Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2008, 22:46   #7
lopata
 
lopata's Avatar
 
Reputacja: 1 lopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumny
Kolejne zlecenie poza ratuszem. Porter sam nie wiedział czy powinien się z tego powodu cieszyć czy może raczej bać. Bądź co bądź poza urzędowym budynkiem mógł pozostawać w cieniu innych lub popadać w zapomnienie. Kolejna ciemna myśl przesłoniła twarz Portera.

"Czyżby zamierzali się mnie pozbyć? To było by prawdopodobne, ale jak na razie należy obrócić to zlecenie jak zwykle na swoją korzyść."

Otrzymując potrzebne wszelkie wiadome oraz niezbędne dokumenty, niski urzędnik postanowił je dość dokładnie przestudiować. Mogło być tak, że coś przeoczono i jego obecność w posiadłości była by zbędna. Z powodu braku czasu zdążył jedynie przejrzeć je powierzchowo, kiedy przełożony przedstawił mu osobistego ochroniarza. Ale czy aby na pewno miał być to ochroniarz miast kata? Szybko rozwiał te ponure myśli i postanowił zrewanżować się swojemu rozmówcy.
-Porter Mały.
Nie zamierzał tracić niepotrzebie czasu słysząc deklarację estalijczyka gotowego do drogi. Bardzo go to cieszyło. Im szybciej wróciłby od Lorda Farcastela do swojego bióra tym lepiej. Jadąc powozem przy dzwiękach dudniących kropel o dach, powrócił do swojej lektury. Wiele z podanych danych było bardzo interesujących i sprawiało wrażenie, że jednak warto sprawdzić tą sprawę. Kiedy tylko usłyszał wiadomość o zablokowanej i nieprzejezdnej drodzę od razu wiedział czemu to właśnie jego wybierają w takie misje- z racji jego pochodzenia. Bez wachania Porter wyszedł na deszcz i wpadając po kostki w błoto trochę się zasępił, gdyż po przybyciu do zajezdni czeka go dokładne czyszczenie odzienia. Podczas podróży nie zamierzał nawet przez chwilę skomleć a jedynie schował pod poły kurty i żupanu wszelkie dokumenty i cenne drobiazgi, którym może zaszkodzić deszcz. Po dotarciu już na miejsce i wykupieniu noclegu, resztkami sił Porter wyczyścił jeszcze świeże plamy z ubrań i butów. Żupan, hajdawery i buty ucierpiały najbardziej dlatego na wyszorowaniu zachlapań Mały szczególniej się przyłożył. To były elementy widocznego stroju i nie zamierzał się pokazywać jak prostak. Zmęczenie padło na jego osobę nie pozwalając dokończyć dzieła. Na szczęście zostały tylko buty, którym nie stało się nic złego z powodu późniejszego czyszczenia. Kiedy obudził się, zauważył jak jest już późno i szybko doszorowując zaschnięte błoto ze skórzanych butów ubrał się. Założył na siebie wpierw ubrania: brązowe hajdawery i żupan, zaś na wierzch skórzaną kórtę a przy pasie przypiął miecz i ruszył na dół zabierając ze sobą plik dokumentów i wciskając na głowę czarną czapkę z agrafką na której był widoczny herb Middenheim. Cała twarz tego niskiego człowieka upstrzona była piegami pasując do brązowawych włosów. Oczy niczym dwa węgle mogły nie jedno powiedzieć o doświadczeniu życiowym tego osobnika. W sali widać było kilku podróżnych i miejscowych. Najwyraźniej pogoda zmusiła wszystkich do pozostania w tym miejscu. Porter nie był dusigroszem ani rozrzutnym, zblazowanym szlachcicem ale słysząc zamawianie posiłków przez Carlosa zastanowiło go kto za to zapłaci.
-Dla mnie wszystko poza alkoholem.
Nie zamierzał się tłumaczyć komukolwiek ze swojej decyzji. Nagle dostrzegł barda co bardzo go ucieszyło.

"Trochę kultury przyda się w tym zapomnianym przez Sigmara miejscu."

Wolał nie izolować się jak zwykli mieć w zwyczaju osoby wysokiego pochodzenia. Od razu ruszył w najwygodniejszą stronę- do kominka. Ciepło buchające ze środka ogrzewało nie tylko ciało ale i dusze kojąc srach przed duchami śmierci. Podchodząc bliżej skłonił się podróżnikowi i przedstawił.
-Witam, nazywam się Porter Mały. Czy można dosiąść się? Jest ze mną jeszcze tamten człowiek.- Nawet nie zamierzał czekać na zgodę, siadając przy kominku wysuwa nogi bliżej paleniska. Odwracając głowę do ubłoconego uśmiecha się i dodaje.-Bogowie chyba mają zły dzień. Takiej pogody dawno nie było co by tak zalewało trakt.
Ostatnie zdania były raczej stwierdzeniem. Nie zmartwiło by to więc Portera, że podróżnik nie zamierza rozmawiać. W ten czas karczmarz przygotował posiłki i trunki. Odbierając jadło upewnił się, że jest opłacone zaś gdyby było inaczej przyszło by mu z westchnęciem zapłacić.
 
__________________
"...a ścieżka, którą podążać będą zaścieli trawy krwią bezbronnych i niewinnych. Szczątki ludzkie wskrzeszać będą do swych armii aż do upadku wszelkiego życia. Nim słońce..."
lopata jest offline