Odnalezienie sobie miejsca w nowej rzeczywistości nie jest proste, szczególnie dla osoby zdanej na łaskę humorzastego władcy. Saraj z nieprzemijającym zaskoczeniem patrzyła na nowości jakie zastaje w świecie - Wampiry jej pokroju nie próżnowały! Świat, który kiedyś znała zmienił się nie do poznania a ludzie jakby skarleli i skulili się w sobie. Nawet Wampiry są teraz jakieś bez wyrazu.
Wspomnienie murowanych domów, brukowanych ulic, budowli równie wielkich, a z pewnością wspanialszych niż zamek Diabła wywołało krótką falę śmiechu.
-I co z tego Wam zostało kruche laleczki? - rzuciła w powietrze - rozlatujące się, ciemne chaty, łachmany i błoto pod kołami ledwo trzymających się wozów. Litości! Żeby zapomnieć jak się robi porządne wozy!
Wstała i wyjrzała przez okno, obrzucając znudzonym spojrzeniem ponurą okolicę. "Czy na świecie zawsze było tyle błota? W tym kraju, bez względu na porę roku, jest go mnóstwo. I wiecznie pada - czy zima, czy lato - obojętne!" Kopnęła lekko zydel i opadła ciężko na siennik. Jeść. Jedna myśl zbombardowała nagle jej umysł. Młody chłopak, którego zwabiła ostatnio dawno już wyparował z jej żył. "Biedaczysko - pomyślała - nie przyda się taki wyczerpany w młynie. Posiedzi jeszcze w domu kilka dni." Zaśmiała się znowu.
Właśnie miała wychodzić, gdy do JEJ izby wszedł mężczyzna. Nie karczmarz. Karczmarza wypłoszyła już na początku. I jeszcze to cholerne okienko otworzyło się, a ze dworu zawiało paskudnie łajnem. -Zamknij drzwi. Przeciąg robisz. - powiedziała obojętnym tonem, po czym trzasnęła ostentacyjnie okienkiem i usiadła z powrotem na łóżku. Blizny na twarzy mężczyzny przyciągnęły przez chwilę jej uwagę. Być może w sprzyjających okolicznościach, mógłby wydać się komuś przystojny. Nie. To nie były te okoliczności. Ponownie zaśmiała się pod nosem. -Czego chcesz? - spytała mężczyznę. |