Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2008, 23:49   #44
Yarot
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
free (LI)

Działania Joasi były tak sprawne i pewnie przeprowadzone, że Mak nawet nie zdążył się zająknąć, gdy stracił karabin oraz równowagę. Zdołał wesprzeć się na ramieniu towarzysza, gdy usłyszał:
- Rzuć broń palancie! Migiem!
Przywódca napastników kątem oka dostrzegł co się dzieje, ale nie mógł zareagować wcześniej. Jedyne co mógł, to skierować lufę kałasznikowa w dziewczynę oraz w swoich towarzyszy, którzy stali na linii strzału. Słyszał też rozkaz, którego tu nie powinno być. Rozkaz, którego nie mógł posłuchać. A przynajmniej jeszcze nie teraz.
- A jak nie odłożę, to będziesz strzelać?
Uśmiech zabłąkał się na twarzy mężczyzny.
- Bo ja jestem gotów zabić. Tylko czy ty jesteś na to gotowa? Pozwól, że przypomnę Ci to, co mówiłem na początku. Nikomu się nic nie stanie, jeśli nikt nie będzie robił nic głupiego. Zostało naprawdę niewiele czasu i każdy z nas chce już to mieć za sobą. W tej chwili od Ciebie będzie zależeć, czy pójdzie to gładko czy jednak coś się jednak komuś dziś stanie.
Stojący blisko Joasi napastnicy cofnęli się i zerknęli na swojego przywódcę.
- Czas...-wybełkotał Zenek.
- Tak, czas, czas - powtórzył za nim człowiek w czarnym płaszczu ciągle patrząc się na dziewczynę. Już się nie uśmiechał. Złość na twarzy przemieszała mu się z bólem w oczach, żałość w kącikach ust przeszła płynnie w gniew zmarszczonych brwi. Wyglądało to tak, jakby skóra mężczyzny przechodziła metamorfozę i to w ułamku sekundy.
- Dobrze. Wygrałaś...wszyscy wygraliście - spojrzał na siedzącą resztę przy okienku numer 1. - Jednak ja nie pozwolę, by to, co się tu stało zostało zmarnowane. Nie pozwolę - głos zmienił mu się w płaczliwy pisk.
- Proszę, oddaj mi karabin. Jest on mi potrzebny. Tylko o to proszę. Możesz wystrzelać magazynek w sufit, ale oddaj mi karabin. Jeśli ci to pomoże, to ja też swój wystrzelam. Jak mówiłem, nikomu nie stanie się krzywda i dotrzymam słowa. Tylko czy wy zrobicie tak, jak was o to prosiłem?
A potem dodał już bardziej twardym i stanowczym głosem:
- Jeśli tego nie zrobisz, to ja chętnie opróżnię swój karabin. I nie będzie mnie obchodzić, czy strzelam w górę czy na boki - oczy zwęziły mu się tak, że ledwo można było zobaczyć białka.
- To jak będzie pani pomocna? Umowa?
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline