Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2008, 18:20   #17
Irrlicht
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
Rozdział I, Scena IV
[Miejsce: Chatka przy cmentarzu, Czas: Wieczór, Postacie: Arne Wolf, Ginewra Meadow]

Siedział w swojej chacie, wpatrując się tępo w łopatę. Wdowa pogrzebana, czy żywa, niewiadomo, oddychała tak, jakby w ogóle nie oddychała, jednak cóż, skoro zmierzchem pogrzeb się odbył, to i widać nie było wiele.
Ostatecznie nie zamachnął się na starowinę; po prostu pogrzebał ją żywcem. Myślał: Żyje? Nie żyje? Już godzina mija, odkąd ją pochowano, to pewnie w trumnie niewiele powietrza pozostało, nawet jak dla niej.
Czekał na to, aż przyjdzie guślarka, czeka, patrzy, klepsydra, bierze klepsydrę, obraca w pulchnych łapskach, piasek przesypuje się bezgłośnie w klepsydrze; a głowa ciężka, coraz cięższa, zaraza by, traci świadomość.
Spał może z pacierz; obudził go skrzyp drzwi, ocho, widzi przez załzawione od snu oczy, przyszły szamanki dwie, ale ta druga nie jest aż tak stara znowu; przedstawiła się: Ginewra Meadow, ukłony niskie, ale zioła zapalę wtedy tylko, jak mi ten naszyjnik pierwiej przyniesiesz.
Cóż robić, nie powiedział nic, wziął łopatę z rogu, dał znak, żeby ta młodsza poszła zanim, chodź, mała nędzniczko, albo się boisz za mną iść? Nie, idzie za nim – doszedł do miejsca pochówku, to gliną pachnie; mruknął z zadowoleniem i tak, od razu zabrał się do kopania, jako że latarni nie wziął.
 
Irrlicht jest offline