Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2008, 19:02   #5
Arcagnon
 
Arcagnon's Avatar
 
Reputacja: 1 Arcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumny
Elendil ledwie wytrzymal atak agresji mistrza. Gdyby nie to, ze nauczyl sie walczyc o przetrwanie podczas, jak to nazywali uczniowie w Kolegium, "furii", to pewnie by juz nie zyl. Na jego nieszczescie dostal akurat takie niewdzieczne zadanie. "Kula ognista nic nie pomoze... To jest zadanie dla kogos z Kolegium Cienia... Cholera!" Ledwo uniknal lecacej w niego ksiegi. Opasly tom poszybowal w gore i odbil sie od szybko zamknietych drzwi. Na korytarzu, mozna bylo przejrzec papiery na spokojnie. "Same zezwolenia... Pieprzona biurokracja. Trzeba sie rozejrzec gdzie ten zajazd..."

Spotkal sie ze swoim wspolpracownikiem. Gorzej byc nie moglo. Jeden z tych Bialych Magow... Okropnie nudni, najmadrzejsi, najbardziej opanowani... Wyruszyli z Bialego Wilka okolo poludnia. Droga byla blotnista. Poczatkowo dalo sie to zniesc, ale kiedy woz sie przewrocil... Tego bylo juz za wiele. Czarodziej wyszedl z powozu przez dach, nakrzyczal na woznice i razem z towarzyszem ruszyl droga, blocac sobie nowe buty. Staral sie isc po trawie, z lewej strony drogi, ale niewiele to dalo. Do tego padal deszcz. Na maga ognia dzialalo to depresyjnie, wiec przez caly czas nie odzywal sie do idacego obok.

Po jakims czasie doszli do brudnej, zapyzialej karczmy. Dziedziniec nie byl lepszy od traktu. Tez wszedzie brud, smrod i zawszenie... Demonstracyjnie wszedl do sali glownej i stanawszy na srodku, rozejrzal sie wokolo. Paru gosci siedzialo przy stolach. Spodziewal sie zobaczyc pustki, ale coz... Przy kominku grzal sie jakis dziwny typ, pewnie najemnik, a w innym miejscu byl mezczyzna wygladajacy na urzedasa. Ale nie byl sam. Mial przy sobie goryla. "A coz to? Teraz to ksiegowi boja sie chodzic sami? Potrzebuja ochrony? Za czasow mojego mistrza ksiegowi potrafili jednym palcem podniesc krate w bramach miasta..." Zasmial sie glosno ze swojego kawalu. Zreszta, nikt by tego nie zrozumial... Podszedl do kominka. Ogien przyjemnie buchal, co poprawilo mu humor. Usiadl na krzesle i wyciagnal nogi w strone zrodla ciepla. Suszyl przy tym obuwie. Krzyknal do krzatajacego sie karczmarza:
- Panie, dajcie mi tu zaraz cos cieplego i piwo!
Nastepnie przymknal oczy i czeroal przyjemnosc z tej chwili wytchnienia.
 
Arcagnon jest offline