Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2008, 18:30   #19
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Paweł dwoił się i troił, żeby udowodnić, że jest odpowiedzialnym i właściwym opiekunem dla Mirka. Niestety, prawdę mówiąc miał problemy z ogarnięciem wszystkiego. Płyn do mycia naczyń nie pienił się, w domu nie było żadnego porządnego poczęstunku i w dodatku Herbarta była podejrzanie zielona, choć Rodecki zawsze kupował czarną.

Na szczęście Maciek przybył mu z pomocą. Choć Eteryta grzecznie odmówił i spytał, czy nie wolałby usiąść i odpocząć po trudnym dniu, ale obydwoje zdawali sobie sprawę, że Paweł sam nie do sobie rady. Tak, chłopak był nieocenioną pomocą. Miał własną, zdatną do spożycia herbatę, w magiczny sposób wymył kilka kubków i znalazł czekoladki, które Rodecki „zjadł” w zeszłym tygodniu.

Cudny chłopak.

Jednak Paweł koniecznie chciał udowodnić, że nie potrzebuje pomocy. W pudełkiem czekoladek pod pachą i kubkami herbaty w rękach poszedł do sypialni, by wręczyć wszystkim poczęstunek. Ustawił przed każdym kubek, a czekoladki na środku stołu, by każdy się częstował.

I wtedy zobaczył, jak Danuta wychyla się przez okno z papierosem w ręku, zatruwając nie tylko siebie, ale przede wszystkim ten piękny krzew, który (z grubsza) codziennie podlewał. Nie mógł pozwolić na takie barbarzyństwo. Grzecznie zastukał palcem w ramię kobiety i nim ta się zorientowała chwycił przedmiot i wyrzucił papierosa do kosza.

-Nie pijemy, nie palimy. Tego nauczyła nas mama.- wskazał Darii błąd, po czym uśmiechnął się do niej i pobiegł do kuchni po ogórki kiszone. Mama nauczyła go jak je robić. Tak, była świetna w kuchni. I w życiu. Świetna kobieta.

W drodze powrotnej z kuchni rzucił okiem w stronę kosza, by upewnić się, czy czasem nie płonie. Ostrożności nigdy za wiele, jeszcze zatruty technokratyczny śmierć przesycony pestycydami by mu spalił dom. Jak można wtaczać w sobie wtaczać w krew i płuca całą tą smołę? Czy nikt nie powiedział Dorocie że to szkodliwe? W każdym razie w tym domu nie będzie palić, jeśli po to tu przyjechała.

Gdy postawił ogórki na stole, nagle coś sobie przypomniał- czy to babsko nie należy do tej… jak jej tam… sekty śmierci? Do… tych, no… Eutanatyków!

Paweł rzucił jej krótkie spojrzenie. Miał nadzieję ze nie szykuje z swoimi Emo-kolegami jego pogrzebu w najbliższy wtorek. Wyznawcy Eutanazji byli niebezpieczni- niezdrowo pasjonowali się śmiercią i bólem odchodzenia. Albo mieli nieźle poprzestawiane w głowach, albo nigdy nie mieli styczności z fizyką. To jest coś, czym się można pasjonować- nie kontemplacja nad losem padliny jedzonej przez mrówki!

Na szczęście mężczyznę ocalił dzwonek do drzwi. W domu rozległo się zmiksowane „dryń-dryń-ging-do-oong”. Paweł sam zainstalował go sobie od podstaw. Nie mógł znieść tych podobnych do siebie, nudnych melodyjek. Dom takiego technika jak on nie mógł polegać na gotowych, fabrycznie zepsutych mechanizmach. Teraz wszystko rozpadało się dzień po wygaśnięciu gwarancji. Technokratyczne śmieci…

- Proszę, proszę! Witam w moich skromnych progach!- radośnie przywitał gości. Gdy jednak spojrzał na młodą kobietę, która przybyła razem z mężczyzną trzymającym zakupy, mina mu zrzedła. Jej wyraz twarzy i biały makijaż nieprzyjemnie przypominały mu wampira. Eutanatyk!

Proszę, proszę, miejsca jest dość dla każdego. Musicie być zmęczeni- powiedział z wymuszonym uśmiechem, po czym szybko pobiegł do kuchni z torbą zakupów. Szybko jednak wrócił, jak zwykle zapominając o najważniejszym.

- Ile jestem winny?- spytał mężczyznę.

Paweł był bardzo prostoduszny. Nigdy nie prosił o rachunki, kwity i tym podobne. Ufał każdemu i wierzył, że każdy mu również zaufa. W sumie nie miał powodów by myśleć inaczej- ludzie nigdy mu nie zrobili żadnej krzywdy, a mama kazała być dla każdego życzliwym. Rodecki wciąż pamiętał jak każdy uśmiechał się na jej widok. Ach, te ciepłe spojrzenia ludzi, gdy się zbliżała. Mężczyzna chciał być taki jak mama- codziennie starał się pomagać ludziom w potrzebie. Wierzył że dzięki temu świat będzie lepszy.

Choć patrząc na stan domu Pawła można by pomyśleć, że czasami jego prostolinijność robiła parę zbyt dużych kroków na przód.

Po wręczeniu odpowiedniej sumy i rozpakowaniu torebek Paweł z zaskoczeniem zobaczył tam dwa duże sześcioraki piwa.

W międzyczasie "wybielona" kobieta podeszła do tajemniczego wybawcy Pawła i zaczęła się na niego wydzierać. Coś o kluczykach, samochodzie, jakimś występie i o... ślubie? Paweł rozsądnie nie wychodził z kuchni. Sprawy damsko-męskie były jak splatanie kwantowe- lepiej nie wnikać, gdyż i tak się nic nie zrozumie.

- Nie, nie, nie!- zaprzeczył delikatnie (gdyż nie był to powód do krzyków), wracając z pudełkami do towarzystwa.

- Nie pijemy, nie palimy. Czemu wszyscy nagle zaczęli pożądać używek? Jak byłem mały nie było ani piwa, ani papierosów, a ludzie jakoś żyli! Siet, co z tym zrobić?- zastanawiał się, nie wiedząc jak rozwiązać problem. Ale w końcu był technikiem.

- Proszę za mną, zaradzimy problemowi- rzekł, po czy z konspiracyjną mina rozejrzał się wokoło, otworzył drzwi by upewnić się, czy nikt nie podsłuchuje i odsunął dywan przed drzwiami, odkrywając sprytnie ukrytą klapę w podłodze. Otworzył właśnie przed zgromadzonymi drzwi do nowego świata.

Do laboratorium szalonego naukowca.

- Damy maja pierwszeństwo- odsunął się grzecznie, pozwalając przejść Danucie. Nie wyglądała na zbyt zadowoloną, ale każdy zdawał sobie sprawę, że Rodecki nie przestanie gadać o swoim rewolucyjnym wynalazku, dopóki towarzystwo nie uda się do jego laboratorium. Nie było wyboru. Paweł rzadko rozumiał inne osoby. A jak się rozkręcił na temat technologii…

- Spójrzcie!- zapalił światło, przedstawiając ludziom swój warsztat. Wszędzie walały się śrubki, pojemni ze smarem, narzędzia. Całe pomieszczenie było zakurzone, w dodatku na dworze było gorąco, co czyniło warunki w nim panujące nie do wytrzymania. Jednak Paweł kochał spędzać tu całe dni. Dla niektórych sercem domu była kuchnia, dla innych sypialnia. Sercem tego domu była piwnica.

- Oto Modulator ciśnieniowy!- zaprezentował radośnie swój najnowszy wynalazek.

Modulator był najdziwniejszą maszynerią, jaką widziała większość zgromadzonych w swoim życiu. Jej głównym elementem była kula, której większa połowa mogła być kiedyś kadłubem miniaturowej łodzi podwodnej. Resztę obecnego kształtu uzyskała dzięki kawałkom blachy, obrobionym i przyspawanym tak by nadać ustrojstwu formę najdoskonalszej bryły. Drzwiczki do sfery były również zaczerpnięte z u-bota, co gwarantowało szczelną izolację. Przynajmniej w teorii.

Z bryły wychodziły cztery elastyczne rury od odkurzacza, które czasy swojej świetności miały już za sobą. Całość była zawieszona na ścianie za pomocą czegoś, co można było nazwać ramieniem robota z jakiejś fabryki. Do podłogi pod maszynerią było przytwierdzone kolejne ustrojstwo, skrzynka z wystającym grubym miedzianym, skręconym w prawą stronę prętem. Do obu części maszyny przyczepione były kable, prowadzące do małego dżojstiku z paroma plastikowymi guziczkami.

- Panie i panowie, zanim przystąpię do transformacji alkoholu etylowego zawartego w piwie, chciałbym żebyście wysłuchali co mam wam do powiedzenia. Dla wielu z was to, co wydarzy się w tym budynku może się wydać „magiczne”. To nienaukowe. Za pomocą odpowiedniego ciśnienia, siły odśrodkowej i energii dostarczonej w postaci łuki elektrycznego można „rozszarpać” wiązania atomowe, a potem utworzyć nowe. Oczywiście zwrot „rozszarpać” nie jest adekwatny, ale chcę żeby wszyscy mnie zrozumieli- tu wykonał Paweł wykonał ukłon w stronę Doroty, który miał wyrażać jego szacunek dla kobiety. Za późno zorientował się że jego grzeczność może zostać odebrana jako obelga. Dlatego szybko włożył puszki piwa do kuli, zakręcił zawór, uszczelniając maszynerię i zaczął studiować zawieszaną obok ustrojstwa tablicę Mendelejewa, notując coś na pobliskiej kartce.
 

Ostatnio edytowane przez Kaworu : 25-08-2008 o 18:40.
Kaworu jest offline