Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2008, 17:58   #4
Wojnar
 
Wojnar's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnie
Cały dzień wypruwał sobie flaki, wykonując najniewdzięczniejsze zadania, które ktoś w redakcji wykonać musiał. No a kto będzie do takiej roboty lepszy, jak nie nowy, świeżo po studiach Młody. Bogu dzięki, że nie wołali go „Jasio”. Przy życiu trzymała go wizja przyszłej sławy, a gdzieś tak od 18:00, powoli malejąca kupka papierów na biurku. Postęp był widoczny, będzie dobrze. Plusem takiej harówy było to, że mógł skupić myśli na czymś innym niż ta druga umowa, jaką podpisał ostatnio. Ta ze śmiercią. Niby wierzył, że jest Bóg, jakieś życie po śmierci i tak dalej, ale jakoś nie wyobrażał sobie, że kiedyś poczuje to na własnej skórze i to tak wyraźnie!
„I znowu. Skup się na pracy, bo nigdy tego nie skończysz!”- zganił się w myślach, gdy zorientował się, że siedzi przed komputerem i nic nie robi, tylko myśli o nie wiadomo czym
Nie wspominając już o kwestii Anki. Przecież nie mógł jej powiedzieć: Sorry „bejbe”, nie mogę dziś do Ciebie wpaść, bo muszę złapać kilka duchów. Wytłumaczenia związane z pracą w Dzienniku wystarczająco ją irytowały.

I wśród takich właśnie myśli trafiła go wizja.

Janek rozejrzał się oszołomiony dookoła. Znowu był w biurze, omamy się skończyły. Złapał się kserokopiarki i z trudem podciągnął się do pionu. Rozejrzał się dookoła. No tak- nikt nie zwrócił uwagi na padającego na ziemię kolegę z pracy.
„Oż w mordę, więc tak to ma wyglądać? Mam ganiać małe dziewczynki? To, to...” -zabrakło mu słów- „ A poza tym, jak teraz zniknę z biura, szef mnie zabi.... Chociaż, jak się zastanowić, to redaktor naczelny jest moim najmniejszym zmartwieniem. Kontrakt przede wszystkim. Muszę załatwić tą małą. Przerąbane”
Spojrzał na zegarek i rzucił się biegiem w stronę windy. Po drodze rzucił papiery na swoje biurko. Winda oczywiście właśnie chwilę wcześniej odjechała do góry, więc Janek ruszył schodami. Tu było pusto, mógł się rozpędzić. W takich budynkach nikt nie używa schodów. Na dole minął w pełnym pędzie portiera, krzycząc do niego „dobranoc” i wypadł na rześkie, nocne powietrze.

Sprawdził jeszcze, czy wziął z sobą portfel. Spoczywał bezpiecznie w tylnej kieszeni spodni. Bo marynarkę, jak właśnie się zorientował, zostawił na wieszaku w biurze.
„ Kij z nią. Jak teraz? Chyba najszybciej będzie autobusem”
Szczęśliwie autobus odpowiedniej linii już pojawił się na horyzoncie. Milniewicz ruszył truchtem na przystanek, wskoczył do środka i opadł na wolne miejsce. Teraz, przez jakieś 20 minut, mógł tylko czekać. Wreszcie dogoniły do niezbyt przyjemne przemyślanie.

„Cholera, za danych czasów poszedłbym do takiego ojca i sprałbym go tak, że nigdy by na żadną kobietę ręki nie podniósł! Ha, i nikt by do mnie nie miał pretensji. Jak ktoś taki mógł zostać głową rodziny! A może jednak się nim zająć”- na twarzy młodego mężczyzny pojawił się drapieżny uśmiech-” Przecież mam teraz szerokie możliwości. No, ale najpierw dziewczynka”-przestał się uśmiechać, rzucił okiem na zegarek, potem na ulicę za szybą-” Szybciej, panie kierowca! To sprawa życia i śmierci. Głównie śmierci!”

Wreszcie, po objechaniu połowy miasta dość dziwną trasą, taką jaką potrafią stworzyć tylko chore umysły z miejskich spółek komunikacyjnych, Janek wyskoczył z autobusu pod Komendą Straży. Żadnego tramwaju na horyzoncie, dziewczynki też nie widać. Spojrzał na zegar- jeszcze 5 minut, czas się przygotować.
Nie wiedział, jak to dokładnie zadziała, ale wezwał jedną ze swoich nowych mocy. Poczuł lekki chłód i... i w zasadzie nie zauważył żadnej różnicy. Jak się nad tym zastanowić, ludzie nie powinni teraz zwracać na niego uwagi. A kto by o tej porze zwracał uwagę na młodego faceta w białej koszuli i czarnych spodniach, wysiadającego z autobusu. Nikt.
„Dobrze, teraz czas na sprzęt”- pomyślał, wyciągnął rękę przed siebie i pomyślał o czymś, co wisiało w jego mieszkanku, na ścianie. Wtem w jego ręku pojawiła się szabla. Solidna, chyba już zabytkowa robota, ale mimo to trzymała się świetnie. Chłód metalu pod palcami uspokoił go. Spojrzał w stronę, z której miała nadbiec dziewczynka. Zdawało mu się, że w jednym z okien rozpoznał to, z którego w jego wizji dobiegały odgłosy kłótni. Wycelował w tamtą stronę swoją broń- „Poczekaj no, koleś. Nie zapomniałem o Tobie”


Rozglądając się czujnie dookoła, zajął dobrą pozycję do obserwacji i czekał.
 
Wojnar jest offline