Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2008, 14:39   #41
Arcagnon
 
Arcagnon's Avatar
 
Reputacja: 1 Arcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumny
Wilk ugodzony przez MazFaza otrzymal dotkliwa rane. Kolejny, w ktorego mag wpakowal serie magicznych pociskow, zaczal sie zataczac. Ten sam, ktoremu Majobi zadal cios, skoczyl w kierunku, niewiedziec czemu, stojacego nieruchomo elfa. Chwycil go za gardlo, a jaskrawa krew siknela na wszystkie strony. Twarz towarzysza stala sie nienaturalnie blada... Patrzyl na wszystkich nieruchomym wzrokiem...
Nagle rozblyslo fioletowe swiatlo i cialo zniknelo. W calym tym zdarzeniu zaklinacz rozpoznal efekt poteznego czaru. Zaskoczony wilk padl pod naporem strzal gesto sypiacych sie z lasu. Polowanie juz tu bylo... Nikt nie widzial rozblysku magii... Tylko wy... Ostatnie stworzenia runely glucho na poszycie lasu. Stlumiony dzwiek uderzajacych, wielkich cielsk wtorowal brzekowi cieciw...
Cisza... Nawet drzewa jakby przestaly poruszac swoimi konarami...
Wilk tropiciela, gdzies sie schowal. Z gestwiny wybiegl psiarczyk, a raczej zostal wyciagniety przez piec masywnych psow. Zaraz po nim do wstajacego i otrzepujacego sie "rycerza" podbiegli lowczy wydychajacy powietrze dosc glosno, z ulga. Mlodzieniec rozpychajac sie podszedl do was i donosnym tonem rzekl:
- Dziekuje wam szlachetni panowie za uratowanie mnie z rak tych bestii rodem z Dziewieciu Piekiel. Gdyby nie wy, juz dawno by mnie pozarly. Ale gdziez moje maniery! Nazywam sie Willbert, dla was Will, syn Wendella Thundersworda. Wlasnie urzadzalismy pogon za wilkami, ktore napastowaly dziewice, notabene bardzo niezadowolone, gdy wypadlem z siodla podczas tej morderczej pogoni... I reszte znacie. Pewnie zmierzacie na turniej do zamku Moonrock. Tez sie tam udajemy, ja z moja swita. Szlachetni panowie, czy zrobicie mi ten niezasluzony zaszczyt i zechcecie udac się ze mna do mej skromnej posiadlosci, bym chocby po części zdolal spłacic dlug zaciagniety, w momencie gdy miecze waszmosci ratowały ma skore przed gniewem ognistych paszcz tych slug wiecznego mroku? Nie przyjmuje odmowy... Obiecuje wam braterstwo krwi i wieczna chwale, gdy zapiszecie sie na zlotych kartach dynastii. Bo nie przystoi rycerzowi, abym nie zaproponowal wam przywileju jakim jest siedzenie przy stole dla uprzywilejowanych podczas turnieju luczniczego. Z pewnoscia bedzie tam wiele do zobaczenia dla was...
Will spojrzal na was i swoimi niebieskimi oczami wpatrywal sie w wasze, oczekujac odpowiedzi. Lepiej dla was bedzie cos powiedziec, aby nie kontynuowal swojego, okraszonego "ochami", "achami" i "szlachetnymi panami" potoku slow, do czego wlasnie sie przymierzal.
 
Arcagnon jest offline