- Kto tam? – zapytał Chris intruza, który wyciągnął go z łóżka.
- To ja, Kaśka. Kamil chce z tobą mówić. Raczej szybciej niż później. Raczej teraz niż kiedy indziej.
- Jest u siebie? Powiedz mu, że zaraz będę. – odpowiedział i zaczął w pośpiechu wybierać swoje ciuchy z tych porozrzucanych na podłodze. Znalazł tam też coś, czego się nie spodziewał. Liść. Niebieski. Taki, jak z jego snu, co było jasnym znakiem, że to nie był zwykły sen. Z resztą Krzysiek pojął to już wcześniej. Idąc na spotkanie z Kamilem wciąż słyszał słowa małego chłopca. Syna Joli. „Bo cię tam nie było. Bo cię to nie obchodziło”.
- Usiądź, nalej coś sobie. Kasia zaraz przyprowadzi panią Jolę. – powiedział Kamil, spokojny i opanowany jak zawsze. Mimo wcześniejszego sporu z Arlettą był chyba bardziej rozluźniony niż jego podopieczny.
- Chętnie. – odpowiedział wyciągając z barku wódkę i dwa kieliszki, po czym napełnił je i podał jeden Kamilowi. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że mógłby odmówić więc naturalnie nie zapytał, czy Kamil się z nim napije. Z resztą obaj mieli co najmniej po kilka powodów żeby sobie łyknąć.
- Chcę, żebyś wiedział, że to, co się wydarzyło, i ambicje mojej córki, nie ma żadnego wpływu na moją decyzję. Wybrałem ciebie i Jolę. Ufam wam. Jesteście mi potrzebni. Obydwoje.
Chris zamyślił się przez chwilę. Włożył rękę do kieszeni aby sprawdzić, czy nadal jest tam liść który znalazł kilka minut temu.
- Wiesz, w sumie to zmieniłem zdanie. Myślałem o tym trochę i może faktycznie masz rację. Wezmę w tym udział.
Ostatnio edytowane przez Vincent : 11-11-2008 o 00:05.
|