Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2008, 17:44   #5
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Gdy pierwszy raz Miła zobaczyła klasztor urszulanek, pomyślała, że to pałac jakowyś, a może nawet przedsionek królestwa niebieskiego, czyściec w którym przyjdzie jej odpokutować swoje grzechy. Majaczyła wówczas w gorączce, lecz wrażenie ogromu i przepychu pozostało w jej pamięci. Długo później nie wiedziała gdzie się znajduje, ani co wokół niej się dzieje. Wiele dni i tygodni leżała w gorączce, majacząc i konając. Lecz jej jaźń nie znajdowała się w niewielkiej komnatce, gdzie opiekowały się nią dobroduszne siostry. Dusza jej uleciała do krainy dziwacznej, nieznanej i przerażającej. Tam toczyła walki z demonami, diabłami i złymi mocami. Tam męczyły ją wizje okrutne – wizje umierających rodzicieli, których zostawiła; wizje siostrzyc cierpiących głód i niedostatek; kurhanowych upiorów wciągających ją pod ziemię; demonów próbujących wydrzeć jej serce; wreszcie wizje piekielnych ogni, od których bił żar tak okrutny, iż niemal czuła jak płomienie pełzają po jej ciele. Walki z tymi powracającymi okropieństwami trwały bezustannie, aż Miła straciła poczucie czasu i przestrzeni. Kiedy już niemal nie miała siły, by się im przeciwstawić, gdy straciła nadzieję i pomyślała, że jednak na zawsze trafiła do piekła, stał się kolejny cud. Oślepiające światło zalało wszystko dookoła. Jak tamtej nocy, gdy rozszalała się burza. Dziewczyna zdołała spostrzec tą samą postać – piękną, delikatną kobietę, wyciągającą w jej stronę dłoń. Miła oniemiała. Więc jednak Ona jej nie opuściła! Więc jednak czuwa nad swą powiernicą, przybywa na pomoc, a Jej światło oświetla drogę, którą musi kroczyć. Teraz już wszystko będzie dobrze. Dziewczyna wierzyła, że nic jej już nie grozi.


Tego dnia gorączka ustąpiła, a Miła w jednym momencie wróciła do zdrowia. Dopiero wtedy dowiedziała się gdzie jest i kto się nią opiekował. Wdzięczna i ufna opowiedziała urszulankom o swojej demonicznej walce i powtórnemu uratowaniu przez Świętą Panienkę. Opowiedziała również o swojej misji i konieczności wyruszenia na szlak. Dobrotliwe siostrzyczki wzięły to jednak za skutek wielotygodniowej choroby i zbagatelizowały słowa młodziutkiej dziewczynki. Naturalnie nie pozwoliły jej nigdzie odejść, tym bardziej, że nagłe ustąpienie choroby mogło oznaczać, iż w następnej chwili Pan powoła ją do wieczności. Tak więc Miła została w klasztorze, gdyż i chęć odwdzięczenia się za opiekę nie pozwoliła jej opuścić jego progów tak szybko.


Mijały kolejne tygodnie i stepowe dziewczę czuło się w towarzystwie sióstr coraz lepiej. Wdzięczna była Pannie Maryi za sprowadzenie jej w te progi. Gdyby nie poczucie misji do spełnienia, które towarzyszyło jej nieustannie, z pewnością marzyłaby o pozostaniu tu na zawsze i złożeniu ślubów klasztornych. Było jej tam ciepło i wygodnie, zawsze miała co jeść, mogła się modlić do woli, a i praca zupełnie jej nie ciążyła, gdyż ojcowe gospodarstwo przyzwyczaiło ją do wiele cięższej pracy. Niestety nie potrafiła ze swego charakteru wykrzewić nawyku, który i w jej stronach przysparzał jej wiele kłopotu. Nie mogła przestać od czasu do czasu zamyślać się głęboko i pozwalać, by jej dusza odleciała gdzieś daleko. Fantazjowała i śniła na jawie i nawet rózga, której wielokrotnie zasmakowała z tego powodu, nie mogła powstrzymać jej przed tą słabością, która sprawiała, że świat przestawał dookoła istnieć.


W ciągu tych miesięcy spędzonych pod czujnym okiem sióstr urszulanek, Miła zmieniała się z dnia na dzień. Z wychudzonej, kościstej i zaniedbanej dziewczynki, stawała się powoli coraz ładniejszą panną. Sama nie zwracała uwagi na tę swoją przemianę, ale widać było dobrze, że nabrała tu i ówdzie nieco ciała, a jej kibić nabierała coraz bardziej kobiecych kształtów. Prócz tej cielesnej przemiany, Miła zyskiwała coraz więcej zalet. Nauczyła się wiele, począwszy od dobrych manier, których na wsi zupełnie nie znała, poprzez język polski, którym władała już niemal biegle, a skończywszy na pociągu do wszelkiej wiedzy. W skrytości ducha marzyła o tym, by nauczyć się czytać oraz poznać język, który od dziecięctwa tak ją fascynował. Wówczas nie wiedziała jak nazwać słowa, którymi kapłan odprawiał mszę świętą. Teraz pragnęła przyswoić sobie łacinę i móc zrozumieć wszystkie te księgi, które zakonnice tak skrzętnie pielęgnowały w libraryji. Poza tym uczyła się pilnie wszystkiego nowego, przyglądała się swoim siostrzyczkom i coraz bardziej wierzyła w to, że Najświętsza Panienka przeznaczyła jej jednak klasztor, w którym tyle się mogła nauczyć, a nie trudny i niebezpieczny szlak w głąb ziem, których nie znała. Modliła się w dzień i w nocy, by Maryja dała jej znak jakiś, by upewniła ją, że jej miejsce jest u boku urszulanek.



Wreszcie przyszedł ten dzień, w którym niebiosa zesłały Miłej oczekiwany omen.


Dziewczyna stała pośrodku dziedzińca klasztornego, czując na sobie wzrok wszystkich zebranych. Nie śmiała podnieść wzroku ani na swych oskarżycieli, których zupełnie nie znała, nie odważyła się też spojrzeć na trzech kapłanów, ni na swoje ukochane urszulanki. Policzki paliły ją żywą czerwienią. Złożyła tylko dłonie jak do modlitwy i tym znakiem próbowała osłonić się przed spojrzeniami wszystkich zgromadzonych. Palące łzy spływały po jej twarzy, a w umyśle prostej dziewczyny nie mogło się pomieścić ogromne zdziwienie, ale i wstyd. Wstyd przed samą myślą, że jest oto w centrum zainteresowania i że wszyscy myślą teraz tylko o jej nagości.


- Dziecko poczuwasz się do winy – spytały czyjeś usta – prawda li to co Ci mężowie zeznali.


- Ni! Ni zacz! - odparła poprzez łzy i wstyd, zapominając nawet języka polskiego; dopiero teraz odważyła się spojrzeć w mądre oczy uczonego męża. - Eto brechnie, panie. Jam nigdy nie uwidieła tych mężów, ja ich nie znaju... Przed brzaskiem ja modliła się w kaplicy, prosiła litosierdzia Najświętszej Panienki. Mnie nie wolno wychodzić za bramę. Ja nigdy... nigdy...


Dziewczyna nawet nie potrafiła sobie wyobrazić jak mogłaby zrobić rzecz jej zarzucaną, nie potrafiła nawet tego wymówić! Spuściła głowę i po cichu powiedziała jeszcze:


- Panie, mam tylko tę szatę jeno, co na sobie. Jakżem mogła ją rozedrzeć? Nie uczyniłam nic z tego, o co mię oskarżają, lecz o tym wie jeno sam Bóg litościwy. Jemu przyjdzie eto rozważyć i mię oczyścić, bom choć niewinna, te brechnie godzą w me serce i brukają duszę!


Nic więcej odrzec nie mogła, a to ze wstydu i strachu przed karą, która mogła niesłusznie spaść na nią. W duchu jednak myślała, że to będzie niewątpliwie boska kara. Zbyt wiele dobroci zaznała w klasztorze z łaski Cudownej Maryi. Zbyt bardzo zaniedbała swój obowiązek, ośmielając się myśleć, że tutaj spędzi resztę swych dni. Gotowa była teraz w jednej chwili porzucić to wszystko i iść, iść, iść jak najdalej. Odnaleźć tego, który potrzebował jej pomocy. Spełnić obietnicę. Uwolnić się od potępieńczych spojrzeń, tak dotkliwie wbitych w jej ciało...
 
Milly jest offline