Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2008, 01:31   #3
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Rodrigo Caligari, Baron.

"Szanowny Panie Baronie Rodrigo Caligari pragnąłbym z Panem porozmawiać o niecierpiącej zwłoki sprawie rodzinnej. Proszę do mnie zajść o każdej możliwej godzinie, czas ucieka.
Z poważaniem Alfred Mistol."

Mistol, to nazwisko... z pewnością już je słyszał, pytanie czy to przyjaciel czy wróg? Tak czy tak jego zemsta w końcu posunie się naprzód, jeśli ten Mistol okaże się przyjacielem to powinien mieć jakieś informacje, jeśli okaże się wrogiem to także będzie coś wiedział, a zemsta będzie bliższa. Z tych rozważań wyrwał go głoś de'Mausa.
- Ten świstek, sądząc po pieczęciach musiał czekać w porcie już od dawna, a jeśli chodzi o adres to jest to niedaleko, na wysepce obok.-

- Czy jesteś mi w stanie zorganizować transport na tamtą wyspę? Jak najszybciej? -
Zapytał baron przyjaciela, nie odrywając wzroku od listu.

- Teraz w nocy? Rodrigo jak zwykle działasz pochopnie, poczekaj, zwolnij, jutro rano dowiemy się czegoś o tym człowieku, a gdy będziemy wyposażeni w wiedzę, ruszymy razem. - odpowiedział jak zwykle opanowany.

- Teraz, ani chwili dłużej, wiesz ile czasu czekałem, wiesz więc, iż nie mogę czekać ani chwili dłużej. Idź proszę zorganizować mi jakąś łódź. - Wstał i rozejrzał się po kuźni - i de'Maus - zwrócił się do wychodzącego przyjaciela, ale ten odpowiedział szybciej, jakby odczytując myśli.

- Jest w mojej pracowni, na stojaku, na biurku. - uśmiechną się i wyszedł.

Rodrigo ruszył do pracowni, długo nie mógł zrozumieć po co de'Maus'owi osobny warsztat i pracownia, tu i tu wykonywał broń, a właściwie wszystko wykonywał w warsztacie, dopiero niedawno odkrył co takiego wytwarza w pracowni. Przyjaciel jego otóż stworzył cudowny rodzaj rapiera, tłumaczył mu to nawet ale Caligari nie znał się zbytnio na metalurgi, zrozumiał tylko iż poprzez odpowiednie mieszanie różnych rodzai żelaza przy wytwarzaniu stali, a później specjalne procesy obróbcze, uzyskał rapier, a właściwe materiał, który po wykuciu dawał ostrze giętkie i twarde, ostre i nie do stępienia. Udowodnił to w przyjacielskim pojedynku, Rodrigo nie był może i mistrzem, ale posiadał znaczne umiejętności walki, jednak de'Maus wygrał, nie tyle umiejętnościami co tym, iż z każdym zetknięciem się z ostrzem de'Mausa, ostrze Rodriga zaczęło bardziej przypominać piłę niż miecz, a na koniec zostało w przepięknym stylu, złamane bądź przecięte, co bardziej prawdopodobne. W ramach zadość uczynienia, de'Maus obiecał zrobić mu nowe ostrze, takiej jak jego.
Teraz Rodrigo je oglądał, było piękne. Prosta głownia, obusieczny, praktycznie brak jelca, rękojeść czarna zdobiona srebrem, tak jak i pochwa.
Na płazie lśniły delikatnie grawerowane litery. Napis głosił.
Si vis pacem, para bellum.
Jeżeli chcesz pokoju, gotuj się do wojny.

Rodrigo podniósł go i aż sam się zdziwił, miecz prawie nic nie ważył, był chyba nawet lżejszy niż nowomodne szpady, a przy tym tak praktycy i wyważony jak miecze, którymi zwykł się posługiwać. baron sięgnął po pochwę i wsunął miecz pasował idealnie, ale czy choć na chwilę w to wątpił? Umocował miecz przy pasie w miejsce tego, który właśnie odpiął, a który pożyczył od de'Mausa wcześniej.

Podszedł do lustra i przejrzał się w nim. Nie mógł powiedzieć aby widok go zachwycił, nigdy nie był potężnej postury, szybkość i zwinność były jego atutami. Był wysokim, szczupłym mężczyzną, lata na morzu i praca zwiadowcy w armii zmieniły jego twarz, wyglądał młodziej, uśmiechnął się teraz i przejechał dłonią po brodzie.

Zjadł lekki posiłek, a w tym czasie wrócił de'Maus.
- Za godzinę jeden z moich znajomych zabierze cie łodzią tam gdzie zechcesz, poleciłem mu odprowadzić cię pod drzwi i na ciebie zaczekać, wie iż mu się to opłaci. Widzę, że miecz ci się podoba skoro masz go przy pasie? Masz już dla niego imię? - zapytał siadając i nalewając sobie wina.
- Nazwę go "Cisza". Dziękuję za zorganizowanie transportu, wyruszam natychmiast, jak poznam twojego przyjaciela? -
- Odprowadzę cie na do portu, pamiętaj, że możesz tu wracać zawsze. mam u Ciebie dług -
zaśmiali się oboje w głos, po czym równocześnie powiedzieli.
- Chyba ja u ciebie -
powiedział Caligari.
- A nie ty masz dług u mnie - poprawił się de'Maus.
de'Muas kontynuował mówienie kiedy zbierali się do drogi.
- Wracając do miecza, to niemów nikomu, że to ja go zrobiłem, takie miecze nie są na sprzedaż, a jeśli ktoś zobaczy co taki miecz potrafi i dowie się iż to ja go wykonałem, nie opędzę się od kupców. -
- Obiecuję przyjacielu. - Odpowiedział i obaj ruszyli w stronę portu.

Dotarli tam bez przeszkód, pożegnali się i Rodrigo wsiadł do łodzi. W trakcie drogi, rozmyślał na temat tej przyjaźni, wielu by pewnie zarzuciło mu to, że łączy go tak wielka przyjaźń z zwykłym rzemieślnikiem, ale niespecjalnie go to obchodziło. Przeżyli razem tak wiele, ratowali sobie życie tyle razy iż już nie wiedzieli, kto komu teraz zawdzięcza życia.
Po chwili, łódź przybiła do wyspy na której mieścił się budynek wskazany adresem z listu.
Caligari podszedł do drzwi i zapukał.
 

Ostatnio edytowane przez deMaus : 08-11-2008 o 11:03.
deMaus jest offline