Walka był krótka. Las rozbrzmiewał jej odgłosami. Wszyscy, którzy potrafili słuchać słyszeli ją już z daleka.
„Gdyby bestia była trochę sprytniejsza trudno by było ją pokonać. Udało nam się tym razem”.
Pomyślał elf poczym wyjął sztylet.
- Zamknij oczy Erwin, rzucimy nieco światła na te truchło. – po tych słowach skoncentrował się na splataniu wiatrów magii. Mrożąc nieco oczy.
[splatanie magii: 19] [moc poświata: 12] - Lux – rozległo się zaklęcie. Trzymany przez elfa sztylet rozjarzył się światłe, w srebrnych oczach odbił się jego blask.
Mag pochylił się z ciekawością nad trupem. Wyglądał na zwykłego człowieka.
- Miałeś rację Lykantrop. Ciekaw jestem tylko skąd znałeś nazwę wilkołaka w języku klasycznym. Czyżbyś studiował na którymś z uniwersytetów imperium?
W świetle dawanym przez sztylet elf dokonywał powolnych oględzin ciała poszukując jakiś znamion chaosu, tatuaży czy też może symboli zawieszonych na szyi. Potem ponownie się skoncentrował i począł wyczuwać czy też jak to mówią ludzie oglądać wiatry magii, w ich poszukiwaniu koncentrując się na ciele.
„Jeśli przemiana tego człowieka była skutkiem magii z pewnością to odkryję.” [wykrywanie magii udane: 18]
Potem powstał, po czym spojrzał na towarzyszącego mu człowieka.
- Wiesz, co robić. Masz wódkę to spal ciało po uprzednim ucięciu głowy. Cholera jak są potrzebni to nigdy ich nie ma, pieprzeni czarodzieje ognia, przydatni tylko w walce, ale w pogoni to już do niczego.
„
Co tu mamy mogę zobaczyć? Przecież widziałaś Essel. Ale sama chcę nie twoimi oczami. No dobra, ale pozostań na ramieniu.”
Fretka maga, jak biały duch, wysunęła w wpierw z sakwy, przewieszonej przez ramię, nosek potem szybko jak błyskawica usadowił się na prawym barku
Adhrazara. Stamtąd węszyła wczuwając się w wonie lasu.