- W sensie, że... bo... tego... aha. - Chłopak chyba w końcu przetrawił sobie słowa Stanisława i dotarło do niego, że faktycznie to może być niestosowne. - W takim razie, może spojrzę na pański samochód, wyglądał na mniej uszkodzony, a czymś musimy jeździć. Bo taksówki doprowadzą nas do bankructwa.
- Spacer? Właściwie, można by pójść pobiegać, albo w kosza pograć. To znaczy, najpierw trzeba zadzwonić po pomoc drogową, sprawdzić, czy ktoś zauważył naszą burzę, zrobić generalne porządki... Tak, na wieczór może uda się pójść na spacer. I jeszcze chciałem sprawdzić ten dom, który wczoraj znalazłem. Tam może być morderstwo. albo już było, dawno, bądź nie. Ta kobieta tak krzyczała, jakby ją ćwiartowali. - Marek wzdrygnął są na samo wspomnienie tego przerażającego telefonu. |