Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2008, 20:57   #32
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Jerzy Andrzej Głodowski h. Przeginia

Nuszyk głowę zadzierając do szlachcica przez zęby wysyczała.

- Racja przy Boćwinie. Nijak mi bez twojej szabli, a i wam ciężko w step bez przewodnika. Tedy ja zęby zacisnę, dopóki Anna doma nie wróci. Ale ja ci tych słów nie zapomnę, mości Głodowski. I gdy Kreczyńskich pomszczę, przypomnę je waszeci.

Głodowski znacznie górował nad Tatarzynką postawą. Wyglądała przy nim niczym szczenię co to dorosłego wilka obszczekuje. Srodze sierść najeża, podskakuje i szczeka… szczeka jeno jeszcze piskliwym głosikiem. Imć Jerzy nie umiał wyjść z podziwu jaka cholera ją trawić potrafiła. Nieomalże żółć przez zęby jej uciekała.

Ale coś w tej dzikości się mu podobało… coś go do niej ciągło…

Już miał ku niej przystąpić, już miał jej rzec, że jak ma ochotę na tańce to jej może pokazać jak się w Krakowie z białogłowymi tańcuje. Ale Kozaczyna ozwał się. Chcąc nie chcąc szlachcic krotochwili nie powiedział i słuchał cóż im teraz powie…

- Powiem ja co widziałem jakbym przed obrazem Przeczystej w cerkwi stal…


Już miał odrzec Bończy co o tym myśli gdy ten o guz go poprosił. Podał mu jeden, resztę jeszcze w prawicy trzymając.

- Guz jak guz. Nie opalony, dymem nie smierdzi.

- A co ma śmierdzieć? Toć oni szlachcica zarezali, a nie wędzili jako węgorza!
Widząc, że i Litwin niczym święty Franciszek wszystkie żywe stworzenia pokochał i ukrzywdzić Kozaka nie chce. Przemówił w te słowa:

- Jakeście tacy pewni słów jego tedy nic tu po nas. Tyś mości panno za przewodnika się tu nam oferowała tedy prowadź na jakiś bród przez Psioł. A jak jaki dwór podle drogi lubo szynk większy niech nam tamtędy droga wiedzie.

To rzekłszy na koń wskoczył i czekał na towarzystwo aż do drogi będą gotowi. Sięgnął do manierki i pociągnął z niej łyków kilka bo wielce się nagadał na próżno na tej polania, że mu w gardle zaschło okrutnie.
 

Ostatnio edytowane przez baltazar : 17-11-2008 o 10:45. Powód: haniebnego orta popełniłem
baltazar jest offline