Jullie ocknęła się w białym pomieszczeniu. Zamknęli mnie... Jestem w wariatkowie... pomyślała. Wstała i rozejrzała się: poza nią było jeszcze czworo ludzi i ta dziwna trójka, która zniknęła chwilę temu... Pośrodku pomieszczenia był ogień. Zdziwiła się, bo nie był ani ogrodzony, ani niczego nie trawił a był tylko w tym jednym miejscu. Do broni leżącej na ziemi podszedł jakiś pedantyczny facet w garniturze, zapewne dobrej marki. Blondynka spojrzała jeszcze raz na ogień i później na drzwi bez klamki. Uśmiechnęła się.
-Jak w psychiatryku.... Białe ściany, drzwi bez klamki, znikający ludzie i wyczarowany ogień... No dobra. Mamy się poznać. Jestem Jullie Lockhart. Wieku nie podam, kobiet o wiek się nie pyta - powiedziała z uśmiechem. Była młoda, wyglądała na studentkę. - Mamy pobrać z tego ognia "moc" taa? No to spróbujmy... A, tak sobie przypomniałam, kto już używał mocy? Może jakaś podpowiedź?- zapytała patrząc na pozostałych. Mimo wszystko znów spojrzała na ogień i skoncentrowała się. Próbowała, jak to powiedział dziadek, wysłać mackę mocy do płomienia. Znów poczuła to dziwne uczucie, jakby mogła wszystko zrobić...
__________________ Sore wa... Himitsu desu ^_~ |