Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2008, 15:41   #6
Cosm0
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
Kreujący na styl legendarnego drowa Jarlaxle, Wakash nosił się w stonowanych, ciemnych barwach, które miejscami przetykane były kłócącymi się z resztą stroju akcentami, jak na przykład bordo chusta utrzymująca jego chaotyczne dredy w udawanym porządku, noszona pod charakterystycznym dla żeglarzy kapeluszem, czy też czerwony pas skradziony jakiemuś Czerwonemu Czarnoksiężnikowi. Pośmiertnie oczywiście. Dla jasności rzeczy - nie było to morderstwo z zimną krwią o byle pierdołę lecz obrona konieczna - w czasie pobytu w Thay miał niestety, lub też jak się okazało stety, zbyt dużo szczęścia w hazardzie, co nie spodobało się owemu magowi, któremu z kolei tego szczęścia brakowało tamtego dnia co nie miara. Powiedział później "Nie ma na tym świecie miejsca dla nas obojga" i miał skubaniec rację... Od tamtego czasu wiele się zmieniło - już nie jest najemnym łowcą nagród z Waterdeep, ani też najemnym mieczem, złodziejem ani żeglarzem z Calimportu, w którym się urodził, aczkolwiek jeśli nadarzy się okazja by zarobić w ten sposób parę grosza to czemu by nie. Nadmienić trzeba jednak, że cena usług dawnego chłoptasia okrętowego i ulicznego cwaniaczka z 'Klejnotu Calimshanu' znacznie wzrosła. Obecnie jako inwestycję na przyszłość traktuje przebywanie z tą zgrają wielkich i osobliwych indywidualności, którą w zasadzie polubił, choć nie potrafiłby wskazać palcem kogo konkretnie, po prostu ICH. Oni ściągają kłopoty, kłopoty idą w parze z mamoną, a jak można przy okazji ich wykaraskać z kłopotów, to i trening w walce jest. Piwo, wino, śpiew, bójki, pieniądze, magiczne świecidełka i kobiety... czego więcej chcieć od życia. W drużynie chodziły pogłoski, że to co go trzyma przy nich, to blade jak księżyc w najczarniejszą noc ciało kapłanki Kelemvora, a Wakash nie czuł potrzeby sprostowania tej bujdy. Oczywiście nigdy by mu nie przyszło do głowy odmawiać Natalii wdzięku, gdyż ciało miała nad wyraz urodziwe, aczkolwiek jej wampiryczny wizerunek sprawiał, że wiało od niej chłodem bardziej niż zimą w Dolinie Lodowego Wichru. Mimo to coś go w niej intrygowało i to właśnie być może podejrzliwe, skierowane ku niej spojrzenia zrodziły ową plotkę. Nawiasem mówiąc Wakash nie zdziwiłby się gdyby to stary, szalony Raetar był jej autorem. Starcowi musiało pomieszać się w głowie na stare lata, czego żywym dowodem był właśnie w tej chwili jeden z jego monologów. Chłop był przynajmniej zabawny w tym swoim szaleństwie, a gdy robił sobie w nim przerwy, to był całkiem w porządku. Wakash słyszał kiedyś historię o ludziach, którzy potrafili wpuszczać do własnych ciał i umysłów duchy dawno zmarłych, żyjąc z nimi w symbiozie. Być może w takim razie Raetar wcale nie był szalony, a jedynie utalentowany. Wszystko, co łotrzyk mógł o tym wiedzieć było niesamowicie mętne, a i źródło, z których pochodziła ta wiedza nie należało do najbardziej wiarygodnych, chyba że uznać pijanego kleryka Lathandera za kogoś wiarygodnego, w szczególności gdy samemu nie było się zbyt trzeźwym... Kolejnym w towarzystwie był Noaki, druid i... jak zwykła myśleć Natali - drużynowy krzykacz, a Wakash nie mógł się po prostu z nią w tej kwestii nie zgodzić. Sługa natury rozglądający się na prawo i lewo z zachwytem łapiąc każdy skrawek krajobrazu leśnego królestwa.

- Ikeda, Alhalla rozejrzyjcie się po przedsionku świątyni. Ino ostrożnie... - odezwał się Raetar wychodząc tym samym ze swojego ataku szaleństwa i wracając do normalności.

Ikeda... mmmmiła dla oka skośnooka piękność ze wschodu, rządząca swoim ciałem wedle własnego uznania i bez zbytnich zahamowań. Mówi się, iż egzotyka jest pociągająca i cholernie sprawdza się to również w tym wypadku - odrobinę zadziorny wyraz twarzy, krągłe piersi i całkiem niezły tyłek ściąga do na Ikedę dokładnie tyle uwagi, ile ona sobie tego życzy. Niektórzy na własne nieszczęście nie wiedzą, że tyleż ile jest w Ikedzie piękna, jest też drapieżnej łotrzycy, która nie szypie się zbytnio, gdy trzeba pociągnąć za spust bądź też dźgnąć sztyletem raz, czy dwa. Prawdziwa kobieta-kot - pozwoli się głaskać, ale nigdy nie wiesz, kiedy ugryzie... i co najważniejsze gdzie. Jak na gust Wakasha - bajunia. To była iście towarzyszka do wszystkiego - do bitki, do żartów, do picia, do dodania uroku i ponoć do seksu, aczkolwiek informacji tej nie udało się potwierdzić osobiście, a i na romansidła, z których później mogą wyjść różne cuda, Wakash średnią miał ochotę... choć oczywiście niezbadane są ścieżki, które szykował los. Piękność z Kara-Tur przykuwała do swojej osoby uwagę nie tylko męskiej części świata, ale również damskiej, a chodzący tego przykład właśnie wlepiał w nią gały - Alhalla, mały drużynowy gej... choć osobiście Wakash nic nie miał ani do jej orientacji, ani do samej Alhalli, to jednak nie uważał tego za zbyt normalne i wolał nie wiedzieć, co i z kim ona robi w sypialni. Nie spędzał z nią zbyt wiele czasu, głównie dlatego, że Alhalla wyraźnie miała jakiś problem, z którym izolowała się od reszty drużyny, a że nie wystawała ona Wakashowi powyżej pasa, to łatwo udawało jej się pozostawać niezauważoną. Ponoć jej niewielki wzrost spowodowany jest jakąś magiczną klątwą, jednak kto ją tam wie - co się stało, może się też cofnąć (zazwyczaj), więc Wakash nie znał wyraźnego powodu, dlaczegóż Alhalla nie wróciła do swego normalnego wzrostu, a pytać o to nie śmiał, jako że jest ona bardzo wrażliwa na tym punkcie. Zresztą... co to za różnica - wszak wzrost nie przeszkadza jej w działaniu, a i niezgorszą towarzyszką broni jest także.

Przewodnik zostawił ich wszystkich z krótkimi wyjaśnieniami na miejscu. Robotę zatem czas zacząć. Wakash słyszał kiedyś, iż w dawnym Myth Drannor żyli elfi wojownicy, zwani Wojennymi Ostrzami, dysponujący nadprzyrodzonymi mocami, wspomagani przez duchy swych przodków oraz przez najlepszej jakości ekwipunek. Gdyby udało się znaleźć coś z tego...

- Ekhhhm, ekhhm ekhm... - odchrząknął Wakash zaciskając przy tym mocniej zapinki i paski swojej zbroi, czarnej jak noc i zapewniającej całkiem niezłą ochronę, mimo iż materiał nie wydawał się zbyt wytrzymały - wyglądem przypominał raczej jedwab lub pajęczą nić, a od kiedy weszli w cień drzew wydawał się być zaledwie gazem lub cieczą, a nie zapewniającą ochronę grubą skórą. Do zbroi przyczepione były wszelkiej maści ozdobniki, od zwykłych koralików, aż po ozdobne klapy materiału, które nadawały zbroi elegancki i dostojny wygląd. Należący niegdyś do thayskiego czarnoksiężnika pas z całym mnóstwem kieszeni również znajdował się na swoim miejscu dając łatwy dostęp do wszelkiej maści środków ratunkowych. Poprawił swój zdobyty w Waterdeep, marynarski kapelusz, będący pamiątką po pierwszym udanie wykonanym zleceniu, jako łowca nagród. Czapka należała niegdyś do jakiegoś kapitana statku dokującego w Skulporcie, za którego została wyznaczona nagroda przez samego Elaitha Craulnobera. Obwieszony wszelkiej maści rzemykami, tanimi świecidełkami i paciorkami Wakash poprawiwszy jeszcze wcześniej dredy i wymodelowane ciemną henną rzęsy, zatarł rękę o rękę, klasnął w dłonie i rzekł:

- No Panie i Panowie, jak się bawić to na całego, a jak umierać to przynajmniej z elegancją. Mamy tam wejść? Kto wchodzi pierwszy?

Natali zaszeleściła swoimi gratami w plecaku wyciągając z niej flaszkę wina, krzyczącą niemal 'wypij mnie!'. Nie dbając zbytnio o maniery, ani o etykietę nakazującą delektować się winem, odkorkowała czym prędzej i pociągnęła spory łyk, po czym wyciągnęła butelkę przed siebie w niemym poczęstunku.

- Furgrim? - zapytała w końcu.
- Ja z pewnością poproszę. Trzeba nabrać nieco odwagi... - rzekł Wakash przejmując z rąk kapłanki oferowany poczęstunek i podobnie jak ona pociągając dłuuuugi łyk.
- A teraz ponawiam pytanie - kto pierwszy?
 

Ostatnio edytowane przez Cosm0 : 09-08-2008 o 16:18.
Cosm0 jest offline