Kristoff Baxter
Była piękna. Była jak kobiety na obrazach wielkich, przedwojennych mistrzów, o których słyszał. Jak damy opiewane w miłosnych wierszach, pełnych pachnących odurzająco płatków róż i śpiewających rzewnie słowików. Baxter nie był malarzem, poetą czy rzeźbiarzem, ale w każdym, kto widzi taki cud natury odzywa się głęboko ukryty romantyk. Pewnie, gdzieś tam czaił się też głos, który przypominał, że to tylko jedna noc- nic, co mogłoby przetrwać w czasach wszechobecnego chaosu dłużej niż... no właśnie, jedną noc. Ale teraz, tutaj, byli razem i tylko to się liczyło. Była jego darem od niebios.
BLAM!
- Alice!!!
Poderwał głowę, by zobaczyć zmasakrowane ciało kobiety, która jeszcze przed chwilą leżała u jego boku. Mógłby przysiąc, że czuł jeszcze na wargach smak jej ust, a teraz jej głowa zaścielała połowę pokoju niczym jakieś pierdolone confetti... Boże...
Fakt, że broń leżała po drugiej stronie łóżka uratował mu życie- w pierwszym momencie chciał ją złapać, stanąć w oknie i walić do tego skurwysyna po drugiej stronie, gdziekolwiek był, na oślep. I zapewne skończyłby w podobnym stanie jak Alice. Zamiast tego przywarł do ziemi i próbował złapać oddech, złapać choć jedną przemykającą w głowie myśl. Bał się? Chyba tak, było w tym coś ze strachu. Poza tym był zszokowany i wściekły. Głównie wściekły.
Carver wiedziałby, co zrobić. Killian wiedziałby, co zrobić. Haze pewnie stałby teraz z minigunem w jednej i cygarem w drugiej ręce, rzucając jakiś kultowy tekst. Medyk miał do dyspozycji tylko swój nadwyrężony przez lata instynkt samozachowawczy i pragnienie zemsty. Jeden oddech... drugi... teraz! Przetoczył się jak umiał najszybciej na drugą stronę pokoju, oczekując jednocześnie na delikatne, prawie bezbolesne ukłucie pocisku przechodzącego przez czaszkę. Plan był prosty: łapać ciuchy, broń i jednym skokiem przebić się przez zamknięte na skobel drzwi, do pomieszczenia, gdzie nie będzie przy każdym ruchu wystawiony na odstrzał. A potem to już tylko dorwać tego skurwysyna, który zabił Alice. "A kiedy umrze, piekło do którego trafi będzie mu się wydawało niebem w porównaniu z tym, co mu zrobię." Był medykiem, naprawdę potrafił to załatwić. |