Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2008, 15:16   #5
Marcys
 
Reputacja: 1 Marcys nie jest za bardzo znanyMarcys nie jest za bardzo znanyMarcys nie jest za bardzo znanyMarcys nie jest za bardzo znanyMarcys nie jest za bardzo znanyMarcys nie jest za bardzo znany

- A ty co masz mi do powiedzenia, Stoigniewie! W końcu to ty jesteś moimi oczami i uszami!


Góra czarnych szmat, w których skrywał się Nosferatu zadrżała i skuliła się na dźwięk głosu Pana na Strachovie. To nie był najlepszy okres do pracy dla wojewody, z całą pewnością nie teraz gdy pojawiło się tak wiele nowych spraw. I z całą pewnością źle dobrane słowa mogły kosztować głowę.
Z pomiędzy fałd czarnego materiału, na salę spoglądała para białych, rozbieganych oczu, starannie unikających postaci swego władcy. Co byłoby odpowiednie... ?
Trędowaty zaniósł się kaszlem, kilka kropel zielonkawej śliny upadło na podłogę. Gdyby tylko Krystyna mogłaby wykrzywić twarz w grymasie obrzydzenia jeszcze bardziej bez łamania sobie szczeki, z pewnością by to zrobiła. Obeszła Stoigniewa łukiem i zatrzymała się przy Zwierzęciu.

- Może ty dzielny woju wiesz więcej niż ten parch.

Dobrze, kilka dodatkowych sekund, kilka myśli więcej. Źrenice zwężone w czarne punkciki tylko na chwilę pobiegły w kierunku stojącej obok... pary? Co dokładnie kryło się pod kokieterią tej rozpuszczonej wampirzycy? Stop. Nie ma na to czasu. Myśl, myśl. Stoigniew głośno wciągnął zwisające mu z ust nitki śliny i przebiegł zielonkawym językiem po sinych, ledwo widocznych wargach.

- Moi chłopi giną. Ba ostatnio zniknął jednen z moich najmężniejszych wojów! Dzięki mnie egzystujecie! Stąpacie po mojej ziemi. Karmicie się moją trzodą. Gdybym chciał zgniótłbym was jak marne robactwo, którym jesteście! A wy co? Gdzie wasza wdzięczność nędzne psy? Jak mi służycie, jak odpłacacie za moją łaskę!? Stoicie tu jak solne bałwany, czekając... Na co?!


W głowie Nosferata zakiełkował pomysł. Gdyby jeszcze udało się...
Szpony Stoigniewa rysowały powierzchnie kamienia, gdy pająkowate palce same zaciskały się i rozluźniały. Kolejny atak kaszlu wstrząsnął jego postacią. Pozycja na środku komnaty,w jasno oświetlonym miejscu, z uwagą wszystkich skupiona pośrednio na nim czuł się nieswojo. Mimo, że w swojej pozycji sięgał zaledwie do kolan stojącemu obok Wrońcowi, skulił się jeszcze bardziej.

- Wybacz mi panie, nie rozumiałem do tej pory powagi sytuacji. Dziś jeszcze odszukam miejsce zbrodni i postaram się wyjaśnić co się dzieje.

Teraz uwaga wojewody skupiła się w całości na Trędowatym, oczekując odpowiedzi.

- On ma rację, ma rację, on... On pójdzie szukać, Stoigniew też będzie szukać, Stoigniew dobry w szukaniu, Stoigniew zna miejsca gdzie szukać, Pan wie, Pan wie... - skulona postać kulać się na podłodze drgnęła z miejsca i zaczęła pełznąć po podłodze w kierunku Petra.
- Pan mógłby zabić Stoigniewa, bo Stoigniew nie powiedział od razu Panu, nie wiedział co się stało, Pan jest potężny, zabicie takiego niewdzięcznego parcha to tylko skinięcie ręki potężnego Pana... ale zabicie Stoigniewa nie da Panu żadnej chwały, żadnej chwały... Stoigniew to przecież tylko szczur, to żadna chwała zabić szczura, Pan wie, Pan wie.. - postać zatrzęsła się znowu w ataku kaszlu, spryskując podłogę śliną.
- Stoigniew nie wie, co się stało z Slavkiem, ale Slavka to tylko człowiek, Pan przecież to wiedział....tylko człowiek, z miękkim, różowym ciałem, z bijącym, ciepłym sercem. - z ust Stoigniewa na podłogę spadła kolejna, zielonkawa kropelka. - Ludzie słabi są, ich serca delikatne, Pan wie przecież, ludzie walczą dobrze z ludźmi i boja się tego, czego nie wiedzą, Pan wie, Pan jest mądry, dobry dla swojego sługi, Pan jest dobry dla Stoigniewa... - kupa szmat zatrzymała się w końcu przed krzesłem, a koścista ręka bojaźliwie wyciągnęła się w kierunku stopy wojewody.
- Pan dba o swoje sługi, Pan wie że sługi zrobiłyby wszystko dla Pana, na każde jego skinienie, na każdy najmniejszy gest... - ciałem Nosferata wstrząsnął zduszony chichot. - Pan wie, że Slavka to tylko człowiek, a huczka w lasach trwa, duża locha może przecież jeźdźca z koniem na szablach ponieść, a przecież watah dużo... Pan wie, Slavka to tylko człowiek był, Pan wie, Pan jest mądry, Pan zna swoje ziemie... - końce palców Stoigniewa z nabożną czcią dotknęły buta Petra i natychmiast cofnęły się.
- Stoigniew się dowie, Pan wie, że Stoigniew się dowie, a jak się dowie to przyjdzie do Pana i mu powie, Stoigniew obiecuje, Stoigniew będzie dobrze służył... - słowa Trędowatego zusił kolejny atak kaszlu.
 

Ostatnio edytowane przez Marcys : 27-09-2008 o 17:05.
Marcys jest offline