Kapitan Straży był bardzo słabo poinformowany. Nie wróżyło to dobrze ich misji, ale co tam... i tak powinno się udać. Kiedy przedstawiciel prawa wyszedł, strachliwe krasnoludy rzuciły się Magnusa jak pies do miski. Kiedy ich przywódca wygłosił przejmująca i inteligentną przemowę, czarodziej westchnął i otworzył usta, ale kruk jak zwykle był szybszy: -Każdy magik ma zwierza, a każdy karzeł ma topór i pusty łeb.
Potem każdy członek "drużyny" (oprócz Molly) po kolei wyraził gotowość do walki, ale zaoferowali po kolejce każdemu krasnoludowi. -Musicie panowie zrozumieć, że piwo stoi jednak niżej w hierarchii tej rasy, niż dostawanie po mordzie od silniejszych, mądrzejszych i wyższych od siebie- Magnus spojrzał przelotnie na komponent w ręce Vanyreda i dodał- A owszem, w górach krasnoludy lubią być mordowane przez kule ognia goblińskich szamanów, ale w karczmach preferują bardziej konwencjonalne środki.
Jak na potwierdzenie jego słów Molly wyjęła bat- swoją drogą dziwna broń- i sieknęła jednego z pijaków po nogach. -O właśnie, takie podejście może spodoba się Groghtowi.
Sam Magnus cofnał się o krok i trzymał drąg w pozycji raczej obronnej. Nie miał zamiaru marnować zaklęć na tych głupców. |