Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2008, 22:24   #6
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację

Inni mieli wolne, ale nie on. Jak zwykle zresztą i trzeba powiedzieć, że niezwykle chętnie podejmował się zadań, które by pozwoliły się mu wyrwać z wioski. Nie to, żeby jej nie lubił. Owszem, była to kompletna pipidówka, dosyć rzadko odwiedzana przez przyjezdnych, traktujących ją jako jeden z wielu przystanków na swojej trasie. Rzecz jasna, znał takich, którzy uznawali te odwiedziny i tak za zbyt częste i wyrywające ludzi z codziennego rytmu. Chociażby taki Dyrma, który miał chałupę i pole na skraju za gruszą. Ten to by najchętniej zapakował Talgę do wielkiej skrzyni i zamknął wieko na głucho.

Chrzanić go, rzecz jasna, wiosna się poczynała, śniegi topniały i jak zwykle okazywało się, ze mieszkańcy, którzy przez zimę nie wychodzili ze wsi nagle mieli setki sprawunków w okolicznych farmach. Oczywiście, jak zwykle zlecali to Elevowi, który uwielbiał jazdę konną, tyleż dla samej przyjemności czucia wiatru we włosach na pędzącym ogierku, jak i spragnionym nowinek światowych. Ciekawość była jedną z naturalnych cech osiemnastolatka, który nawet lubił swoją rodzinną osadę, ale jednak zawsze marzył, aby się gdzieś wyrwać. No bo co zresztą robić. Dwaj starsi bracia osiedli na gospodarce, kolejny wywędrował jako parobek, natomiast on musiał coś ze sobą robić. Schedy nie miał szansy objąć, dlatego pan ojciec nie miał nic przeciwko zapędom syna do zaciągnięcia się, jako strażnik u kogoś przejezdnego, najprędzej kupca, bo poszukiwaczy przygód, którzy wędrowali w te strony, a poszukiwaliby kompanów, było mniej niż zero. Teraz dorósł, ojciec obiecał go wspomóc i miał nadzieje na spotkanie kogoś, z kim mógłby się gdzieś zabrać.

Tymczasem wracał do wsi z kupą sprawunków i po przywiązaniu konia właził właśnie do karczmy, gdzie odbywała się cała uroczystość, a raczej popijawa, połączona z tańcami i obmacywaniem. Inna rzecz, że część dziewczyn nie miała nic przeciwko temu, a chłopacy, jak to chłopacy na całym pewnie w świecie. Zresztą, także nie był święty i nie miał nic przeciwko spędzaniu wolnego czasu w towarzystwie chętnej dziewczyny. Problem był tylko taki, iż tego czasu nie miał. Właściwie, nie miał nikt we wsi, ale on jeszcze, gdy śniegi znikały, przeważnie kursował pomiędzy Talgą a najbliższymi osadami niemal non stop. Zawsze bowiem ktoś potrzebował coś dostarczyć do którejś z farm czy wiosek. Tak było odkąd wsiadł na konia. Może dzięki temu nieco oddalił się od spraw wsi, nieco rzadziej widując jej mieszkańców.

Wchodząc z daleka widział przemówienie sołtysa, który wychwalał właśnie ... niemożliwe ... na lewe jajo goblina ... poszukiwacza przygód. Wprawdzie fizys miał mało ... no mało taki, jak to sobie Elev wyobrażał. Liczył na kogoś z gatunku niemal olbrzymów, którzy jedną ręka kładą zwykłego chłopa. A tymczasem przybył goguś ubrany niczym najbogatsi kupcy, mający jakiś odstrzelony miecz, który on nie wiedziałby nawet, jak chwycić z obawy, że te świecidełka na jego rękojeści powypadają. Sir Leonardo de Singwa jednak przeczył owemu wyobrażeniu, które kiedyś tam uroił sobie Elev, ale, jak zapewniał sołtys, był wspaniałym, genialnym, niesamowitym poszukiwaczem przygód, który zapewnia całkowite bezpieczeństwo wszystkim wieśniakom. Sir Leonardo, rzecz jasna, dorzucił jeszcze kilka komplementów na temat samego siebie, dodając skromnie, ze jest znany na cały Faerun. No cóż, chyba w grze na drumli, jak oceniał Elev, ale obecnie byłby skłonny uznać wielkość nawet czyściciela klozetów, jeżeli mógłby go wziąć ze sobą na wyprawę. Tymczasem autentycznie, ten poszukiwacz zapraszał, wzywał i Elev, mimo wszystkich wątpliwości, nie miał zamiaru wypuścić tej szansy z ręki. Wprawdzie nie przypuszczał, by kto inny się jeszcze zgłosił. Wprawdzie młodzieży było trochę, ale jednak niewielu pragnęłoby zapewne ...

- Elevie kochany, długo cię nie było. Już się bałam, że całkiem o mnie zapomniałeś ... – nagle kokieteryjny głos przerwał mu rozmyślania.
Odpowiedź na to pytanie brzmiała retorycznie: oczywiście, iż zapomniał, ale nie miał zamiaru powiedzieć jej prawdy, bo nie chciał oberwać czymś po głowie. Bardka o pięknych licach i nie mniej pięknym biuście, udach no i tym, co jej pomiędzy nimi, kusiła. Jak to pięknie mu powiedziała „kochany Elevie”. Aczkolwiek słowa „kochany”, przypuszczał, używała do każdego ze swoich licznych adoratorów, czyli, uściślając, do każdego we wsi mężczyzny. Elev także należał przez jakiś czas do ich grona. Jak każdy chłopak marzył, żeby zakosztować nektaru z krynicy jej kobiecości. Ale potem zaczął coraz częściej wyjeżdżać ze wsi. Stopniowo jej ponętny obraz stał się tylko cieniem, ale nawet cień miał wielką krasę. Nie żywił jakichkolwiek złudzeń co do tego, iż „kochany” w jej ustach było dość pustym słowem. Ponadto może nie należał do brzydali i zazwyczaj bywał określany jako "dosyć ładny chłopiec", ale nie ktoś wyjątkowy, jak chociażby Sampy, syn drwala, który się cieszył łaskami wyjątkowymi u dziewuch. Niektórym podobały się długie włosy oraz męskie, stanowcze rysy Eleva, ale innym z kolei niespecjalnie. Dlatego trochę sie zdziwił, ze najbardziej pożądana dziewczyna we wsi do niego zagadała. Była cudowną kochanką zapewne. Przynajmniej tak twierdzili ci, którzy się z nią przespali. Zazdrościł im przez jakiś czas. Nawet zastanawiał się, czy mówią prawdę, bowiem szczegóły jej wspaniałości poznał z opowieści, które czasem rzucali ci czy tamci przechwalając się, co to nie robili z Neli na sianku.

Pewnie uległby teraz jej spojrzeniu oraz pięknym słowom, albo przynajmniej poudawał, że ulega, gdyby nie ... zostawała we wsi, a on odjeżdżał. Przez chwilę zastanawiał się nad grzeczną, lecz ogólnikową odpowiedzią, kiedy napatoczył się ktoś z bezpośredniej rodziny zmuszając piękną Neli do zajęcia się innym chłopakiem. Zresztą, podczas całych świąt bardka miała rzeczywiście wiele roboty.

- Elev, już wróciłeś. Ojciec spodziewał się ciebie dopiero za jakąś godzinę. Pewnie znów spieniłeś konia – to najstarszy brat ze swoją żoną Irmą, która w ciąży będąc, z dumą ogłaszała światu, że oczekuje swego pierwszego potomka. Olaf go wkurzał. Zawsze się go czepiał, a Irma nie była lepsza od męża. Nie chciał się kłócić w taką noc, zresztą nawet ta zaczepka brata była wypowiedziana tak neutralnym pozornie tonem, że ktoś obcy mógłby ją w ogóle nie brać za przytyk. Jakby nie było, brat także uważał, żeby nie obrazić przychylności bóstw. On jednak machnął na to ręką i rzeczywiście udał się do siedzącego na zydlu ojca, który raczył się najlepszą okowitką. Wprawdzie jego rodziciel nie należał do pijaków, ale podczas uroczystości z kołnierz nie wylewał.
- Ojciec, poszedłbym z nim – zagaił.
Jasny wąs stary cieśla przygładził. Nie zapytał, skąd Elev tak szybko się wziął we wsi i nie zastanawiał nad koniem i wykonaniem zleceń. Całkiem niezwyczajnie, jak na niego.
- Takem ci i myślał, synu. Pora ci już zaczynać szukać zarobku. Przecie z robienia tych sprawunków, co to jeździsz po wsiach, nie wyżyjesz. Do parobkowania, jak twój starszy brat, nigdy nie miałeś serca, no to na szlak trzeba ci wyruszyć daleki. Ano szkoda, bom zawsze miał nadzieję, ze wszyscy moi synowie będą mieszkać nieopodal mnie, ale jeden już wywędrował na farmy za pracą, teraz. Teraz ty chcesz się przyłączyć do tego wyglancowanego przybysza.
- Ano tak chyba wypadnie. Nawet, jeżeli on nie taki mocny, jak sołtys przedstawia i dobry jeno przy dziewczynach, ty chyba trzeba, bo cóż robić. Któż wie, kiedy następna okazja się nadarzy.
- Ano tak
– pokiwał głową ojciec. Starał się mówić rzeczowo, ale przygryzał sumiasty wąs, którego jeszcze nie zaprószyła siwizna. Martwiło go to wszystko, ale wiedział i sam się zgadzał na to, że syn tutaj mógłby być co najwyżej parobkiem brata.
- No choćże – zdecydował.

Elev wiedział, co się teraz stanie. Poszli do chałupy i kiedy wracał po pół godzinie z powrotem jego obolały tyłek doskonale unaoczniał mu, ze ojciec był przestrzegającym tradycji konserwatystą. Wiadomo, kiedy syn gdzieś szedł w świat, trzeba było mu przylać tak z miłości, co by ojcowe nauki zapamiętał na zawsze. Tak i było teraz. Tymczasem szedł do sir Leonarda zaoferować mu swoje chęci towarzyszenia mu podczas odkrywania tajemnic zamku.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 19-10-2008 o 22:40.
Kelly jest offline