Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2008, 02:17   #8
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Rodzina Jensa zdążyła już się na dobre rozsiąść przy jednym ze stołów. Jego ojciec – Bjorn, jako najstarszy ze wszystkich swoich braci i sióstr siedział w samym środku dolewając mężczyznom dookoła piwa pszenicznego specjalnie zakupionego na tę okazję od piwowara z sąsiedniej wioski. Gęby wszystkim już się śmiały i nikt nie przejmował się faktem, że o to wiosna – najgorszy okres w całym roku, po raz kolejny witała w życiu Talgi. Swoją drogą wiadomo było, że komu, jak komu, ale u bjornowych zawsze, nawet w najgorsze dni, będzie co do garnka włożyć. Nie wywoływało to jednak zawiści. Wszyscy wiedzieli ile serca i pracy ojciec Jensa wkładał w to by ziemia obrodziła jak najwięcej dóbr wszelakich. Z początku było ciężko, ale los widocznie pobłogosławił pracowitego gospodarza i ilekroć Halszka brzemienną była, później na świat przychodził zdrowy i silny syn. Jens był ich siódmym i ostatnim dzieckiem. Trochę drobniejszy i nie tak tęgi, choć jak pozostali ciemnowłosy, nigdy nie narzekał na nadmiar pracy, którą zwykle wykonywali starsi bracia. Toteż i nie dziwota, że w głowie urwisa głupstwa były dość częste. Pierwszy zawsze był do dokuczania półelfce Silii poprzez wrzucanie jej ślimaków do kwiatków, czy też nawet stare dobre szczypania w tyłek. Nie to, żeby jej nie lubił, bo wręcz przeciwnie. Po prostu uważał to za przednie żarty i nie raz zdarzało się, że wracał z siniakiem do domu. Szczególnie jednak pod względem dogryzania upodobał sobie jedną z córek kowala Irmę, która trzeba było przyznać, że jako jedna na najpiękniejszych, bardzo o siebie dbała, co z kolei aż prosiło się o wrzucanie kumaków, czy innych ropuch do pościeli. Żeby było śmieszniej, zaskarbił sobie tym faktem sympatię najmłodszej córki kowala Elizabethy. Ruda, bo ruda, ale przez pewien czas nawet miętę do niej czuł, a przynajmniej tak mu się młodzikowi wydawało. Cholewek jednak smalić nie zaczął, bo i śmiałości nie miał i też nie zdążył. Ojciec widząc, jaki nicpoń i truteń mu rośnie, namówił starego łowczego Jaspera, by ten wziął Jensa do siebie na naukę. Jasper był już wiekowym i ponurym mężczyzną, który nie miał żadnej rodziny, bo żona mu na suchoty lata temu zmarła. Bez większych wstępów wziął w obroty młodego Jensa tak że chłopak prawie zapomniał jak się nazywał. Od tego momentu, najmłodszy syn Bjorna zmienił się bardzo i można by rzec, że wydoroślał i zmężniał. Teraz jako dziewiętnastoletni mężczyzna nabrał trochę mięśni, tak że sylwetka mu się poprawiła i nieco za długie ręce nie były już tak śmieszne. Również spojrzenie jego szafirowych oczu nie nosiło w sobie tej głupkowatej wesołości, co kiedyś, ustępując mieszance spokoju i ciekawości. Nadal jednak lubił się pośmiać z braćmi, ale do żartów ciągoty już nie czuł najwyraźniej odnajdując się w pracy z lasem.

Teraz siedział przy stole z rodziną rozmawiając z jednym z braci Swenem o ich nowej szwagierce. Obaj byli zgodni, że była równie urodziwa, co jej brat Jorik, ale ojciec był przeszczęśliwy ze względu na posag od młynarza.
- Braciszek zawsze miał problem z oczami, ale aż tak? Ja to już prędzej bym wianek Silii podniósł… - skwitował Swen
- To by ci ojciec zadał bobu później. Sam byś jak Jorik wyglądał, tak by ci gębę obił, He He.
- Oo tak to na pewno nie. Do młynarczyka to najpewniej ten goblin, o którym Jurgen mówił, podobny… a no właśnie. A ty coś wiesz? Jasper nic nie mówił?
- Nie… tylko pokazał miejsce gdzie ścierwo leżało. Stary trochę tam siedział i szukał, ale nic nie rzekł. Teraz z sołtysem i tym kogutem gadają, widzisz?
- Taaa. Nie sposób nie zauważyć gdzie wszystkie baby się gapią. Nawet Neli. A mnie nie chciała jędza jedna…
- Nic to braciszku – Jens poklepał go po plecach i dolał piwa do kufla. Swen nie był obiektem westchnień dziewczyn z wioski. Obaj z przyjemnością zanurzyli usta w zimnym napoju. Ojciec dopiero od niedawna przestał ich prać za podpijanie…

- Jens! – stary Jasper zwykle mówił cicho, lub nawet szeptał, ale nie oznaczało to, że miał słaby głos i Jens wiedział już, że gdy łowczy krzyczy to chodzi o coś bardzo ważnego. Wstał toteż szybko od stołu zostawiając kufel i podbiegł do trójki nadal rozmawiających mężczyzn do których dołączyli Lilla, syn cieśli, którego dość słabo znał i ku jego zdziwieniu Silia. Teraz pamiętając dawne dowcipy, trochę mu głupio było na nią spojrzeć. Poprawił jeszcze odświętne hajdawery od matki i koszulę, bo z sołtysem szło rozmawiać.
- Słuchaj Jens. Jurgen i jego chłopaki mają w bród roboty więc ty pójdziesz pokazać Sir Leonardowi gdzieśmy goblina naszli i gdzie ruiny są – Jasper mówił powoli i wyraźnie jak to zawsze cedząc każde słowo jakby było niezwykle ważne. Jens prawie oniemiał.
- Jaa?
- A kto chłopcze? Dasz chyba radę, co? – uśmiech z twarzy sołtysa nie znikał ani na chwilę.
- Pewnie, że dam. – starał się by głos mu za bardzo nie drżał z radości. Nie to, że nie chodził sam po lesie bo i nie raz i nie dwa, ale oto Jasper sam zlecił mu bardzo ważne zadanie, na samą myśl, o którym, przeszedł mu przez kark dreszcz emocji. Nie zdążył jednak odejść uradowany gdy coś twardego uderzyło go w głowę.
- Co jest psia mać?! – Łapiąc się za dzwoniącą czaszkę dość szybko zobaczył, winowajcę, którym okazał się Solko stojący przed Elizabethą i Aldymem – Ooo… niedoczekanie twoje kozi synu…
Święto, nie święto, w rodzinie Bjorna taka zniewaga była niedopuszczalna. Podniósłszy kufel, ruszył w kierunku Solka, by odpłacić pięknym za nadobne...
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline