Nie wiem, może to z powodu nieodpartego uroku Jokera, ale "Mroczny Rycerz" jest pierwszym dobrym Batmanem od tego z 89'. Jest odpowiednio mroczny, ma odpowiednio ciężki nastrój, jest brudny, brzydki i ma w sobie feeling Gotham.
Z drugiej strony może to przez to, że obejrzałem Batman: Gotham Knight, czyli takiego Animatrixa dla filmów Nolana. A muszę przyznać, że wiele z nowej owej animacji szalenie mi się podobało. Tak czy inaczej, do Dark Knighta usiadłem z wysokimi oczekiwaniami i nie zawiodłem się.
W odróżnieniu od reszty ekranizacji durnowatych komiksów, w "Mrocznym Rycerzu" jest mało durnych pomysłów (no dobra, akcja ze spadochronem i samolotem była durna, ale ja napisałem "mało"), wyważona ilość efektów specjalnych, przyzwoita lub dobra gra aktorska, nie ma Katie Holmes, a postacie mają batmanowy rys z dawnych czasów, a nie współczesnych ugrzecznionych amerykańskich komiksów.
Batman w końcu nie ma problemów z parkowaniem tyłem, pozostaje chłodny, niedostępny i tajemniczy. Ma chrypkę jak po zjedzeniu beczki gwoździ i wypiciu cysterny rumu, brzydzi się zabijaniem, a jego kostium nie ma lateksowych sutków. Jednym słowem alter ego Bruce'a Wayne'a w filmie wychodzi na plus.
Dwie Twarze aka Harvey Dent aka Aaron Eckhart jest zrealizowany o wiele lepiej niż pijany, różowy prawnik bez gustu w wykonaniu Tommy'ego Lee Jonesa. Po pierwsze tak jak pierwowzór rzuca monetą raz, a nie do skutku, po drugie w końcu wygląda jakby stado sępów odgryzło mu lewą stronę twarzy, a jego upadek od Białego Rycerza do psychopaty jest przedstawiony realistycznie (oczywiście jak na konwencję komiksu).
No i danie główne: Joker vel Szczerze Mówiąc Nie Pamiętam Czemu Tak Wyglądam vel Heath Ledger. Nie ma czego ukrywać- siła napędowa całego filmu. Bezwzględny, szalony, przerażający i uśmiechnięty od ucha do ucha. Trudno porównywać tą kreację do kreacji Jacka Nicholsona z tego prostego powodu, że obaj Jokerzy są zupełnie inni. Wzorowani na innych koncepcjach postaci. O ile ten Nicholsonowski to main-streamowy roześmiany klaun, w zasadzie nieudacznik, który cały czas rozśmiesza (inna sprawa, że jedynie siebie), to Ledgerowski wrócił do korzeni. Nowy-stary Joker to świr z gatunku tych, którzy biegają z nożami. Jest anarchistyczny, przebiegły i ani trochę nie śmieszny. Godny przeciwnik wiecznie sztywnego Batmana.
Do tego Freeman, Caine i Oldman. Batmotocykl, kilka ról gościnnych, wszystko podsypane ładną choreografią walk i o ile nie przeszkadzają nam faceci w dziwnych wdziankach biegający po ekranie, to najnowszy Batman zdecydowanie się spodoba. |