Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2008, 21:14   #31
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
*****

"Linia powietrzna nie była przez doktora Fergussona wybraną przypadkowo. Czynił on długotrwałe studya nad punktem, z którego powinien się był wznieść i po długiej rozwadze wybrał Zanzibar, miejscowość położoną na wschodniem wybrzeżu Afryki pod 6° południowej szerokości, t.j. około 430 mil geograficznych na południe od równika. Stąd również wyszła ostatnia ekspedycya, wysłana dla odkrycia źródeł Nilu.

Fergusson zajmował się gorliwie przygotowaniami do podróży i pod jego osobistym kierunkiem był budowany balon, którego przeznaczenie zachowywał w tajemnicy. Pracował również gorliwie nad przyswojeniem sobie języka arabskiego i różnych narzeczy i wkrótce uczynił w tym względzie znaczne postępy.

Dick Kennedy przez cały ten czas go nie opuszczał, jak gdyby obawiał się, iż mu się cichaczem wymknie w przestworza. Starał się także perswazyą odwieść przyjaciela od jego niebezpiecznych zamiarów, udawał się nawet do czułych próśb i zaklęć, ale doktór był niewzruszony.

Biedny Szkot godzien był politowania, dreszcze go przejmowały, gdy wznosił oczy na horyzont. Podczas snu uczuwał jakieś zawrotne kołysania i każdej nocy zdawało mu się, że spada z niezmierzonej wysokości.

Musimy jeszcze dodać, że w tym czasie wyleciał kilka razy z łóżka i pierwszą jego czynnością następnego ranka było pokazanie Fergussonowi siniaków, których się nabawił.
- Patrz, uważaj, taki siniak po upadku z trzech stóp wysokości, teraz proszę cię rozważ, gdyby...
Ponure te przypuszczenia nie robiły żadnego na doktorze wrażenia.
- Nie spadniemy! - odpowiadał stanowczo.
- Jednak to możliwe!
- Powtarzam, że nie spadniemy!

Na tak stanowcze oświadczenie Dick nic nie odpowiedział. Najwięcej go jednak niepokoiło nadużywanie przez Fergussona w rozmowie liczby mnogiej. Mówił on: Będziemy gotowi tego a tego dnia... Wyruszymy w drogę... Stąd wzniesiemy się... i t.d. Nie wyrażał się też inaczej, jak nasz balon, nasz statek, nasze wyprawy odkrywcze, nasze przygotowania, nasze wzloty. Na tę liczbę mnogą, skóra cierpła na biednym Szkocie, pomimo, iż był stanowczo zdecydowanym, nie brać udziału w podróży. Nie mógł się jednak sprzeciwić przyjacielowi i dodajmy, iż sprowadził z Edynburgu odzież odpowiednią do podróży.

Pewnego dnia oznajmił doktorowi, iż przy nadzwyczajnie sprzyjających warunkach szanse udania się wyprawy gotów przyjąć jako jedną na tysiąc, przytoczył jednak zaraz, chcąc usunąć podróż w daleką przyszłość, całą litanię różnych niebezpieczeństw.

Zastanawiał się nad tem, czy ekspedycya jest pożyteczną, czy odkrycie źródeł Nilu jest w samej rzeczy konieczne?...Czy można będzie powiedzieć, że pracowało się dla szczęścia ludzkości?... Czy plemiona Afryki, obdarzone cywilizacyą, będą przez to szczęśliwsze?... Czy wogóle ma się pewność, że cywilizacya stoi tam na niższym stopniu, niż w Europie? Czy nie wartoby wyprawy jeszcze odłożyć? Prawdopodobnie w przyszłości będą odkryte praktyczniejsze i mniej życiu grożące sposoby podróżowania po Afryce. Kto wie, może to już nastąpi po upływie miesiąca lub pół roku: po roku jednak ręczyć można za to, że pewien odkrywca wpadnie na tę myśl szczęśliwą...

Uwagi te wywołały niespodziewany skutek, doktór zniecierpliwił się.
- Czy naprawdę Dicku, ty fałszywy przyjacielu, pragnąłbyś aby chwała ta przypadła w udziale komu innemu? Czy mam zadać kłam całej mojej przeszłości? Przestraszyć się trudności, będących do zwalczenia? Podłem zwlekaniem wynagrodzić rząd angielski i Towarzystwo Geograficzne za to, co dla mnie uczyniły?
- Ależ... - zaczął na nowo Kennedy.
- Ależ - odpowiedział doktór - czy ty nie wiesz, że podróż moja już natrafia na współzawodnictwo? Już inni odkrywcy gotują się do wyprawy do środkowej Afryki!
Kennedy milczał."


*****

I kolejny cytat z mistrza Verne. Umieszczony wyżej fragment pochodzi z pierwszego polskiego wydania książkowego (1873 r.)
bazującego na przedruku z wydania gazetowego jaki publikowany był w odcinkach
w "Gazecie Polskiej" już w 1863 r. Nie sugerujcie się treścią przytaczanych cytatów, ja tylko staram się wprowadzić Was w klimat. Może trochę nakierować na to co być może Was czeka.

Witam nową chętną Idyllę, zapraszam serdecznie, innych chętnych niech nie przeraża duża ilość zgłoszeń w rekrucie. Moje zdanie jest takie, że współzawodnictwo sprzyja jakości, więc każdy ma równe szanse.

Pozdrawiam i zapraszam.

Dotychczasowe zgłoszenia:

Kerm
Arslan
John5
Jonathan
Gob1in
Milly
Aschaar
Hawkeye
julekpb
Pacal II
woltron
Zak
Idylla

PS. Wrzucajcie mi na PW w miarę możliwości choć archetypy waszych postaci, chciałbym wiedzieć czego mam się spodziewać.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline