Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2008, 23:56   #4
argoth
 
Reputacja: 1 argoth nie jest za bardzo znany
Baron Rodrigo Caligari

Rok 1575 Kindle, Wyspa Rodmont.

Dobiwszy do małej przystani, baron miał ochotę ucałować stały ląd. Dużo czasu spędził na morzu, że raczył już zapomnieć jak zdradliwe bywają wiatry wokół Kindle. Czasem nawet stary żeglarz potrafi wpaść w sidła pośpiechu.
Ulica Mostowa pełna była niewielkich, pochylających się nad kanałem kamieniczek. Pachniało tam kwaśnym zapachem octu, dobywającym się zaa któryś odrzwi. Wszędzie panowała cicha, ciemna noc. Tylko w jednym oknie mrok przegrywał walkę ze światłem.
Baron sprawdził po ciemku adres - zgadzał się.
Wisząca na drzwiach kołatka została zignorowana, gdy szybkim i zdecydowanym ruchem nocny wędrowiec podszedł i ubraną w rękawiczkę dłonią zapukał. Echo miarowych uderzeń w stare drewno rozniosło się po tafli wody we wszystkich kierunkach.
Drzwi uchyliły się same, czyżby nieostrożny gospodarz zapomniał dokładnie zamknąć ja na noc?
Nagle do zapchanego myślami umysłu Barona dobiega wrażenie – chyba nie jest tu sam. Budynek dalej, zaa rogu wyszła ubrana w ciemny płaszcz postać. Czego chce?

Baron Uberto Gervasio Del Sezio

Rok 1575 Kindle, wyspa Gorda i Rodmont.

Nie trzeba było być wielce spostrzegawczym żeby zauważyć jak wiele starań włożył magistrat Kindle, aby różnice pomiędzy klasami społecznymi były widoczne już za pierwszym spojrzeniem.
Maszerując poprzez wyspę, na której od dawna mieszkał, Baron mijał urządzone z przepychem kamienice i pałacyki oblane zielenią prywatnych parków. Budynki, w których możni tego świata przepijali swoje fortuny, lub zdobywali nowe pośród spisków i zdrad, a wszystko to oblane feriami barw i jasnych świateł latarni. Wystarczyło jednak przejść tylko trochę dalej, minąć jeszcze jeden dom, jeszcze jeden mostek, a zanurzało się w ciemny mrok wyspy, na której mieszkali ludzie walczący dzień w dzień o to żeby było, czym napchać brzuch.
Jak gdyby był to inny świat, wśród niskich zgarbionych kamieniczek Rodmont odnalazł Barona przenikliwy wiatr na spółkę z mżącym deszczem. Obcasy nielicznych, mijających Uberto mieszkańców głośno odbijały się echem od ścian wąskich uliczek. Im bliżej celu tym bardziej pusto, ostatnie kilkadziesiąt metrów podróży gnanego nadzieją wędrowca obserwowały tylko oczy miejscowych kotów. Mostowa tuż za zakrętem.
Baron wkroczył na nią gotów stanąć nawet przed samym diabłem. Nagle rozchodzi się pusty dźwięk pukania. Pod drzwiami kamienicy stanowiącej cel wędrówki Umberto stoi postać, odwracająca właśnie głowę w jego stronę.
 
argoth jest offline