Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2008, 09:27   #3
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Rozmowa o przyszłej pracy była nader krótka i owocna. Na szczęście niektórzy nie lubili gadać zbyt wiele. Same konkrety. Szkoda tylko, że o samej pracy nie rzekł ani słowa. Ochroniarz... To było wieloznaczne...
Prawa do mieszkania... Ci Imperialni mieli poprzewracane w głowach. Według nich na wszystko trzeba było mieć papierek. Banda kretynów. Stąd się biorą potem te tłumy urzędasów... A do pracy potem nie ma nikogo...

Spojrzał na niejakiego pana Pottera, któremu miał towarzyszyć w owej podróży.
Najwidoczniej był kimś ważnym.

- Carlos de Guante - przedstawił się.

A jechać mógł natychmiast. Miał wszystko co potrzeba pod ręką. O czym natychmiast poinformował rozmówcę.

- Więc mówicie, że wyruszamy dzisiaj? Dobra. Jestem gotowy. Mogę jechać tak jak stoję, a w plecaku jest wszystko spakowane.

(...)

Podróż była pod psem. Pogoda sparszywiała, a słońce schowało się, jakby przestraszyło się chmur. Dzięki bogom podróżowali powozem, a nie konno i nie lało im się prosto na głowy. Mimo tego było zimno i nieprzyjemnie...

"Ostatni dzień i zobaczymy, co nas tam czeka" - pomyślał.

Jego rozmówca nie miał zamiaru dzielić się informacjami na ten temat. Przeglądał tylko różne papiery, na pierwszy rzut oka oficjalne, których ilość sprawiała imponujące wrażenie...

"Nudziarz, jakich mało" - skomentował w myślach. - "Czy on widzi cokolwiek poza tym swoimi papierkami?"

Informacja o zniszczonej drodze niezbyt go zachwyciła. Zapowiadał się kolejny nudny dzień, tyle, że dla odmiany spędzony pod dachem. Na szczęście jego podopieczny nie zechciał wracać do miasta...

(...)

Wstał wyjątkowo późno. Widocznie deszcz bijący w dach i panująca w zajeździe cisza skłaniała do dłuższego spania.
By rozprostować kości wyciągnął rapier. Poranna, czy też może raczej popołudniowa walka z cieniem nie trwała długo. Jego towarzysz podróży też otworzył oczy i nie zamierzał sie wylegiwać. Razem zeszli do jadalni.

Zajazd najwyraźniej nie cieszył się tego dnia zbyt wielką popularnością. Może z powodu drogi... Po co przyjeżdżać do miejsca, z którego nie można dotrzeć dalej... Dwóch miejscowych. Jakiś pechowy, ubłocony po uszy podróżny, który miał widać mniej szczęścia niż oni. I bard. Potrzebny w tym momencie jak dziura w moście.
"Dla kogo on chce grać" - pomyślał. Ale najwyraźniej grajkowi płacono nie za godziny pracy, a nie od ilości słuchaczy...

Podszedł do karczmarza.
- Dwa razy danie dnia - powiedział. - I coś do picia. Też dwa razy.
- Jeszcze jedno - spytał cicho, tak by tylko karczmarz go słyszał. - Poleci pan kogoś, kto zna drogę przez te bagna? Rzecz jasna nie zamierzamy ruszać w tej chwili...
 
Kerm jest offline