Na sam widok straganu Somkowi twarz poczyna jaśnieć, a i w głowie coś mu zaczyna świtać. Napatrzył się już na tych smętów tutaj, obiboków, teraz pora coś zrobić. A on już chyba nawet wie, co.
Tak więc podchodzi, klatę wypiąwszy, dumnym krokiem ku straganiarce, usta rozlewają mu się w szerokim uśmiechu, unosząc rękę wnętrzem ku niej w geście powitania.
Skwitowawszy ofertę gromkim śmiechem, mówi ciut podwyższonym głosem, aby być dobrze zrozumianym... Oczywiście nie tylko przez swoją rozmówczynię.
- Aniele, z nieba mi spadłaś!-w międzyczasie wydobywa 3 monety z pasa na pieniądze i kładzie je na ladzie, kontynuując: Masz tu trzy złocisze, za dwa gigancie, uśmiech, i drobną pomoc.-tu opiera się ciężko o stragan. Rozumiesz, samemu nie lza mi pić, potrzebny mi kompan do wypitki, aby mocny musi mieć tak głowę, jak i ręce sprawne, do bitki sposobne, gdyż z byle kim pić nie zwykłem. -kiwa głową ku tłumowi, sam też szukając w nim kogoś o podobnych cechach, wcale pasowałby mu człowiek czy krasnolud, byle nie ktoś dużo większy od niego - nie ta liga przecie... I dobrze by było, uzbrojony i bezrobotny. - Popatrz no, jest tu kto taki?
A myśli sobie tak - nic tak ludzi nie łączy jak napitek, a już ponad zwykły trunek wyrasta w tej materii piwo. Czuje, że dość ma miasta na tę chwilę, trza mu będzie znaleźć paru walecznych kompanów i na bagna wyruszyć, tłuc goblińskich śmierdzieli aż życie z nich ujdzie. Znając życie, gobliny dadzą mu jaki powód by im w łeb przywalić, skoro na bagnach taką są plagą, że wyprawy się na nie organizuje... A jaszczurki niech płacą. I bagna dla wędrowców bezpieczniejsze, i zarobek w kieszeni, i z dala od śmierdzących truposzy. Alleluja. Trza mu tylko pierwszego towarzysza, a dalej to już sobie razem znajdą resztę kompanii.
Ostatnio edytowane przez Someirhle : 22-10-2008 o 15:16.
|