Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2008, 18:32   #42
Crys
 
Crys's Avatar
 
Reputacja: 1 Crys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwu
Gabriela weszła do przeznaczonego jej pokoju i złożyła swój plecak na ogromnym, okrytym białą kapą łóżku. Najchętniej po długiej i gorącej kąpieli, wskoczyłaby pod kołdrę, umościła wygodnie na poduszkach i zasnęła, jednak wiedziała, że gwałtowne wyjście Johisa zbyt wzburzyło jej myśli i wizja oddania się snom jest jeszcze dość odległa. Jeden sposób mógłby znacznie przyspieszyć zaśnięcie. Mleko. A najlepiej jeszcze z odrobiną procentów, które wleją w mięśnie potrzebne rozluźnienie i może uspokoją myśli. Alkohol z mlekiem był więc jedynym sensownym wyjściem.
Kiedy wyszła z pokoju i zamykała drzwi, poczuła za sobą kogoś, kto uważnie ją obserwował. Odwróciła się i bez skrupułów spojrzała hardo prosto w oczy Lily, asystentki nieco nienormalnego detektywa. Choć nie ważyłaby się na użycie słowa „normalna” również pod swoim adresem. Nie, nie mogła być za surowa dla nikogo, szczególnie dla tej małej, która wyglądała na nieco poirytowaną, ale również zmęczoną i jakby samotną.
- Masz może ochotę na walnięcie sobie jakiegoś drinka? - zapytała cicho, próbując przywołać na swoją twarz, jeden z najbardziej słodkich i niegroźnych uśmiechów.
Potrzebowała towarzystwa, naprawdę nie miała ochoty siedzieć sama.
Pannica zastanowiła się przez chwilę, splatając ręce za plecami. Przeciągłe "mmm" wymykające się zza jej warg sugerowało, że własnie prowadzi ciężkie rozmyślania na temat zaoferowanej jej propozycji. Wrażenie to potęgował fakt, iż przez cały ten czas kołysała się do przodu i do tyłu, naprzemiennie stając na samych palcach, a następnie na samych piętach.
-Jeden czy tam cztery chyba mi nie zaszkodzą, ne?
Lily uśmiechnęła się ciepło, unosząc podbródek w górę.
- Znakomicie. Chodźmy więc... poszukać. - odpowiedziała zadowolona z obrotu sprawy Gabriela.
Tak, za młodu lekarka celowała w błądzeniu po rodzinnej winnicy i mimo identycznej monotonni widoków zarówno tam, jak i w hotelu, te hotelowe były o wiele bardziej męczące. W domu otaczała ją bezkresna zieleń, charakterystyczny zapach i świeżość. Tu czuła, że niedługo dostanie klaustrofobii, jeżeli długo jeszcze będą tak chodzić. Błaha rozmowa z młodą asystentką o niczym, nie przeszkadzała w zapamiętywaniu korytarzy i numerów, co, miała nadzieję, jej się udawało.
Kiedy wreszcie udało im się wyjść na bar, miała ochotę krzyczeć z radości, tak bardzo była już rozchwiana identycznością tego miejsca, wyzierającą zza każdego rogu. Tym bardziej zdziwiła ją obecność... Johisa w przybytku alkoholowych doznań. Mężczyzna przesiadł się do loży, raczej oddalonej od miejsca pracy, znanego już wcześniej barmana. Gab podeszła jednak najpierw do baru.
- Malibu z mlekiem. Podwójne najlepiej. – barman bez drgnięcia powieką szybko zaczął uwijać się między butelkami i po chwili podał brunetce kielich z zamawianym „napojem”. - Lil, coś dla Ciebie?
-Hm... - liliowy palec rytmicznie pocierał o liliowy podbródek. - Nas nigdy nie było stać na jakiś porządniejszy alkohol, więc nie mam tak naprawdę rozeznania, mmfffm. Klasyczne, zwykłe i dobre piwo będzie ok, aye aye. – barman nalał złocistego płynu do półlitrowego kufla i podał dziewczynie z burkliwym „Proszę”. Zaś kiedy tylko w dłoni Lily znalazło się piwo, obie skierowały swe kroki ku loży, w której rezydował Johis.


Nie, nie wiedziała, czy Johis sam zaplątał się w swoich dywagacjach, czy nie kontrolował już do końca tego co mówi, ale zdecydowanie miała dość jego towarzystwa. Zachowywał się gorzej, niż młoda dziewczyna, przed swoją pierwszą nocą ze świeżo poślubionym małżonkiem.Szybko dopiła swojego drinka i pociągnąwszy za sobą Lily, bez słowa opuściła bar.
- Wizje, cele, drogi... Chyba koleś chce za szybko i za dużo – rzuciła w bliżej nieokreślonym kierunku, jednakowoż jakby w stronę asystentki, która własnie pokazywała język obgadywanemu. Obie zdecydowanie zaczęły odczuwać już prawdziwe zmęczenie i w milczeniu, i o dziwo nieco szybciej, odnalazły swoje pokoje.
- Dobranoc Lily, spokojnych snów. - powiedziała Gabriela, otwierając drzwi do swojego pokoju.
-Ha, dobranoc...
Lil już nie było na korytarzu, drzwi zamykały się w sposób sugerujący, że za chwilę nastąpi wielkie bang.
-...em, Gabrielo czy Berit Sheri?
Które jednak nie nastapiło. Za to głowa wychylonej leciutko Lily spoglądała pytająco na G lub BS, jak kto woli.
Zapytana spojrzała nieco zaskoczona na asystentkę. Zaufanie, czemu nie...
- Belit, jak już, nie Berit. I Gabrielo. Anielskim imieniem wolałabym nie rzucać na prawo i lewo... - po tych słowach, nie czekając na odpowiedź, lekarka zamknęła drzwi swojego pokoju.


Po rozstaniu z Lily, wzięła szybki prysznic. Gorąca woda i ten niewielki drink doprowadziły do tego, na co czekała. Lekkiego znieczulenia, stłumienia myśli i gwałtownie opadających powiek. Czując się z każdym kolejnym krokiem coraz bardziej ociężałą, Gab dowlokła się do łóżka i przykrywszy kołdrą, błyskawicznie zapadła w sen.
Bardzo przyjemny sen.
Śnił jej się dom, czuła spokój, radość z możliwości podziwiania pięknego i idealnego świata, który znała i pamiętała sprzed Upadku. Tylko krzyk, tak, męski krzyk zdecydowanie nie wpasował się we wszechogarniający spokój. Kiedy otworzyła oczy i przez chwilę wpatrywałą się w sufit, czuła również rozczarowanie i smutek. Sen urwał się zbyt szybko. I był tylko snem. I zdecydowanie miała do pogodania z tym, który ją wybudził.
Alicja jak zwykle roztaczając optymizm i góry samozadowolenia z wykonywanej pracy, zostawiła na pufie kuszące, oprawione w czerwoną skórę menu. A brunetka zdecydowanie miała ochotę na duuuże śniadanie. Przeleciała wzrokiem po karcie dań i równie szybko wcisnęła guzik recepcji.
- Halo? Tak, chciałam zamówić śniadanie. Do pokoju... no tak, oczywiście. Jajecznicę z pomidorami, tosty z serem i kawę, białą z dwoma kostkami cukru, tak, tak. I jeszcze koszyczek z francuskimi rogalikami. Świetnie, nigdzie się nie wybieram, będę czekać. - Gabriela wyskoczyła z łóżka, jak sprężyna. Wykręciła radosny piruet na środku puchatego dywanu i zdecydowanie podeszła do drzwi, wychodzących na basen. Śniadanie, prysznic, rozeznanie w terenie i basen. Tak, to był zdecydowanie dobry plan. I zakupy. Przed basenem. Ciekawe, czy w ogóle mogła opuszczać hotel, zachwalany przez gospodynię jako najbezpieczniejsze miejsce. Czy nawet w biały dzień, w zwykłym sklepie z ubraniami, w które musiała się koniecznie zaopatrzyć, grozili jej łowcy i inne rewelacje...
 
Crys jest offline