Kiedy krasnolud drugi raz leciał na spotkanie z podłogą, Molly stwierdziła że jej ruchy nabrały tempa, stały się ledwo dla niej dostrzegalne, chociaż udało się zachować nad nimi pełną kontrolę, a nie jak u wielu nowicjuszów, dopiero wstępujących na szlak, co to zaczęłoby trzepać dookoła rękami, nie mogąc skoordynować swoich ruchów. Bicz w jej ręku poruszał się coraz szybciej. Pewnie jeden z moich nowych „towarzyszy” rzucił czar. To niesamowite. Szkoda że nie mogę tak cały czas się poruszać. W końcu na coś się faceci przydają. Jeden z krasnali podbiegł do niej, dziewczyna nie czekając wskoczyła na stół, wywijając przy tym salto w tył i uderzyła, celując w oczy. Cel był jeden. ZADAĆ BÓL.
Ostatnio edytowane przez RyldArgith : 01-09-2008 o 14:53.
|