Noa nie tego sie spodziewał. Opuszczone miasto było przerażające, ale nie dla doświadczonego Marines. Jednak nagła eksplozja i deszcz odłamków szkła uaktywnił odruch bezwarunkowy obecny nawet w tak zdyscyplinowanym ciele. Strach na moment obezwładnił żołnierza i rzucił nim o ziemię. A przynajmniej tak mu się zdawało, ponieważ marines nie może odczuwać strachu. Był to odruch, który pozostał mu z okresu przed zostaniem Marine. Po chwili, opanowany już, zaczał się rozglądać za źródłem potężnego ryku który go ogłuszył. Nic konkretnego jednak nie zauważył. Niedaleko zawalił się jakiś budynek. Niebo zmieniło barwę na brunatną. Krztusząc sie od pyłu, Noa podniósł się na klęczki i powoli obserował okolice. " Co to było do licha?"
- Vox, żyjesz? Gdzie jesteś? - zapytał do komunikatora. Po zlokalizowaniu towarzysza westchnął i przełączył się na częstotliwość dowódcy.
- Kapitanie. Tutaj Noa. Czy coś się stało? Co to był za wybuch? U nas względny spokój, ale mam dziwne wrażenie, że dzieje się tutaj coś niedobrego.
Czekając na odpowiedź Noa oglądał swój pancerz, czy nic mu sie nie stało, po czym sprawdził broń czy także nie uległa uszkodzeniu.
__________________ you will never walk alone
Ostatnio edytowane przez Noraku : 15-11-2008 o 12:14.
Powód: Kłopot rzeczowy z odruchem ;)
|