniej wojnie i że został ranny po bombardowaniu ONZ-towskiego lotnictwa. Czy to w ogóle ma dla nich jakiekolwiek znaczenie? Najemnik to najemnik.

Potem przyszedł oficer poinformować ich o tym, że nie ma dla nich transportu. Cóż, tak to już jest w nowo powstałej armii. Zawsze czegoś brakuje.

Przyszedł jednak i jakiś cywil. Mówił o tym, że trzeba działać itp. Właściwie to mogą i lecieć teraz.

Wyrwał się i jakiś z tych co tu z nim przybyli. Potem kolejny... skąd ludzie mają w sobie tyle energii? Tom przetarł dłonią spocone czoło i czekał na dalsze instrukcje oficera.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"
sante jest offline