Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2008, 22:59   #3
Asmorinne
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
„Zagadka ludzkiego żywota nie polega, żeby tylko żyć, ale na tym, po co żyć.”




Zadzwonił budzik trzeba było znowu wstać, lecz tym razem do nowej pracy, trzeba było zacząć wszystko od początku i zapomnieć o przeszłości. Sofiè wzięła głęboki oddech i wypiła szklankę wody. Spojrzała na swoją białą wyprasowaną koszulę, czarna spódnicę i żakiet. Wszystko już na nią czekało tak jak zwykło czekać. Włączyła telewizor dla towarzystwa i zrobiła sobie kawę, zaraz zapaliła papierosa. Zwykła codzienność, szara i normalna, właśnie tego potrzebowała.
Zaczął dzwonić telefon, zerknęła na świecący się wyświetlacz na którym rozbłyskały się serduszka pomiędzy którymi widniał napis Marek. Sofiè usiadła i wpatrywała się w nią dopóki nie przestała dzwonić. ” Czy on już nie da mi spokoju”

Miała jeszcze dużo czasu, spokojnie zjadła śniadanie i ubrała się, spojrzała w lusterko. Pustka. Aż w końcu coś w niej pękło. Jak za mocno naprężana linka, jak za bardzo wyginany ołówek - tak jej nerwy w końcu nie wytrzymywały. Rozpłakała się...

„Kogo ty chcesz oszukać Sofiè...musze jeszcze raz robić makijaż...cholera...nie to nie może być prawda... „
Usiadła w przedpokoju i zakryła dłońmi twarz.
„Praca musze myśleć o pracy, a nie o głupotach...”
Wstała poprawiła makijaż i poszła do ukochanego samochodu. Znowu zapaliła papierosa i ruszyła.



***

Udało jej się uniknąć korków i podjechała pod biurowiec, nie zdziwiła się nawet, ze nie było miejsc do zaparkowania, na szczęście ulice dalej jeszcze były.





Dzień był koszmarny, zrobiła z siebie kompletną idiotkę nie podając ręki kilku pracownikom. Nie potrafiła znieść tych złowrogich spojrzeń i drwiących śmiechów za plecami. W końcu zamknęła się w swoim biurze i usiadła uporządkowywać papierki.
Nie przysparzało jej zadowolenia nawet gnębienie sekretarki jak to zwykła robić wcześniej, wolała sama się tym zając.
„ Co ja tu robię?” spytała w końcu siebie, miała wszystko zmienić, a zaczyna wszystko od nowa, ponownie odpowiedzialna praca, która pochłania cały jej czas.
„ Co mam zrobić?”
Przechodziło jej przez myśl nieustannie pytanie, nie mogła skupić się na pracy.

W pewnym momencie weszła sekretarka
- Przepraszam ale tu są ważne dokumenty już je uporządkowałam...
- Proszę pukać! Zawsze proszę pukać! Co za brak wychowania.. – wręcz wrzasnęła na sekretarkę, która osłupiała położyła dokumenty na biurku i powiedziała cicho
- Pukałam...


Sofiè wyszła na papierosa, z nadzieją, ze to przyspieszy trochę czas, że znajdzie wehikuł czasu i zacznie wszystko od początku...oczywiście tak stać się nie mogło, człowiek dopiero gdy popełni błąd po fakcie może go ujrzeć wyraźnie... Wzięła głęboki oddech. „Kiedy ten dzień się skończy?”


***

Długo siedziała za biurkiem, udało je się chociaż chwilę zapanować nad chaosem od kilku dni panującym w jej głowie, aż straciła rachubę czasu, nagle ktoś zapukał.
Zobaczyła w drzwiach swojego szefa.
”Czego On jeszcze ode mnie chce?!”
- Chciałbym z panią porozmawiać…- powiedział, Sofiè nie zdążyła zareagować. Wizja spadła na nią jak wielka cegła z 3 pietra, powodując ból i bezsilność.


Ocknęła się, leżała na ziemi tuz obok biurka, szybko łapała powietrze.
”Co się właściwie stało? Co ma zrobić?”
Rozglądała się nerwowo po pokoju jakby szukając punktu, który by ją uspokoił, czegoś co da jej odpowiedzi na wszystkie pytania, wzrok zatrzymał się na Adamie Wysockim lezącym tuż przed nią.

„Czy widział to samo? A może przeżył to co ona? Nie mogła przecież się od tak zapytać, jak by wyglądał początek ich współpracy! Jak mogła zapytać ledwie poznanego pracodawcę czy nie miał wizji? I czy nie pracuje przypadkiem dla Śmierci? Paranoja...”

I wtedy o jej okno uderzył czarny wielki ptak, Sofiè przestraszyła się, nie miała pojęcia skąd się wziął.
Coś kazało jej iść...
- Nic panu nie jest? Przepraszam ale musze wyjąć odłóżmy tę rozmowę na jutro... – powiedziała zakłopotana, chwilę nie spuszczała z oczu swojego nowego pracodawcy było w nim coś dziwnego... Zaraz wzięła torebkę i wyszła.

***

Doszła do samochodu na którym siedziało już kilka wron. Sofiè przystanęła i patrzyła z przerażeniem na te paskudne ptaszyska, które zaraz odleciały siadając nieco dalej.
Kobieta wsiadła do auta i ruszyła, ptaki leciały tuż przed maska.

„Biedne dziecko ale co ja mogę zrobić? To nie moja sprawa... mam ważniejsze rzeczy na głowie. Jak ja to wszystko odkręcę? Już na pewno będą mnie uważać za dziwaczkę, bo liczy się pierwsze wrażenie. A może szef przyszedł żeby mnie zwolnić? „

Miała ze sobą stos dokumentów, na jutro zamierzała być gotowa, po pierwszym dniu zazwyczaj nie zwalnia się ludzi, więc Sofiè postanowiła wziąć się ostro do pracy i dać z siebie wszystko.

”Ale co z dziewczynką... czy mam tam jechać? Ale po co tam jestem potrzebna?”

Postanowiła ze pojedzie, dokumentów wcale nie było aż tak dużo... Chciała się tylko upewnić że to jej wyobraźnia, jakaś cząstka tkwiąca gdzieś głęboko mówiła, ze nic się nie stanie.

Zaparkowała, wszędzie były czarne ptaki jeden odważył się nawet siąść na maskę i zakrakać złowrogo. Sofiè zapaliła papierosa i nacisnęła klakson, ptaszysko poderwało się do lotu.
Zobaczyła w końcu dziewczynkę, dokładnie taka sama jak w wizji...wszystko co w najdrobniejszym detalu... Dookoła niej latały czarne ptaki, scena iście wyciągnięta z horroru. Sofiè nie wiedząc co robić nacisnęła gaz do dechy i odjechała. Kompletnie się pogubiła...Zamęt panował w jej głowie i przestawiał wszystko co sobie próbowała poukładać.
Jej szare zwykłe życie zostało włożone do wielkiego miksera i zmiksowane z czymś nierealnym i obcym. Nie miało to żadnego sensu, wszystko było takie odległe...
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline