Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2008, 19:06   #105
wojto16
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Śnił.
Dopiero po chwili zdał sobie z tego sprawę. Wyjrzawszy przez okno swojego mieszkania w Neoberlinie widział roztaczającą się panoramę Frankfurtu ze szpitalem na czele. Zamiast łazienki miał mały pokoik z dużym otworem w suficie prowadzącym na strych, którego nie raczył sprawdzić. Sny szybko przekształcały się w koszmary, a ciemny strych był wymarzonym miejscem dla koszmaru. Wolał pozostać w jasno oświetlonej i znajomej części mieszkania.
Pukanie do drzwi.
Instynktownie podchodzi i otwiera nowoprzybyłemu. Ujrzawszy go gwałtownie cofnął się do tyłu zahaczając nogą o pobliskie krzesło. Usłyszał jak krzesło z hukiem ląduje na podłodze pomiędzy kuchnią, a przedsionkiem. Nie odwrócił się całkowicie pochłonięty osobą, która właśnie wchodziła do środka. Sięgnął dłonią do kabury, której nie miał. A tajemniczy gość był coraz bliżej i bliżej. Frank cofając się uczuł za swoimi plecami ścianę, której wcześniej nie było. Osobnik stanął tuż przed nim wpatrując się prosto w niego. Z tak bliskiej odległości Malak mógł dokładniej się przyjrzeć i początkowe uczucie strachu przeminęło.
Nie wyglądał on wprawdzie jak ordynaryjny człowiek, ale nie wyglądał też na potwora. Cerę miał silnie bladą, włosy białe jak zsiadłe mleko, twarz szczupłą, a oczy pozbawione jakiegokolwiek wyrazu. Wyglądało na to, że byli równi pod względem wzrostu, jak i wieku. Dziwny mężczyzna, najwyraźniej rad z zaciekawienia, jakie wzbudził, uśmiechnął się ponuro bladymi wargami. Nadało to jego twarzy pewnego rodzaju upiornego wyglądu. Wciąż się uśmiechając wykonał dwa kroki w tył i podniósł dłoń w geście pozdrowienia.
- Wreszcie się spotykamy – powiedział nieco chropowatym głosem - i cieszę się z tego. Nawet nie wiesz ile iść musiałem, by tu dotrzeć. Swobodnie kalkulując zajęło mi to wiele dni i nocy. Na szczęście to już przeszłość. Teraz jestem tutaj i jesteśmy na siebie skazani.
Frank odzyskując pewność siebie odpowiedział:
- Już niedługo. W końcu jak długo można śnić, nie?
Nieznajomy odchylił głowę do tyłu i zaniósł się bardzo wesołym śmiechem. Frank patrzył na niego ponuro czekając aż skończy. Doczekawszy się spojrzał nań pytającym wzrokiem. „Blada twarz” natychmiast przystąpił do wyjaśnień:
- Twoja logika rozumowania czasem mnie powala. Wiesz jaki jest twój problem? Logika właśnie. Od początku tej całej niezwykłej historii nic innego nie robisz tylko starasz się wszystko wyjaśnić logicznie. Każde niezwykłe zjawisko. Może czasem pomyśl nieco bardziej… „abstrakcyjnie” i wtedy wszystko od razu stanie się jasne.
- Taa… Wiele osób już mi to mówiło. Gdy byłem wolontariuszem w szpitalu dla psychicznie chorych.
- Weź już nie ściemniaj. Nigdy nie byłeś żadnym wolontariuszem. Jedyną działalnością charytatywną, jakiej się podjąłeś była akcja „Pajacyk”. A to też tylko poprzez klikanie w jakąś głupią reklamę w internecie. Wiem o tobie więcej niż ktokolwiek inny. Więc nawet nie próbuj kłamać w rozmowach ze mną. W końcu jestem tobą.
- Chyba sobą. Wybacz przyjacielu, ale z całą pewnością nie wyglądam jak Geralt z Rivii po przejściach.
- Jak uważasz. Zmuszać cię byś uwierzył nie będę, bo i tak wierzyć nie będziesz. Nie rozumiem tylko, dlaczego tak usilnie odrzucasz wiarę w rzeczy dostrzegalne gołym okiem. A przyjmujesz wiarę w Boga, którego nawet nikt z żywych nie widział. Nie będę ci zabierał więcej czasu. Wpierw jednak odpowiedz mi na pytanie: dlaczego boisz się iść na strych?
Malak popatrzył w stronę pokoju z ciemną dziurą w suficie. Dziura zdawała się być szersza niż kilka chwil wcześniej. Również przyrządy toaletowe poczęły wracać na swoje dawne miejsca jakby nigdy nie zniknęły. Frank był pewien, że wcześniej w pokoiku nie było nic z wyjątkiem dziury w suficie.
- Sam nie wiem. Może to lęk przed nieznanym albo przed czymś, co może ucapić mnie za nogę, gdy tylko przekroczę wydzieloną granicę pomiędzy tym co realne, a tym co narodziło się w mojej głowie. Czy taka odpowiedź cię satysfakcjonuje?
- Niezbyt. Lecz wybredny nie będę. Póki nie znajdziesz odwagi na przekroczenie granicy daleko nie zajdziesz. Nawet ze mną. Teraz budź się póki kur pieje!

*

Przebudzenie jak zwykle było natychmiastowe. Otwarcie i zamknięcie oczu. Pienia jakiegokolwiek kura nie uświadczył. Leżał jeszcze chwilę w szpitalnym łóżku rozpamiętując swój niezwykły sen. Zaraz potem opuścił pokój i udał się do łazienki w celu załatwienia tego, co było do załatwienia. Gdy to załatwił odwrócił się z zamiarem wyjścia z tego pomieszczenia.
- A wodę spuścić to nie łaska? – ten głos rozpoznał od razu. Słyszał go zaledwie minutę temu w trakcie snu. Powoli odwrócił głowę nie dając wiary swoim własnym oczom. Zamykał i otwierał oczy, uszczypnął się z całej siły w rękę.
Widziadło nie zniknęło. Zamiast tego swobodnie podeszło i nacisnęło spłuczkę.
- Tak lepiej. Czemu jesteś dzisiaj taki jakiś owaki? Z mojego powodu? Chyba nie sądziłeś, że tylko żartowałem mówiąc o tym, że jesteśmy na siebie skazani.
- Kim jesteś?
- Tobą. W tej kwestii nic się nie zmieniło. Możesz mi mówić Jack jeśli tak będzie ci wygodniej.
- Zaraz, zaraz. Chcesz żebym uwierzył, że jesteś czymś więcej niż zwyczajną halucynacją?
- Bo jestem. Narodziłem się w trakcie twojej wizycie w Mauer wkrótce po niezwykłej akcji skądinąd ci znanego Axela Heintza. Pamiętasz. Reakcja łańcuchowa, seria przeskoków przez portale i na koniec bum! W twoim umyśle rodzę się ja. Głęboko zakorzeniony, ale korzenie ustępują wreszcie i tu zaczyna się moja wędrówka przez zakamarki twego umysłu. Wędrówka notabene zakończona sukcesem.
Malak zamyślił się przypominając sobie wydarzenia z tamtego okresu. Nie lubił wracać myślami do tamtego momentu toteż wspomnienia te nieco się zatarły w jego głowie. Skupiwszy się dość szybko dociekł przyczyny tej dziwacznej sytuacji. Ten cały Tolle wspominał mu o tym promieniowaniu Thamma związanym z portalami. W trakcie podróży przez portale promieniowanie mogło oddziałać na niego bardzo negatywnie. Szczególnie na jego psychikę.
Spojrzał po raz kolejny na swojego nowego znajomego. Ten uśmiechał się tym swoim upiornym uśmiechem.
- Chyba zaczynam rozumieć. Jesteś bardzo wyjątkową halucynacją. Swój stan określić mogę tylko słowami „:rozdwojenie jaźni”. Tylko jakim cudem spłukałeś wodę?
- Nie ja, lecz ty.
- Nawet nie ruszyłem się z miejsca.
- Zdawało ci się, że nie ruszyłeś. A tak przy okazji mam dla ciebie dobrą radę. Nie rozmawiaj ze mną w trakcie czyjejś obecności. Z nieznanych powodów ludzie mogą to źle zrozumieć. Chodźmy już. Ten smród jest nie do wytrzymania.

*

Zajrzał już do każdej części szpitala, ale nigdzie nie znalazł Tanji ani Axela z którymi zamierzał poważnie porozmawiać. Nigdzie nie widział jeepa, więc podejrzewał, że z niego skorzystali oddalając się w sobie znanym kierunku. Jack ujął to bardziej dosłownymi określeniami „podymali się i pojechali”. Nie mając w tej chwili nic ważnego do roboty w tym momencie przetrząsnął zapasy zgromadzone przez partyzantów przygotowując sobie szybki posiłek. Po jedzeniu zdecydował się jeszcze raz przeszukać szpital. Tym razem w celu odnalezienia innych znajomych twarzy. Saint, Yseult, Buchta albo nawet Selene mogliby nieco bardziej rozjaśnić sytuację powstałą w trakcie jego nieobecności i snu. Nie snuł teraz żadnych planów na przyszłość. W takich okolicznościach wszelkie plany na przyszłość były całkowicie zbędne.
 
wojto16 jest offline