Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2008, 16:15   #132
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
"Wstrętny staruch i sknera do tego" - łowczyni podsumowała Bugga jak i to, że nie znalazła nigdzie tak potrzebnej w tej chwili flaszki.
Zauważyła, że Sygryd kieruje się w stronę wyjścia, więc również podążyła w tę stronę. Nie było rozsądnym zostawanie w tym miejscu. Tym bardziej, że ci, którzy chcieli dostać tajemnicze księgi mogli w każdej chwili spróbować ponownie. No i pozostawał wciąż niezakończony temat udziału Świętego Officjum w całej sprawie. "Może Nicolas coś doradzi..." - pomyślała o starym inkwizytorze. Nie działał co prawda w tych okolicach, ale mógł kogoś stąd znać. Albo znać kogoś, kto znał kogoś stąd...

Te rozmyślania zostały brutalnie przerwane przez wtargnięcie Tileańczyka, tego fircyka z karczmy. Z pewną satysfakcją zauważyła, że musiał trochę oberwać - o czym świadczył jego sfatygowany wygląd.

- Księgi! - wydarł się piskliwie.

W tym samym czasie, mimo tłumiących odgłosów burzy, usłyszała wyraźny tętent koni. "Jeden, dwa, trzy... cholera jest ich więcej!" - jej serce zaczęło bić coraz szybciej, wspomagane pompowaną do żył adrenaliną. To nie mógł być przypadek. Nikt o zdrowych zmysłach nie podróżuje konno w taką ulewę. Teraz już słyszała wyraźnie odgłosy końskich kopyt uderzających w rozmokły grunt. Dochodziły zarówno z przodu, jak i po bokach magazynu. "Otaczają nas!"

Tymczasem Tileańczyk wskazał na otwarte wnętrze powozu, coś tam krzyknął i nie czekając dalej puścił się biegiem w jego stronę.

"I tak miałam się stąd wynieść" - Alexandra usprawiedliwiła się przed samą sobą, gdy jak najszybciej pobiegła za obcokrajowcem. W sumie, przy niedobitkach oddziału nic już jej nie trzymało. Oddział nie istniał. Byli teraz dość przypadkową zbieraniną ludzi, których łączyła jedynie historia wspólnie przeżytych kilku ostatnich tygodni, czy miesięcy. Ostatecznie i tak każdy musi liczyć na siebie. A najpewniej najbiedniejszym dostanie się za tych bogatych. Jak to zwykle bywa.

Biegła po ulicy, która z powodu ulewy bardziej przypominała teraz bagno, niż miejską ulicę. Przy każdym tąpnięciu błocko chlapało na prawo i lewo. Nie była modną damą, lecz mimowolnie skrzywiła się na myśl o coraz bardziej brudnym i mokrym ubraniu. Mimo, że koncentrowała się na tym, żeby nie stracić równowagi na śliskiej powierzchni, to zauważyła kątem oka zbliżającego się jeźdźca, któego sylwetka była znajoma.

"To Nathaniel!" - była zaskoczona jego nagłym pojawieniem się. "Tylko co ona ma wspólnego z tymi pozostałymi?" - w ograniczonym przez strugi deszczu kręgu widzenia dostrzegła przynajmniej kilka uzbrojonych postaci.

Ostatnie cztery-pięć metrów dzielących ją od powozu pokonała ślizgiem, jadąc na prawym kolanie po miękkiej ziemi. Tuż przed pojazdem odepchnęła się z całej siły nogami i wyskoczyła w górę, rozpościerając wyciągnięte do przodu ręce, dla zamortyzowania uderzenia o burtę, jak i łatwiejszego uczepienia się karocy.
Uderzenie było boleśniejsze, niż przypuszczała. Syknęła przez zęby, jednak nie puściła okna pojazdu. Wsparła nogę na obręczy koła i zwinnie wspięła się na dach powozu. Będąc na górze położyła się na brzuchu dla złapania oddechu, lustrując w tym czasie okolicę i starając się dostrzec potencjalne zagrożenia. Sięgnęła po kuszę.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline