Majobi przystąpił do ataku. Przyciągnął do siebie ręce i wypuścił je w stronę wilka, który przed zadanym uderzeniem rzucił się na jego towarzysza elfa bardzo mocno go raniąc w szyję. Niziołek patrzył się na tą sytuację z szeroko otwartymi oczami. Krew tryskała na wszystkie strony tworząc niewielki deszcz, natomiast twarz elfa była blada. Nienaturalnie blada co bez wątpienia oznaczało, że zadano mu śmiertelny cios. W tym momencie w Allandrila uderzyło fioletowe światło, które spowodowało…że znikł. Zaraz po tym wilk upadł z powodu licznych ran zadanych od strzał i bełtów.
Majobi nie wierzył w to co się stało. W jednym momencie z gardła elfa leci krew, a zaraz po tym on znika. I pomyśleć, że gdyby udało by mu się trafić wilka, kompan by jeszcze żył. Dlaczego…. Dlaczego znowu musiał zginąć elf… Upadł na kolana, jednocześnie wbijając rapiery w ziemie. Próbował być typem twardziela, który niczego się nie boi i ma wszystko gdzieś. Oprócz pieniędzy oczywiście. Jednak teraz ubolewał po stracie kompana. Podniósł głowę i zaczął się zastanawiać gdzie było źródło tego czaru. Przecież ktoś musiał to zrobić. Wstał i próbował określić źródło z którego nadszedł ten czar. Mimo tego, że miał minimalne pojęcie o czarach, domyślał się, że ewentualny przeciwnik może być groźny, więc wciąż trzymał gardę i był gotowy na ewentualny odskok.
Za nim zrobił się spory tłum, przez który przepychał się niezdara i zaczął mówić jakiś wykład. Zdecydowanie mało go to obchodziło, aż do czasu gdy przedstawił się jako syn Wendella Thundersworda. Zainteresowało go to, lecz nie przestawał poszukiwań zabójcy... |