Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2008, 15:11   #18
Junior
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Podrzucić?

Ostatnie słowo przebrzmiało w powietrzu. Staszek wydął usta i… milczał. Chwilę jeszcze delektował się pytaniem. Doprawdy wspaniałym pytaniem. Odczuwał dziwną mieszaninę zaskoczenia i upodobania do starszego maga. Czyż nie jest pięknym prosić nowo poznaną osobę o to aby zawieźć swą córkę-dziwoląga w bliżej nie określone miejsce? Z jednej strony miał ochotę odburknąć proste „nie”, podziękować za herbatę i wyjść. Ale z drugiej strony czemu nie pomóc? Zwłaszcza wobec tak fantazyjnej prośby? Pomijając możliwość poznania osób mogących być kluczowe wobec planu Bohatyrowicza. Więc nawet bez zbytecznej analizy czy faktycznie poznawanie „grupy związanej z nowym Węzłem” jest istotne dla niego samego i czy przybliży powrót Staszka do Ślęży, odparł:
– Oczywiście. Pomogę jak tylko będę mógł. – potoczył wzrokiem po Arlettcie by utkwić na powrót spojrzenie w twarzy gospodarza. Przemycając zdecydowanie i chęć zapewnienia o swej daleko idącej współpracy.
– Doskonale. To rozwiązuje problem. Arletto, Pan Stanisław odwiezie Ciebie. – zakomenderował Kultysta.

Mimo chęci, Staś nie dostrzegł wielkiego entuzjazmu. Dziewczyna wciąż przyglądała mu się niczym istocie z innej planety. Co w tym wypadku odczytał jako swoisty komplement. Chwilę później z niemym wyrazem twarzy przytaknęła i wyszła.

– Urocza dziewczyna. – stwierdził Staszek z przekonaniem w głosie.
Zadowalając się chwilowym brakiem odpowiedzi, zmienił temat:
Bez zwłoki gotowy jestem ruszać, tak aby nie spowalniać całej eskapady.
Poczym korzystając z ostatnich chwil, sięgnął po kolejne ciasteczko. Były naprawdę smaczne.

***

– Straszna chryja z tym autem. Nieprawdaż? – zagaił Staszek, delikatnie ruszając z miejsca. Miał przy tym okazję obserwować w tylnym lusterku nie tylko zaparkowany obok samochód, ale również Arlettę która nie zawiodła go. Dziwna dziewczyna nie potrafiła dojść do ładu z sobą. Zadziwiające jak wiele całkowicie zbędnych ruchów można wykonać będąc… pasażerem. Trzepotała się z torbami, pasami, siedzeniem i telefonem komórkowym, którego ani na chwilę nie wypuściła z ręki. Nawet wtedy kiedy zamarła i spojrzała w stronę kierowcy z wyraźnym wyrzutem.
– Nie moja wina że ten idiota zabrał auto… – wypaliła.
– Oczywiście. – całkiem szczerze przytaknął Staszek.
– Mógłby chociaż powiedzieć. Spytać. Prawda? Tak robią cywilizowani kurwa ludzie! – Dziewczyna znów zaczęła się nakręcać, co Staszek znosił z wielkim spokojem, chwilami tylko graniczącym z rozbawieniem.
– Faktycznie. Wszystkim zdarza się popełniać błędy. – Dyplomatycznie komentował kierowca.
– Wszystkim?! Ale jemu nic innego się nie zdarza. Ojciec już dawno powinien się go pozbyć. I tak nie ma żadnej nadziei. To tylko pozory że coś potrafi. No może wpadać w tarapaty. Ot co.
- Jednak Pan Kamil coś w nim dostrzega…
- Podobno! Ale jak sam powiedziałeś każdy popełnia błędy. No ale… ten dureń i tak pewnie niebawem się zabije.
- Doprawdy? A to interesujące…
- Co?
- Że planuje się zabić.
- Nie powiedziałam że planuje. Ale zabije się. Tak jak wtedy kiedy naćpany skakał z mostu Grunwaldzkiego. Tylko że następnym razem nie będzie miał tyle szczęścia i żaden niewiadomo jak potężny awatar nie pomoże.
- Możliwe.


Sklep ogólno-spozywczy okazał się ratunkiem. Zdawał się że dziewczyna nigdy się nie zamknie. Stąd wątpliwości czy zatrzymać się na zakupy odeszły do lamusa. Srebrny sedan zaparkował pośród innych aut, zaś Staszek uwolnił się od towarzystwa z głośnym „Zaraz wracam”, poczym udał się szukać czegoś co może stanowić „zakupy na przyjęcie”.

Przechadzając się między półkami nie pierwszy raz natknął się na problem niezrozumienia. Przyjęcie?
Trochę kiełbasy, cebuli i wędzonego sera oraz pieczywa powędrowało do koszyka…
Bardziej impreza na obrzeżach miasta?
Chipsy o nie jadalnej dla Werbeny formie, paluszki i orzeszki ziemne…
Młodzi magowie różnych tradycji?
Dwie zgrzewki piwa i sok jabłkowy dołączyły do towarzystwa zakupów.

Kilka minut później zapakował do bagażnika dwie torby z zakupami i odkrywszy że Arletta wyraźnie się uspokoiła ruszył w dalszą drogę. Wciąż starając się wyczuć nowe dla siebie auto, z namaszczeniem wsłuchiwał się w polecenia pasażerów, którzy zdaje się znacznie lepiej znali teren. Pół godziny później żałował że nie zakupił mapy. Dwukrotnie okrążył osiedle zanim opuścili Wrocław. Dalej miało być już łatwo. Nie było.

Dziurawe drogi i przejazd przez czyjeś podwórze jedynie zwieńczyło wyprawę. Długą, wyboistą i męczącą. To też kiedy Arletta wrzasnęła: - To tu! Mój samochód. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Zaparkowawszy obok, ujrzał z letka sfatygowane domostwo. Istnym dowodem bytności kogoś nietuzinkowego była droga limuzyna z pod znaku Audi.

Stanisław podszedł do drzwi i zapukał mocno…
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline