Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-08-2008, 16:08   #4
Mizuichi
 
Mizuichi's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znany
Asantir powoli szedł w stronę miasta. Był znużony długo trwałą bezczynnością. Chciał coś zrobić, cokolwiek. Gdy dotarł wreszcie do Aschbury swoje kroki skierował do starej przyjaciółki Taliany. Byłej najemniczki . Poznali się w dość nietypowych okolicznościach. Kiedyś Asantir udał się w podróż na wyspę umarłych. Nie spodziewał się spotkać tam kogokolwiek przyjaźnie nastawionego. Nie pomylił się. Taliana zaatakowała go. Czy był jakiś konkretny powód takich działań. Do dziś tego nie wie. Jednak udało mu się obronić. Powalił kobietę i... iście zabawna sytuacja. Po porostu go pocałowała. Później sporo rozmawiali. Przez pewien czas nawet wspólnie wędrowali. Oboje bardzo się do siebie zbliżyli. Jednak ich drogi się rozeszły. Taliana chciała się ustatkować, Asantira ciągnęło do niebezpieczeństw. Był wręcz od nich uzależniony. Teraz miał niesamowitą chęć spotkać się z nią. Porozmawiać. Rzycie wojownika bywa samotnym życiem. Brak czasu na zdobywanie znajomości które przetrwały by dłużej niż wspólnie wykonane zadanie robił swoje. Teraz gdy po ponad czterech latach szedł na spotkanie Talianie nie wiedział czego może się spodziewać. Zastanawiał się czy jeszcze go pamięta. Czy zechce się z nim spotkać. Niepewność, lęk, takie i tym podobne uczucia go ogarniały. Wreszcie staną naprzeciw domu należącego do dawnej przyjaciółki. Niepewnie zapukał do drzwi. Otworzyła starsza kobieta, ze schludnie splecionymi włosami w kok.
- Witam, zastałem morze Talianę? – spytał.
Starowinka zlustrowała go dokładnie wzrokiem. W jej oczach można było dostrzec wielką siłę płynącą z doświadczenia wiekowego. I chodź wyglądała na zwykłego człowieka Asantir był pewien że tak nie jest.
- Pani jest zajęta – odpowiedziała beznamiętnie służąca.
- Proszę jej przekazać że przybył Asantir Mantoro
- Pani jest zajęta – powtórzyła tym razem głośniej i wyraźniej
Asantir nigdy nie należał do grona ludzi taktownych. Nie lubił również gdy go spławiano.
- Taliana!! – Krzykną głośno – Taliana Narossa wyjdź i chociaż się ze mną przywitaj
W głębi domu można było usłyszeć czyjeś kroki. Starowinka już prawi zamknęła drzwi gdy odezwała się Pani
- Zaczekaj, nie zamykaj
Podeszła do drzwi, otworzyła je szeroko i spojrzała na Asantira.
- Przychodzisz tu po czterech latach, czego oczekujesz, że rzucę ci się na szyję?
- Właściwie to owszem, dokładnie czegoś takiego się spodziewałem
Kobieta uśmiechnęła się szeroko. I faktycznie rzuciła się Asantirowi na szyję.
- Gdzieś ty był tyle czasu ? – Spytała niemalże płacząc.
- Tu i tam, wiesz jak to jest. Skoczymy się czegoś napić?
- Niedaleko jest całkiem miły bar, chodź
Razem ruszyli do „Burzliwego kotła” Gdy dotarli na miejsce zajęli miejsce przy barze.
- Dwa razy wino Skarlaka – powiedział Asantir
- Wciąż pamiętasz – Zdziwiła się Taliana
Barman po chwili przyniósł zamówienie. Dwa wielkie Kubki z parującym napojem. Jeśli kiedykolwiek było to wino, na pewno już tak nie było. Oboje upili trochę. Rozmawiali i pili przez dwie godziny. Wspominali dawne czasy. W pewnym momencie do baru wszedł dziwny jegomość. Po krótkiej rozmowie z barmanem na tablicy ogłoszeń została powieszona jakaś notka. Asantir spojrzał na Taianę.
- Ciągnie wilka do lasu – powiedziała kobieta – Idź to sprawdź
- Tym razem na pewno będę cię częściej odwiedzał.
Wyciągną z kieszeni wisiorek ze złota.
- Należał do mojej matki, to prezent dla ciebie
Asantir wstał. Nie musiał podchodzić do ogłoszenia, miał świetny wzrok, wszakże był elfem, już dawno zdołał przeczytać jego treść. Wyszedł z baru i udał się do domu Merwina Warringtona. Na miejscu były już dwie inne osoby. Nie odezwał się do nich. Raczej badał wzrokiem.
 
__________________
It matters little how we die, so long as we die better men than we imagined we could be - and no worse than we feared.

11-02-2013 - 18 -02.2013 - Nie ma mnie.
Mizuichi jest offline