Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2008, 12:27   #388
Tevery Best
 
Tevery Best's Avatar
 
Reputacja: 1 Tevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie coś
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=e3PXiV95kwA[/MEDIA]

Impreza zaczęła się rozkręcać. Muzyka z głośników po jakimś czasie się skończyła, drinki i kawa poszły w ruch. Rozmowa się kleiła, a po jakimś czasie dziewczyny też zaczęły - do was. Czy to pobudzające działanie napojów tak sprawiło, czy jakaś naturalna, niezrozumiała dla naukowców chemia, czy któryś z miliarda innych czynników, kwantowe fluktuacje, cokolwiek - nieważne. W każdym razie z pokoju, po jakiejś godzinie, kiedy się już trochę ściemniło, jako pierwsi do bardziej ustronnego pomieszczenia z boku wyszli Kris i Alice. Nie potrzebowali nawet wciskać żadnej pseudowymówki w stylu oglądania kolekcji znaczków. Konwenanse to nie jest raczej domena tych czasów. Kilka minut po tym, jak zamknęły za nimi się drzwi, w ich ślady - choć w przeciwnym kierunku - poszli Ragnaak i Christine. Jedyna różnica była taka, że część ubrań zostawili już na kanapie. Reszta? Reszta jest milczeniem...

Kilka godzin później, kilkaset metrów dalej

Tej nocy wypadała pełnia, co było Steve'owi i Nickowi jak najbardziej na rękę. Około północy wyszli ze swojej kryjówki i przespacerowali się do celu. W nocy ruiny bywały niebezpieczne, ale nie w Sacramento, tutaj nie żyło niemal nic. Mimo to trzymali palce na spustach, przedzierając się przez gruzy. Wreszcie dotarli do upatrzonego miejsca - sklepu firmowego Nike. Wyszli na pięterko, które częściowo zachowało się od czasu wojny. Wprawdzie żeby tam wejść, trzeba było sobie pomagać liną, ale to im nawet pasowało. Wreszcie usiedli przy wcześniej wybranym oknie, a raczej samej dziurze w ścianie, która kiedyś była oknem. Wypili ostatnie piwo dla kurażu.
- Czy naprawdę musimy to zrobić? Chmury starczy dla wszystkich.
- Nick, przestań. Mamy niepowtarzalną okazję. Pozbędziemy się sporej części konkurencji już tutaj.
- Ale przecież nam od tego nie ubędzie, nie?
- Nie rozumiesz? Albo my, albo oni. Nie ma trzeciej drogi.
- Dlaczego?
- Oni nie będą mieli skrupułów. Po prostu nas zastrzelą. Słuchaj, ja jestem monterem, a ty specem. Spójrzmy prawdzie w oczy - nie nadajemy się do walki, a o Tornado trzeba będzie walczyć. Musimy ich zaskoczyć.
- W sumie masz rację...
- No właśnie. Więc bierz karabin w łapę i przestań się mazgaić. Śledziłem ich, są w tamtym budynku, po drugiej stronie wielopasmówki, widzisz? Stąd będziemy mieli świetny widok. Te dziewczyny, co z nimi są, też idą po Chmurę, więc ich też trzeba będzie się pozbyć. A potem zabierzemy samochód panienek, zanim reszta miasta cokolwiek skapuje, i będziemy daleko stąd.
- A ty co zamierzasz zrobić?
- W drugim pokoju nie ma okna. Trzeba ich stamtąd wykurzyć.
- Jak?
Steve sięgnął do kieszeni. Wymacał chłodny kawałek metalu, co znaczyło, że wszystko było na miejscu. Następnie wyjął zza pazuchy kartonik, otworzył go i załadował kilka wąskich, czerwonych cylindrów do leżącego obok Remingtona 870.
- Mam swoje sposoby.

Pokój Kristoffa, kilkanaście minut później
Sypialnia Alice nie była tak porządnie wyposażona jak główne pomieszczenie, ani tak udekorowana. Trzymała raczej poziom przeciętnego powojennego domku, z tym, że wszystkie ściany i sufit były na swoim miejscu. W pokoju było też spore okno, składające się jednak z samej tylko ramy, szyba była wybita.

Kiedy się obudziłeś po najlepszym seksie od... od... od dość dawna, co najmniej od ostatniego wyjazdu z Detroit albo przedostatniego z Vegas, zobaczyłeś, że Alice leży rozciągnięta na podłodze, oparta o ścianę - i półnaga, naciągnęła tylko majtki - i patrzy przez okno. W świetle księżyca wygląda wręcz majestatycznie. Skąd się takie dzisiaj biorą? Nie licząc może blizn na nogach i odparzeń, które zniszczyły połowę jej skóry na plecach, a którym miałeś okazję się przyjrzeć (hmm, to chyba Syndrom Obcego) - jest piękna nawet jak na przedwojenne standardy. Zauważyła, że wstałeś, i uśmiechnęła się do ciebie. Podniosłeś się trochę na łóżku i też się uśmiechnąłeś. - Jak się miewasz, tygrysie? - powiedziała do ciebie. Właśnie miałeś jej odpowiedzieć, kiedy...

BLAM!

Kawałki mózgu i krew najpiękniejszej dziewczyny w tym mieście rozbryznęły po całej ścianie. Zabrakło ci tchu, spanikowałeś i stoczyłeś się z łóżka. Odgłos strzału nadal kołatał ci się w głowie, kiedy gorączkowo próbowałeś się pozbierać. Ubranie zostało po drugiej stronie łóżka, a pistolet w ubraniu...

Pokój Ragnaaka, w tym samym momencie

Christine leżała, wtulona w ciebie. Czułeś się wspaniale, czułeś się tak, jak nigdy dotąd. Co jak co, ale na Froncie nie ma ani tak pięknych, ani tak namiętnych kobiet. Taka jest prawda. Azjatka spała, a kiedy spała, była jeszcze piękniejsza, niż kiedy była przytomna.

BLAM!

Oboje zerwaliście się z łóżka. Sięgnąłeś do stojącego tuż obok buta - obok majtek i podkoszulka to jedyne ubranie, które masz w zasięgu ręki. Drugi bucior został chyba przy kanapie. Wyciągnąłeś z cholewy nóż. Strzał został oddany gdzieś niedaleko. Cholera, karabin! Został w wozie, niestety, przychodzenie ze Steyrem na randki nawet dzisiaj byłoby uznane za faux pas. Wtedy poczułeś, że coś zimnego dotyka twoich pleców. Odwróciłeś się i zobaczyłeś, że Chrissie podaje ci pistolet. Wprawdzie to tylko Beretta, ale zawsze coś. Zaraz potem zaczęła wciągać na siebie resztki bielizny. Zauważyłeś, że na nocnym stoliku leży druga Berka.

Reszta
Robin stał i rozgarniał gruz. Nie cierpiał wart. Ale w takich miejscach trzeba je wystawiać. Wyszedł na pięterko. W domku było parę ciekawych fantów, na przykład pudełko z kompaktami Metalliki, choć kilka było pękniętych, czy znaleziona za kanapą paczka Lucky Strike'ów. Ale nie to było teraz ważne. Najemnik stanął przy oknie i popatrzył na dom stojący ponad pół kilometra dalej wzdłuż drogi. Farciarze. Pewnie jeszcze śpią przynajmniej na kanapie, z której nie wystają dziesiątki sprężyn. Ech.

Blam!

W tym momencie Carver był już gotowy do działania. Błyskawicznie odbezpieczył Kałasza. Echo strzału niosło się po okolicy, budząc Richa i Stana. Ale tylko "Dziadek" zobaczył, skąd padł wystrzał. I nie podobało mu się to, bo miejsce to było dokładnie naprzeciwko chałupy, gdzie schronili się Ragnaak i Kristoff.
 
__________________
"When life gives you crap, make Crap Golems"
Tevery Best jest offline