Żołnierz zasalutował obrócił się na nodze i wyszedł z pomieszczenia. Po mniej niż pięciu minutach wrócił. Zmęczony. Widać że biegł. Wyprostował się, poprawił czapkę, podał inkwizytorowi zwitek map i powiedział: To jest wszystko co dostałem. Przed odlotem dostaniesz jeszcze raport, o wielebny. To są mapy. Jakiego dokładnie obszaru trzeba. Pyta się technik. Czy podać coś konkretnego czy miasto i okolice? Teren zrzutu?
Żołnierz zaczął lekko panikować. Może przynieść coś do picia, jak ten, no... Będę tam! Coś przynieść Panie? A panu Sir? Co podać? Raporty od oddziału? Już wylądowali. Mogę sprawdzić.
Widać jak chłopak się poci.
[Xanthor] Przez iluminator ujrzałeś wielkie brudno brązowo-zielone morze. Widać łańcuchy górskie. Czujesz... To tam jest, z pewnością. I wzywa cię... I nie przestanie.
A do godziny zero coraz mniej...
Pomieszczenie wyglądało posępnie. Spocony żołnierz stał w drzwiach. Patrząc raz na Inkwizytora a raz na Ragnaaka. Coraz bardziej denerwowało go milczenie, popatrzył nerwowo na zegarek. Pewnie przygotowują już kapsułę. Znaczy lądownik. Chcecie tu zaczekać? A mozę zaprowadzić was już do śluzy? Czekam na rozkazy.
Ostatnio edytowane przez Ernest Resch : 12-10-2008 o 13:50.
|